Weźcie stroje kąpielowe – tym razem zostaniemy z Dorą w Trójprzymierzu na dłużej. Z drugiej strony, nie nadmuchujcie za dużo zabawek, najpierw trzeba będzie bowiem zająć się kolejnymi kulawymi kaczuszkami. Tym razem do tej kategorii awansują wiekowe, szlachetne, bardzo eleganckie wampiry. Wilczemu stadu też przyda się trochę sprzątania. Czas zakasać rękawy i zabrać się za ustalanie, jak po raz kolejny uratować świat.
Czas wrócić do domu
Dora Wilk stawała już naprzeciwko aniołów, demonów i bogów. Tym razem starcie będzie dużo bardziej kameralne. Wiecie, jak to bywa – kiedy wy zajmujecie się ratowaniem planety, czasem jakieś gnojki narobią wam na wycieraczkę. Co gorsza, popsują krewnych i znajomych. Właśnie coś takiego zdarza się rudowłosej wiedźmie. Ktoś zabija wampiry. Być może to problem między krwiopijcami, tylko co z tego – nie żyjemy przecież w średniowieczu, żeby załatwiać wszystko ostatecznymi metodami. W końcu istnieje urząd Namiestniczki, a jej gościnne występy być może przyczynią się do popularyzacji cywilizowanych metod negocjowania, kto kogo mniej lubi.
Sprawy zaczynają śmierdzieć także dużo bliżej samej Dory – ktoś w jej stadzie wilków bardzo, ale to bardzo jej nie lubi. Wiedźma dostanie w kość, rykoszetem oberwie się też innym. Dotąd myślała, że bycie honorową alfą polega na zostawieniu wilków ich własnym sprawom i po prostu nieprzeszkadzaniu. Teraz zobaczy, że nie ma tak łatwo. Z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność… a może odwrotnie? Przecież rodzina, także patchworkowa, to przede wszystkim bliskość, nie tylko obowiązki.
To nie jest odcinek dla zakochanych
Dotąd Jadowska przyzwyczaiła nas, że jednym z ważnych wątków heksalogii jest relacja Dory z Mironem i Josuą. Teraz jesteśmy na etapie regularnego romansu pomiędzy wiedźmą i diabłem, można by się wobec tego spodziewać, że przynajmniej tu będzie spokój. Niestety. I mocno mnie to zawiodło. Głównie dlatego, że bez tego elementu książka mocno traci na byciu „jedzeniem na pocieszenie” dla głowy. Zrobiło się naprawdę mrocznie, trudno, dramatycznie… Jakoś nagle dopadła tę serię dorosłość, na którą nie byłam przygotowana.
Tym razem nie traficie też na zbyt wiele popkulturowych smaczków – co prawda będzie o wampirzej modzie, ale bez seriali. Nastrój zrobi się raczej skandynawsko-kryminalny, rozważania o rodzinie będą poważne – to niewątpliwie wpływ wilków, które absolutnie nie mają niczego wspólnego ze Zmierzchem. Nie ma się co upierać, żeby Dora była tu Bellą i miała cokolwiek wybierać. To poważna dziewczyna, bierze wszystko, a potem sobie jakoś układa. No, kto by oddawał wilki? Albo wampiry?
Z naciskiem na wszystko
Jeśli ktoś miał dotąd wątpliwości, czy heksalogia nie zawiera ukrytego przesłania dotyczącego różnorodności, teraz zdobędzie pewność. To radykalnie akceptująca postać, ta Dora. Nie wolno się gryźć, bić słabszych, mordować w imię władzy – ale w ramach cywilizowanych stosunków wszystko powinno zostać. W rodzinie lub wśród przyjaciół. I jeszcze jakby się dało to zorganizować w miarę demokratycznie, to już w ogóle bajka. Chyba największą zaletą czwartego tomu serii jest właśnie możliwość wejścia głębiej w społeczności wampirów i wilków. Życie tych magicznych istot jest obwarowane wieloma nakazami, zakazami i pomniejszymi regułami. Nie wszystkie da się obejść, a nawet nie zawsze warto. I chociaż Dorę uwierają ściśle wyznaczone ramki, ze wszystkich sił postara się umościć wśród nich jak najwygodniej.
To nie jest mój ulubiony tom heksalogii – trochę za dużo się dzieje, ton jest bardzo poważny, jeden z bohaterów zachowuje się jak idiota, ale jego zachowanie nie zostaje przepracowane. Może w kolejnym tomie… Z drugiej strony Wszystko zostaje w rodzinie ma charakter podsumowania, książki jakby granicznej, bo większość wątków przewijających się w poprzednich zostaje tu ładnie domknięta. No i dostajemy eleganckie przesłanie pod hasłem „kochajmy się wszyscy”.