Malownicze fiordy, mroczny klimat, kryminalna zagadka i podróż w czasie – tak w skrócie możemy opisać to, co dostaniemy podczas gry w Draugen. Czy warto sięgnąć po ten tytuł?
Ragnar umie w fabułę
Nim przejdę do opowiadania o samej grze, warto przyjrzeć się jej twórcom. Za Draugen odpowiada niezależne studio założone w 2012 roku w Norwegii – Red Thread Games. Jej głównym scenarzystą i projektantem jest z kolei Ragnar Tørnquist. Wśród graczy jest to postać bardzo dobrze znana. To właśnie dzięki niemu mieliśmy okazję poznać takie tytuły, jak The Longest Journey czy serię Dreamfall. Nic więc dziwnego, że oczekiwania wobec Draugen były duże. Tym bardziej, że projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską, a pieniądze dołożył także Norweski Instytut Filmowy. Jak wiadomo, wysoki budżet to nie zawsze wysoka jakość, ale nadzieje na hit były spore.
Edward i Lissie
W grze Draugen cofamy się w czasie do roku 1923. To właśnie wtedy niejaki Edward Harden, amerykański podróżnik, przybywa do norweskiego miasteczka Graavik. Przed kilkoma laty zaginęła tu jego siostra – Betty. W poszukiwaniach towarzyszy mu jego wychowanka, niezwykle wygadana i ciekawska Lissie. Oboje bardzo szybko odkrywają, że malownicze tereny skrywają mroczną tajemnicę. Z każdą chwilą okolice robią się coraz mniej przyjazne i bezpieczne. Zwłaszcza, gdy odkrywamy, że zaginęła tu nie tylko Betty, ale i cała miejscowa ludność. W tej sytuacja nasza para jest zdana wyłącznie na siebie.
Zwiedzanie czas zacząć
Draugen to gra z gatunku FPP. Wcielamy się w niej w postać wspomnianego już Edwarda Hardena i to z jego perspektywy przyjdzie nam oglądać otaczający nas świat oraz rozwiązywać zagadkę zaginionych osób. Przez cały czas towarzyszyć nam będzie Lissie. To właśnie ona, dzięki swoim tekstom, zapewni więcej rozrywki oraz pomoże odkryć tajemnice Graavik. Jednak nawet bez niej nasze zadanie nie byłoby zbyt skomplikowane. Główną misją w grze jest bowiem… zwiedzanie okolicy. Oczywiście w ten sposób jej nie ukończymy, ale twórcy najwyraźniej chcieli pokazać piękno nordyckich fiordów.
Zadbano tu o najmniejsze detale, a trójwymiarowa grafika prezentuje się naprawdę pięknie. Ponadto zmieniające się pory dnia, a także pogoda, pokażą nam okolicę z różnych perspektyw. Oprócz napawania się widokami dostajemy oczywiście również fabułę. Szkoda, że ta jest mocno uproszczona i liniowa. Sama gra, jak i nasza towarzyszka, prowadzić nas będą od jednego miejsca do drugiego, od tropu do tropu. Trudno będzie się tu pogubić, zabłądzić czy coś pominąć. Brakuje tu także zagadek logicznych, które utrudniłyby zadanie. Przy okazji dość łatwo domyślić się zakończenia. Mało kto będzie tu zaskoczony ostatecznym zwrotem akcji.
Ach, ten klimat!
Pomimo dość prostego i przewidywalnego scenariusza w Draugen jest coś, co nie pozwoli tak łatwo odejść od komputera. To klimat gry. Jest on budowany powoli i wprowadza odpowiednie napięcie. Do tego okraszony został odpowiednio mroczną muzyką skomponowaną przez Simona Poole’a. Zmiany nastroju bohatera łączące się z warunkami atmosferycznymi również robią swoje. A do tego ta opuszczona wioska, którą możemy sobie pozwiedzać. Cały czas czekamy na ten moment, kiedy zza drzwi czy z szafy wyskoczy na nas jakiś wróg chcący zaatakować, a przede wszystkim wystraszyć intruzów. Czy dojdzie do takiego starcia? O tym musicie się przekonać sami. Niemniej jednak twórcy już wcześniej zapowiedzieli Draugen jako thriller psychologiczny i słowa dotrzymali.
Krótka wizyta
Draugen to ciekawa gra, przy której miło spędzicie wieczór. Niestety jest ona dość krótka i już po trzech godzinach zabawa się kończy. W pamięci pozostaną nam z pewnością świetne dialogi bohatera z Lissie, piękne i szczegółowo stworzone okolice, mroczny klimat i dopasowana do niego ścieżka dźwiękowa. Twórcy zafundowali naprawdę ponurą atmosferę oraz prawdziwy thriller trzymający w napięciu i skupieniu. Niestety prosta fabuła i niezbyt wymagający scenariusz mocno psują efekt końcowy. Jak dla mnie Draugen to bardziej interaktywny film, w którym możemy pokierować naszym głównym bohaterem, niż gra, do której byśmy wracali. Ten jeden raz z pewnością warto jednak poświęcić trochę czasu i przenieść się do Graavik.
Za udostępnienie gry do recenzji na PC dziękujemy studiu Red Thread Games.