Oko otchłani
Jedyny nieco naciągany element książki Łukasza Czarneckiego to blurb sugerujący jakieś głębsze zatrucie mrokiem głównych bohaterów. Tymczasem mamy tu do czynienia z opowieścią o rzetelnie wykonujących swoją pracę policjantach usiłujących walczyć z demonami na przekór polityce i kultystom. A to, co spogląda na nas z okładki, to być może jakiś Wielki Przedwieczny, bo demony zostały zaadoptowane z bardzo znanego uniwersum. Boicie się, że nie czeka was nic oryginalnego? Niepotrzebnie!
Apostata wręcz roi się od odniesień do innych uniwersów, zapożyczeń czy easter eggów. Napisał go historyk, redaktor „Nowej Fantastyki”, więc wiktoriańskie tło i lovecraftowskie demony zostały ograne przez niego profesjonalnie. Zaludnił swój świat szalonymi złolami i ciężko pracującymi bohaterami. Postaci pierwszoplanowe napisane są świetnie, kolejne różnie, jednak całość niewątpliwie ma sens i tworzy obraz spójnego, pełnego problemów społeczeństwa. Wiedza o Ekumenie, toczących wojnę Republice i Cesarstwie oraz o bogach i innych istotach sączona jest w czytelnika stopniowo, ale skutecznie. To uniwersum, które zasługuje na rozwinięcie, prequele, sequele i spin-offy.
Policjanci i kultyści
Zasadniczy zarys fabuły poszczególnych rozdziałów jest tu po marvelowsku prosty — wyznawcy demonów usiłują doprowadzić do zagłady miasta, państwa lub totalnej apokalipsy, tymczasem władze usiłują ich powstrzymać. Skąd ten pęd ku śmierci? Możemy zgodzić się z Freudem, że to przyrodzony element bycia człowiekiem, bo akurat nad tym się Czarnecki nie skupia. W końcu… czy w świecie, gdzie bogowie i piekło są niemal namacalne, da się w ogóle zastanawiać nad wiarą? I tu was zaskoczę – można, Ekumenę od wieków wyniszcza wojna religijna. I jeśli bohaterowie spoglądali w jakąś otchłań, to najpewniej na polu bitwy. Teraz pozostała im codzienna praca, tropienie kolejnych kultów, rozbijanie sabatów, zapobieganie pojawianiu się demonicznych emanacji lub sprzątanie ich skutków.
Apostata został napisany z wielką dbałością o język i szczegóły tła. Od razu zauważycie, że autor wie o swoim świecie i postaciach znacznie więcej, niż nam mówi. Pełno tu smaczków, czasem w postaci reprodukcji artykułów gazetowych czy pamiętników znanych osobistości Republiki. Wiedzę tła zdobędziecie tu poza tym mimochodem, chwytając zręcznie rozproszone wspomnienia, wątpliwości czy zgryzoty różnych bohaterów, odczytując ich wzajemne animozje i śledząc sposób poruszania się po mieście.
Czarnecki łączy tu kilka gatunków, przede wszystkim horror i kryminał noir, steampunk i pełne magii fantasy. W efekcie dostaliśmy spójną historię urban fantasy w niby-wiktoriańskich czasach, bardzo anglofilską, choć z antykolonialną refleksją. To gęsta proza, wciągająca i nastrojowa. Immersję może zaburzyć następująca gdzieś w połowie zmiana głównego bohatera, ale zapewniam, że obaj są intrygujący i wielowymiarowi.
Apostata to z jednej strony bardzo klasyczny steampunk, z drugiej – patchwork gatunków i motywów pozszywany mocną nicią konsekwentnego, bogatego języka. Z interesującymi bohaterami i bardzo rozbudowanym światem, który Czarnecki dawkuje czytelnikowi, żeby go nie przytłoczyć. Znajdziecie tu zarówno fanfik Lovecrafta, jak i oryginalne odautorskie rozwiązania.