Londyński wątek
Ludzie znikają. Londyńska policja dokonuje makabrycznego odkrycia w starej, opuszczonej fabryce. Początkowo wszystko wskazuje na to, że odbyła się tam uczta kanibali… Niedługo później dochodzi do serii porwań i zaginięć, a ślady prowadzą do pewnej tajemniczej grupy wyznawców – prawdopodobnie – nieznanego kultu religijnego. Policyjni specjaliści od nietypowych spraw kryminalnych związanych z działaniem sił nadprzyrodzonych prowadzą skomplikowane dochodzenie. Czy czczony przez sprawców zbrodni bożek, przedstawiany jako mężczyzna z głową kozła, jest najtrudniejszym przeciwnikiem dwojga policjantów? A może to wyznawcy kultu religijnego mogą stawiać większy opór? Czy działania Jerry’ego i Dżamili pomogą potencjalnym ofiarom?
Okiem recenzenta
Książka wzbudza ciekawość czytelnika. Ponadto czyta się ją lekko – język jest przyjazny dla odbiorcy (chociaż wzbogacony o wulgaryzmy), opisy są plastyczne (łatwo wyobrazić sobie świat fabularny, jak i bardzo brutalne morderstwa…), a akcja – wartka. Bohaterowie – Dżamila Patel i Jerry Pardoe – dają się lubić. Szczególnie mogą podobać się żarty policyjnego specjalisty! Interesujący jest też wątek historyczny, pozwalający wyjaśnić genezę tytułowych ludzi cienia. Dla ciekawych dodam, że jest on związany z nazizmem. Ponadto w niektórych fragmentach powieści zapewne odnajdziecie nawiązania do polskich realiów. Ludzie cienia mają jednak jeden mankament: w dwóch finalnych rozdziałach kończy się cała akcja. Wielogodzinna lektura prowadzi więc do niewątpliwie szybkiego końca, który – skądinąd – częściowo satysfakcjonuje. Masterton proponuje bowiem czytelnikowi zakończenie otwarte i nieoficjalnie zapowiada, jak można domniemać, kontynuację cyklu, która jak dotąd nie stała się faktem.
W świetle horroru (i makabry)!
Propozycja Domu Wydawniczego Rebis jest zgodna z oczekiwaniami potencjalnego czytelnika. Wydanie ma miękką okładkę, z której patrzy na nas jeden z ludzi cienia. Symbolicznie przykłada on palec wskazujący do ust, nakazując milczenie. Tłumaczenie Piotra Kusia jest w porządku – podobało mi się. Ludzie cienia przypominają nieco recenzowany niedawno cykl Manitou, głównie z uwagi na brutalność przekazu (w tym również drastyczne sceny, motyw kanibalizmu w klimacie gore). W powieści nie pojawia się wiele wątków nadprzyrodzonych, mimo że jest to horror. Ludzie cienia przypominają bardziej serial Z archiwum X, podczas oglądania którego (plastyczność opisów naprawdę pozwala wyobrazić sobie wszystko dokładnie) trzymamy kciuki za londyńskich policjantów i liczymy, że uda się im skutecznie rozwiązać zagadkę porwań i morderstw. Witamy w świecie makabry!