Surrealizm, skojarzenia i wielkie piękno
Kochacie baśniowe światy Shauna Tana? Byliście zachwyceni Małym Nemo powracającym do krainy snów? Skok Molly Mendozy zrobił na was duże wrażenie? Jeśli tak, Wędrowiec został narysowany i wydany specjalnie dla was. No i dla waszych dzieci, bo to typowa publikacja all ages: picturebook dla rodzica, komiks dla najmłodszych. Znajdziecie w nim melancholię, głęboką samotność, a także wątki ekologiczne. Dzieciaki przeżyją przygodę jak z Sindbada Żeglarza i zobaczą cuda, którymi Diabeł Morski skusił już niejednego podróżnika.
Po pierwsze, komiks Petera van den Ende jest absolutnie zachwycający. Ma w sobie to drobiazgowe piękno grafik Eschera, pełnych iluzji i przenikania się światów. Kiedy na stronie pojawią się mieszkańcy morskich odmętów lub inni poszukiwacze przygód, wasze umysły eksplodują skojarzeniami od Verne’a i Lovecrafta, przez Hellboya, aż do Shankara. Podobnie jak ten ostatni, Wędrowiec jest spadkobiercą długiej historii literatury, sztuki i nauki, więc tropienie nawiązań może was zaprowadzić w ciekawe rejony. W jednym z wywiadów autor tłumaczy na przykład, dlaczego pewna rybokształtna łódź podwodna z tej książki nazywa się Ictineo IV. Dobrze słyszycie, nazywa się, bo choć to niemy komiks, pojawia się w nim kilka napisów — jako jedyne słowa wśród tylu oszałamiających grafik mają spore znaczenie metaforyczne.
Wędrowiec to hymn na cześć morza i włóczęgi. Papierowa łódeczka bierze czasem kogoś na stopa, spotyka niezwykłe stworzenia. Przemierza tętniące życiem tropiki i majestatyczne lodowe krajobrazy. Jeśli przyjrzycie się bliżej innym podróżnikom, może dojdziecie do wniosku, że ich drogi przecięły się ze szlakiem małego stateczku więcej niż raz. Może wcale nie jest taki osamotniony w swojej milczącej żegludze?
Tu i jeszcze tam
Czytajcie ten komiks od deski do deski, nie zaglądajcie przedwcześnie na wyklejkę tylnej okładki. Zatrzymajcie się na tej przedniej — oto cały świat przed nami, a gdzieś tam w nim płynie papierowa łódeczka wypuszczona z wielkiego okrętu. Jako zwiadowca? Niewinna zabawa, jaka przemieniła się w przygodę życia? Nie wiemy, dlaczego malutki stateczek wybrał się na samotną wędrówkę, ani jaki jest jej cel… Choć może to proste? Jaki okręt wciśnie się w namorzynowe lasy, płytkie czy koralowe morza? Czy z wysokości wielgachnej burty da się pogadać z rybami? No nie ma na to sposobu!
Papierowa łódeczka schodzi na poziom miliona zachwycających szczegółów, może przyjrzeć się deseniom na łuskach mieszkańców morza, dotknąć ukwiałów, docenić groźny ogrom fal. Po zmieniających się krajobrazach możecie domyślić się trasy, którą pokonuje. Skoro to komiks dla dzieci, może warto przy okazji śledzić ją palcem na mapie, chociażby tej z wyklejki? Jak we wspomnianym wcześniej wywiadzie powiedział Peter van den Ende, tym razem nie chodzi o to, żeby patrzeć na bohatera komiksu. Patrzcie na świat!
Wydawnictwo Mandioca po raz kolejny wydało piękny, oryginalny komiks, który zabiera nas w wielką podróż przez fantastyczne krainy i czasy. Wędrowiec jest przebogaty wizualnie, a przy tym – jak na historię o morskiej wyprawie – zaskakująco czuły i intymny. Może to dlatego, że z papierowej łódeczki wszystko jest ogromne, ale jednocześnie bliskie, bo takiemu stateczkowi wystarczy byle kałuża, żeby podpłynąć ten ostatni kawałeczek dzielący go od życia.