Sf jest jednym z moich ulubionych gatunków literackich, z chęcią więc sięgnęłam po nową książkę doświadczonego pisarza Miroslava Žambocha pod tytułem Wojna absolutna. I wiecie co? Przeżyłam wojnę – sama ze sobą, by nie odłożyć powieści w najdalszy najciemniejszy kąt szafy i po prostu o niej zapomnieć.
Głównym bohaterem Wojny absolutnej jest robot bojowy DB 24. Jego sztuczna inteligencja przeradza się w samoświadomość, i świetnie,, tym bardziej że trafiamy do brutalnego świata, gdzie SI zbyt zbliżające się ku człowieczeństwu podlega likwidacji i niewielu mechanicznym udaje się tego uniknąć. DB 24 wykazuje się sprytem i stara się ukryć przed badającymi go ludźmi, że dotarł do momentu, w którym powinien zostać natychmiast zezłomowany, a „towarzyszy” mu w tym pojawiająca się drugoplanowa, moim zdaniem znacznie ciekawsza, postać okrętu bojowego przemieszczającego się pod powierzchnią ziemi. I na tym skończyła się interesująca część książki, a to był dopiero jej początek.
Miroslav Žamboch popełnił poważny grzech – widać, że miał dobry pomysł, ale w ferworze myśli nie potrafił tego przelać na papier. Fakt ten dziwi tym bardziej, że nie jest on debiutantem, a doświadczonym autorem. W efekcie jego starań otrzymaliśmy niestety takie sobie dialogi i jeszcze gorsze opisy.
Po pierwsze, nie wiadomo „kto”. Mianowicie mamy tu walczące ze sobą strony – może dwie, może dziesięć, a może nawet sto… Trudno powiedzieć. DB 24 dołącza do jednej z grup będących częścią konfliktu i nie interesuje go, czyje interesy reprezentuje. Dobrze, jest najemnikiem, jego prawo, skoro dostaje za swe usługi to, czego chce. Gorzej, że nawet czytelnik nie ma możliwości określić czy bohater wybrał dobrze, czy nie, ponieważ brakuje słowa o walczących ze sobą stronach.
Po drugie, nie wiadomo „dlaczego”, co związane jest z punktem pierwszym. Nie tylko nie rozumiemy, jakie idee reprezentują strony toczące boje, ale i o co w ogóle walczą. Wybaczcie, ale „tłuc się, aby tłuc” u mnie nie przejdzie.
Po trzecie, nie wiadomo „gdzie”. Wygląda to tak: DB 24 jest gdzieś w bazie ludzi, do których się przyłączył. DB 24 jest na polu bitwy. DB 24 jest w bazie. Aha. Ale jak trafił na miejsce walki? Ewentualnie jak wrócił? I gdzie w ogóle prowadzona jest ta bitwa?!
Po czwarte, „główny bohater”. Kilka razy cofałam się do opisu z okładki. Czy ja czegoś nie zrozumiałam? Pierwszoplanową postacią miał być rewelacyjny robot bojowy rozpętujący istne piekło na ziemi. No i tyle z zapowiedzi. Rozwijając wątek z poprzedniego akapitu, DB 24 jest na polu bitwy. DB 24 atakuje. DB 24 zostaje trafiony. DB 24 wraca do naprawy. DB 24 ulepsza się, DB 24 jest na polu bitwy… No super. A gdyby was nudziło powtarzanie przeze mnie „DB 24”, może w książce powtórzenia się nie zdarzają, ale jest napisana równie prostym językiem. I nie dajcie się zwieść czysto technicznym opisom, z których nie wszystko zrozumiecie – dla mnie była to tylko przykrywka dla kiepskiej fabuły, zupełnie jakby czytelnik miał nie zauważyć, że coś jest nie tak przez myślenie, że po prostu nie rozumie tego mechanicznego języka.
Zapowiadała się dobra akcja, a skończyło się na kilkudziesięciu niepołączonych wątkach, bez przedstawienia powodów, którymi kierowaliby się bohaterowie. Wojna absolutna stanowczo nie należy do najlepszych książek Miroslava Žambocha i nie polecam zaczynać swojej przygody z tym autorem od niej, gdyż można się łatwo zniechęcić, a w swoim dorobku pisarz ma kilka ciekawych pozycji.