W zeszłym roku Ari Aster z impetem wdarł się na salony horroru. Choć jego pierwszy film grozy – Hereditary – nie zdobył żadnych znaczących nagród, to i tak okazał się jedną z najciekawszych i najoryginalniejszych pozycji ubiegłego lata. Na jego kolejne, nietuzinkowe jak na współczesne produkcje dzieło, nie musieliśmy zbyt długo czekać. Nie tak dawno do kin trafił Midsommar. Jak prezentuje się nowy obraz obiecującego reżysera?
Podróż w głąb szwedzkiego folkloru
Ekspozycję u Astera rozpoczyna mocny rodzinny dramat. W tajemniczych okolicznościach rodzice Dani ponoszą śmierć tuż po tragicznym samobójstwie jej siostry. Zrozpaczona młoda dziewczyna popada w histerię. W trudnych dla niej chwilach może liczyć na wsparcie swojego chłopaka Christiana. Kilka miesięcy po traumatycznych wydarzeniach para i ich znajomi wybierają się na wycieczkę do szwedzkiego miasteczka Hålsingland, zaproszeni przez wspólnego przyjaciela ze studiów imieniem Pelle. Nie spodziewają się jednak tego, że podróż będzie niezwykle mistycznym i destrukcyjnym skokiem w otchłań pogańskich wierzeń i obrzędów, doświadczeniem, które na zawsze zmieni ich życie.

Źródło: slantmagazine.com
The Wicker Girl
Midsommar na poziomie koncepcji przypomina nieco Kult Robina Hardy’ego. Jednak w odróżnieniu od niego jest filmem zdecydowanie głębszym i bardziej rozbudowanym. Produkcja Ari Astera to nie tylko kolejny naprawdę udany horror, ale również brawurowa psychodrama, w której od początku do końca jesteśmy uczestnikami przerażających wydarzeń, gdzie wszystko jest z góry ustalone, między innymi cykl życia, funkcje społeczne, a nawet związki seksualne – wobec czego nie pozostaje nam nic innego jak przyglądać się ich przebiegowi i wyczekiwać nieuchronnego końca. Doświadczamy w ten sposób niezwykle silnych emocji, mających swoje źródło w ludzkich dramatach i relacjach interpersonalnych. Z każdą minutą odczuwamy narastające napięcie pomiędzy bohaterami tego pogańskiego spektaklu i obserwujemy rozwój akcji z mniej lub bardziej skrywaną satysfakcją lub zniesmaczeniem. Największą rolę do odegrania w całym przedstawieniu będzie miała Dani, czego domyślamy się już na wstępie. To jej los przesądzony zostanie w tych demonicznych praktykach. Właśnie ona, najbardziej doświadczona przez życie, przejdzie metamorfozę, poprzez kult odnajdzie swoje miejsce na ziemi i dostąpi metaforycznego katharsis. Stanie się jednocześnie prawdziwą, despotyczną femme fatale, niosącą zgubę pozostałym.

Źródło: m.media-amazon.com
Coś więcej niż horror
Ari Aster po raz drugi udowodnił, że jest nietuzinkowym reżyserem z wyrafinowanym poczuciem estetyki. Midsommar to kolejne dzieło, które wykracza poza ramy współczesnego kina grozy, zachowując przy tym koherencję. Z pedantyczną wręcz manierą poszerza gatunkowe ścieżki horroru o aspekty związane z psychologią głębi, filozofią egzystencjalną i fatalistyczną oraz relatywizmem moralnym. W duchu dekadenckiej myśli ukazuje proces rozpadu więzi społeczno-emocjonalnych, pesymistyczną wizję zagłady bohaterów, a wraz z rozwojem sytuacji – całkowitą degrengoladę hermetycznej mikrospołeczności fanatyków. Twórca niespiesznie prowadzi swój spektakl, czyniąc go prawdziwie głębokim, mistycznym, sensualnym i transcendentalnym przeżyciem. Tym samym stajemy się aktywnymi uczestnikami wydarzeń, partycypujemy w tym pradawnym kulcie, poznajemy lokalny folklor i przechodzimy przez wszystkie etapy demonicznego rytuału, czując nieuchronną zagładę zgromadzonych. Podczas tej niezwykłej podróży z podziwem obserwujemy krajobraz uwieczniony na niesamowicie klimatycznych zdjęciach Pawła Pogorzelskiego, chłoniemy chóralne dźwięki Bobby’ego Krlica oraz zachwycamy się nieprzeciętnymi umiejętnościami dramatycznymi i ekspresyjnymi głównej bohaterki. Fabularnie przewidywalny obraz, w którym każdy najmniejszy element ma rytualny charakter, jest nie lada wyzwaniem dla odbiorców artystycznych i zmysłowych wrażeń. Co więcej, przekaz zostaje wzmocniony poprzez dosadne środki wyrazu w postaci mocnych scen gore, będących odzwierciedleniem moralnego upadku świata oraz bestialstwa społeczeństwa. Wszystkie te wewnętrzne doświadczenia nabywamy w trakcie ponad dwugodzinnego seansu.

Źródło: media1.popsugar-assets.com
Liczne podobieństwa
Ciężko nie doszukiwać się podobieństw Midsommar do zeszłorocznego Hereditary. W obu przypadkach ekspozycję rozpoczyna rodzinny dramat, który stanowi fundament opowiadanej historii. Charakterystyczny dla filmografii Astera epilog ma za zadanie zasiać w umysłach odbiorców ziarno niepokoju i ciekawości. Inne analogie dotyczą poruszanej tematyki, mocno ukierunkowanej na wszelkie zagadnienia związane z okultyzmem, kultem, fanatyzmem czy demonologią. Również sposób prowadzenia fabuły jest z góry ściśle określony – akcja od samego początku aż do końca toczy się obranym torem. Podobnie sytuacja wygląda w przypadku zakończenia, stanowiącego pompatyczną finalizację opowieści, wynikającą z przebiegu i rozwoju poruszanych wątków, będącą zarazem wyrazem swoistego, awangardowego stylu reżysera. Części wspólnych należy także szukać w wykorzystywanych technikach projekcyjnych. Liczne, płynne przejścia kadrów, zmiany ustawienia kamery ukazujące wydarzenia z możliwie różnych pozycji i perspektyw to najbardziej rzucające się w oczy zastosowane elementy techniczne. Mimo wielu, jak widać, istniejących powiązań Midsommar nie jest horrorem wtórnym. Wręcz przeciwnie, brawurowo rozszerza ramy kina grozy, hołdując przy tym klasyce gatunkowej ekspresji.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy sieci kin Cinema City.