Jak wspomniałem, Wojna Robinów osadzona została między oboma tomami Wiecznych. Główną osią fabularną jest tutaj konflikt Robinów, zarówno pomocników Batmana, jak i organizacji powstałej po zniknięciu Największego Detektywa Świata, z Trybunałem Sów, mrocznym stowarzyszeniem rządzącym Gotham przy pomocy swoich marionetek. Dick Grayson i reszta robią wszystko co w ich mocy, by ocalić swoje miasto, a także w miarę możliwości wyszkolić dzieciaki udające Robinów. Na ich trop, poza Trybunałem, wpadają też policja i zrobotyzowany Batman (Jim Gordon).
W zasadzie mogę na tym poprzestać, ponieważ album ten składa się z kilku różnych komiksów. Poza faktyczną częścią, Wojna Robinów, znajdują się tu też elementy z takich pozycji jak: Red Hood and the Outlaws czy Teen Titans. Na kartach tego tomu spotykamy, poza czwórką pomocników Batmana, także innych młodych superbohaterów, do których należą chociażby Raven, Beast Boy i Arsenal. Akcja jest bardzo wartka i warta naszej uwagi. Lepiej poznajemy Trybunał Sów, poświęcono mu więcej miejsca niż chociażby w Batman vs. Robin. Zostają nam przedstawione ich motywacje i środki, jakimi dysponują. Ponadto w komiksie tym zaserwowano nam kilka znaczących, fabularnych twistów, z czego jeden dosłownie wgniótł mnie w ziemię.
Graficznie jest różnie. Duża ilość rysowników sprawiła, że niektóre plansze wprost emanują mrokiem, a inne utrzymane są w bardzo cukierkowej tonacji. Za coś takiego daję minus. Rozumiem, że to zbiór kilku różnych komiksów, ale powinny być przynajmniej utrzymane w podobnej, mrocznej tonacji. Spośród tego wszystkiego najlepiej wypadają plansze z tytułowej Wojny Robinów oraz z Red Hooda. Są odpowiednio przygnębiające i ponure. Samo wydanie wpisuje się w tradycje Egmontu, jeśli chodzi o oprawy komiksów. Twarde okładki i świetny papier w środku. Sam rysunek na przedniej stronie nie należy do najlepszych, ale z drugiej strony maska sowy dość dobrze zapowiada głównego przeciwnika serii.
Podsumowując, nie jest to pozycja wybitna, a przynajmniej wypada gorzej w porównaniu z obłędnymi Wiecznymi. Jakkolwiek główna oś fabularna okazuje się naprawdę świetna, to rysunki psują w paru miejscach radość z czytania. Aczkolwiek twist fabularny sprawia, że bardzo chciałbym dostać w swoje ręce komiksy poświęcone Nightwingowi. Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić was do lektury.