Współcześnie tematyka religijna w kinie grozy jest jedną z wiodących. Przynajmniej kilka razy w roku pojawiają się w horrorach wątki demonologiczne, lecz z różnym efektem. Trudno obecnie o bardziej mainstreamowy podgatunek, którego twórcy przedkładają sukces kasowy nad dobrą jakość produkcji. Kilkanaście tygodni temu do kin wszedł film Herezja. Jak się prezentuje najnowszy obraz Paula Hyetta?
Polowanie na czarownice
Paul Hyett zdążył już parę razy pokazać się odbiorcom w roli reżysera filmów grozy (Ponury dom, Howl), choć jak dotąd jego produkcje przeszły bez większego echa. Do tej pory czasami było strasznie i momentami krwawo, zabrakło jednak zdecydowanie polotu, efektu i solidnej finalizacji. Fabuła jego najnowszego horroru sięga epoki, która dała początek wielu dziedzinom mistycznym, niejednokrotnie stanowiącym inspirację dla twórców. Mamy rok 1666. Okres, w którym miejscowa ludność wierzy w magię i czary, a inkwizytorzy nieustannie walczą z czarownicami i wszelkim odwróceniem się od chrześcijaństwa. Główna bohaterka, Persefona, podejrzana o zawarcie paktu z diabłem, zostaje skazana przez świętą inkwizycję na śmierć. Z opresji wybawia ją przełożona siostra, oferując dożywotni pobyt w klasztorze. Jak łatwo się domyślić, pod uprzejmością i dobrocią protektorki kryje się surowość i tajemnica sprzed bardzo wielu lat. Protagonistka będzie zmuszona zmierzyć się nie tylko z nieczystymi siłami, ale również z własnymi demonami z przeszłości.

Źródło: cdn.galleries.smcloud.net
Gatunkowy miszmasz
Film Paula Hyetta ukazuje, do czego w rzeczywistości prowadzi indoktrynacja religijna i hermetyczność środowiska klasztornego. Obraz potrafi szokować dość odważnymi scenami oraz intensywną eskalacją autodestrukcji. Horror jednak nie wnosi nic szczególnego do gatunku, fabuła toczy się utartymi przez wielu poprzedników ścieżkami. Taki miszmasz pozwala na śledzenie akcji z dwóch perspektyw. Tej bardziej oddziałującej na ciało, pozostawiającej niesmak oraz tej podskórnie budującej napięcie seriami jump scare’ów. Niestety efekt końcowy nie budzi większych emocji. Herezja to kolejny horror, który pozostawia wiele do życzenia. Aktorsko jednak nie wypada najgorzej. Bohaterki dobrze wczuły się w role będących pod ostrą subordynacją sióstr zakonnych potępionych kobiet, które stygmatyzowane są śmiertelną klątwą.

Źródło: s3.viva.pl
Czego zabrakło?
Produkcja Hyetta to gatunkowy kolaż. Reżyser łączy krwawy festiwal gore z subtelnością opowieści typu ghost story. Fabularnie przewidywalny do granic, kurczowo i sztywno trzymający się poprawności koncepcyjnej filmów, którymi przesiąknięta jest kultura masowa. Obecnie trudno o bardziej oklepany motyw. Brakuje zdecydowanie klimatu opowieści. Pospolity przebieg akcji, ograniczony warsztat i stereotypowe, przez wiele dekad utrwalane w kinie grozy zachowania bohaterów, schematyczna charakteryzacja – to wszystko sprawia, że Herezja jest wtórną, niczym niewyróżniającą się na tle pozostałych produkcją.
Zabrakło również wyczucia w tematyce demonologicznej. Diabeł czai się w ciemnościach, co jakiś czas wyskakuje zza rogu, doprowadza siostry zakonne do obłędu i sprawia, iż w ferworze strachu wydłubują sobie oczy. To jednak nie robi na nas większego wrażenia. Eskalacja scen gore przewyższa budowane podskórnie napięcie, w wyniku czego film nie przeraża, a bardziej zniesmacza. Główny motyw odrzucenia wiary, uleganiu diabelskim siłom, do którego nawiązuje tytuł, jest traktowany zbyt powierzchownie. Bezpośrednich analogii do doktryny religijnej odrzucanej i otwarcie potępianej przez Kościół katolicki jest niewiele, a poruszane wątki zdają się oscylować tylko wokół tematyki demonologicznej.
Herezja mimo całkiem zachęcającego w gruncie rzeczy zwiastuna nie zachwyca. W zamiarze twórców może nie miała wbijać w fotel, a naświetlać pewne wątki, pokazać, że horror potrafi łamać społeczno-religijne tabu i ukazywać patologię instytucji klasztoru duchownego. Choć i z tym – trzeba to powiedzieć wprost – jest krucho.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy sieci kin Cinema City.