Ludzkość już wie: Trisolarianie są w drodze, a sofony blokują postęp technologiczny. Na przygotowania zostało niby czterysta lat, ale przyszłość wcale nie rysuje się różowo. Licznik tyka, a zdrajcy nie śpią.
Ciemny las to kontynuacja nagrodzonego Hugo Problemu trzech ciał chińskiego pisarza Cixina Liu. Tym razem za oś fabularną nie służy kreatywnie wykorzystany problem matematyczny, lecz kwestia w gatunku science fiction znacznie bardziej prozaiczna: inwazja obcych. Dzięki przechwyceniu zapisów rozmów Evansa z Trisolarianami, Ziemianie wiedzą już, że w ich kierunku zmierza flota bynajmniej nie o pokojowym nastawieniu. Przybysze wydają się mieć tylko jeden słaby punkt: ponieważ porozumiewają się za pomocą bezpośredniej projekcji myślowej, nie pojmują idei kłamstwa. Stąd przedstawiciele ludzkości wpadają na karkołomny plan: wyznaczają cztery osoby, zwane od teraz Wpatrującymi się w Ścianę, aby w tajemnicy przed wszystkimi, nawet najbliższymi, obmyślili nie tylko sposób na pokonanie Trisolarian, lecz również metodę zamaskowania tego pomysłu przed światem i wrogiem. Inwigilujące sofony są przecież wszędzie, nie mają wglądu wyłącznie do ludzkich myśli.
Ciemny las wprowadza większą liczbę bohaterów niż poprzednia książka, a ci z kolei wydają się lepiej nakreśleni. Gęstsza staje się również siatka intryg, ponieważ każdy z czterech Wpatrujących się w Ścianę zajmuje się projektami na wielką skalę (no… może poza jednym), lecz nic z tego, co długo i skrupulatnie opisuje narrator, nie jest przecież ich celem ostatecznym. Bardzo ciekawe okazały się wątki Luo Ji, mesjasza z przypadku, czyli w gruncie rzeczy leniwego oportunisty, który zupełnie niespodziewanie dołączył do elitarnego grona Wpatrujących się. Mężczyzna ze wszystkich sił próbuje się wykręcić z programu ratowania świata, lecz wpada w pułapkę – cokolwiek nie powie i nie zrobi, uznawane jest powszechnie za „część planu”. Staje się po trosze hedonistą, a po trosze bohaterem bajronicznym, ale co ciekawe – to właśnie jego najbardziej lękają się Trisolarianie. Na uwagę zasługuje także postać Reya Diaza, byłego prezydenta Wenezueli, opętanego obsesją na punkcie broni jądrowej. Ze względu na swoją przebiegłość również zostaje jednym z Wpatrujących się. Cixin Liu maluje tutaj portret bezwstydnego oszusta, szantażysty i terrorysty, a przede wszystkim dyktatora, któremu wydaje się, że kocha swój naród z wzajemnością. Choć postać ta zdecydowanie nie budzi sympatii, to gorzki finał jej wątku każe na nią spojrzeć z więcej niż jednej strony.
Książkę Cixina Liu wyróżnia duża – naprawdę duża – rozpiętość czasowa. To zabieg, którego najbardziej się obawiałam; w końcu nie bez powodu Arystoteles postulował zasadę trzech jedności. W Ciemnym lesie przeskoki wynoszą najpierw po kilka lat, a później – prawie dwieście! Autor sam sobie wysoko ustawił poprzeczkę, ponieważ takie przeskoki łatwo mogą wybić czytelnika z rytmu. Poza tym istniało jeszcze jedno zagrożenie: że opisanie zmian technologicznych i społecznych, jakie zaszły w tym czasie, wypadnie blado i nijak; że zwyczajnie zawiedzie wyobraźnia, która i tak już mocno się napracowała, tworząc wyjściowy świat przedstawiony. A jednak owe przeskoki wyszły gładko, obyło się bez czytelniczej „czkawki”. Częściowo dzięki hibernacji co poniektórych bohaterów, a częściowo dzięki temu, że książkowa przyszłość okazała się z jednej strony diametralnie różna od teraźniejszości, a z drugiej – miała dziwnie znajomy posmak.
Na koniec odniosę się jeszcze do kwestii stylu powieści. Być może pamiętacie, że przy lekturze Problemu trzech ciał wydawał mi się trochę przezroczysty – był to nie tyle zarzut, co stwierdzenie faktu, ale jednocześnie podszyte lekkim rozczarowaniem. W Ciemnym lesie jest inaczej. Już na samym początku, w prologu, autor stosuje niezwykły zabieg: opisuje spotkanie dwojga ludzi… z perspektywy spacerującej po nagrobku mrówki. Znów: karkołomne, ale świetne. Cixin Liu na samym otwarciu pokazuje, na co go stać.
Pozostaje mi więc powiedzieć już tylko jedno: to niesamowite, ale tak – Ciemny las naprawdę jest pod każdym względem lepszy od Problemu trzech ciał.