Sylvain Runberg i Grun w komiksie pod tytułem Łowcy Relikwii zdecydowali się ukazać wpływ religii na kosmiczne rasy. Czy motywy wiary, religii, bogów w historii science fiction można uznać za trafiony pomysł?
Kosmiczne religie
Dwieście lat temu we wszechświecie doszło do gwałtownego przewrotu. Czwórka bogów obaliła wszelką władzę, a także zniszczyła wszystkie religie. I tak stali się jedynym bóstwem, któremu każda rasa miała oddawać cześć. Aby umocnić swoją pozycję, powołali Boskie Legiony, pilnujące porządku w całej galaktyce. Oczywiście nie było możliwe, aby ot tak wykorzenić stare wierzenia ze wszystkich ludów. A skoro natura nie znosi próżni, to w niedługim czasie pojawili się łowcy relikwii. Za pieniądze zdobywali bezcenne przedmioty kultu danej religii i dostarczali je ukrywającym się wyznawcom. Do tej grupy zalicza się Xia oraz jej pomocnik Mały Mercur. Są najlepsi w tej branży, dlatego tajemniczy zleceniodawca, to właśnie ich wynajął, aby zdobyli niezwykły przedmiot schowany daleko na galaktycznych rubieżach. Co ciekawe sprowadził także Vitelliusa, byłego legionistę. W ten sposób niezbyt zgrane trio bohaterów wyruszyło na niebezpieczną misję.
Zbędny dezerter
Historia jest ciekawa ze względu na nacisk, jaki autorzy postawili na religie. Bogowie pojawili się znikąd i przejęli władzę nad rządem dusz. Podoba mi się ten pomysł, a także motyw łowców relikwii. Zakazano inne wyznania? Ludzie nadal wierzą w swoje bóstwa, tylko robią to w ukryciu, a na dodatek wynajmują najemników, aby przywozili relikwie świętych. Ciekawa odmiana, bo zazwyczaj łowcy nagród kojarzą się z zabójcami polującymi na przestępców, zdrajców itp. Fabularnie, więc jest całkiem nieźle, gorzej wypada kwestia z bohaterami. O ile Mały Mercur i Xia tworzą zgrany duet – świetnie się uzupełniają – o tyle włączenie do tego składu Vitelliusa wydaje się mało sensowne. Koniec końców za bardzo nie przydał się w tej misji, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że zleceniodawca zachował się bezsensownie, wynajmując go. Poza tym zabawne są momentami utarczki pomiędzy nim a Xią, to jednak jest on strasznym mięczakiem. Mam wrażenie, że został wprowadzony tylko po to, aby dodać kilka zabawnych scen. Za to zakończenie jest satysfakcjonujące, nie dość, że autorzy odkrywają większość kart, łącznie z ujawnieniem tożsamości Małego Mercurego, to jeszcze w sumie zostawiają otwartą furtkę. Ucieszyłbym się z kontynuacji, ale najważniejsze, że chociaż ta opowieść nie zakończyła się w sztampowy sposób, którego się spodziewałem.
Urokliwe galaktyki
Rysunki Gruna są przepiękne. Jeśli ktoś chce odkryć piękno galaktycznych światów, to powinien sięgnąć po Łowców Relikwii. Każda planeta, każde stworzenie prezentuje się magicznie, a sceny walki, pościgów, wybuchów są epickie! Z przyjemnością patrzyłem na każdy kadr. Najbardziej ubolewam, że aż dwóch z trzech głównych bohaterów to ludzie, bo rysownik jest specjalistą przede wszystkim od anatomii obcych. Do wydania nie mam żadnych zastrzeżeń, tym bardziej że na końcu zamieszczono przepiękne szkice, a im więcej jego rysunków, tym lepiej. Według mnie warto przede wszystkim przeczytać tę pozycję ze względu na oprawę graficzną, która ma w sobie po prostu coś magicznego.
Czy warto polować na relikwie?
To dość krótki komiks, a nie wspomniałem jeszcze o kilku ciekawych rzeczach. Między innymi warto dodać, że Xia jest wyznawczynią Metaciągu. Wyznawcy tej religii piją dużo alkoholu i w większości giną z powodu marskości wątroby! Dla takich nietypowych pomysłów warto sięgnąć po ten komiks. Co prawda jeden z bohaterów trochę odstaje od reszty, ale na szczęście najważniejszymi bohaterami jest Xia i Mały Merkur, a oni świetnie ze sobą współpracują. Aż chciałoby się dowiedzieć, jak stali się najlepszymi łowcami relikwii. Lost in Time zaserwowało miłośnikom science fiction kolejną znakomitą pozycję!