Lake Mungo
Kiedy pierwszy raz dowiedziałam się o Lake Mungo, do produkcji podeszłam dość sceptycznie. Film miał premierę w 2008 roku, w związku z czym nie liczyłam na zachwycające efekty specjalne czy imponujące wykonanie, zwłaszcza biorąc pod uwagę średnie oceny w sieci. Produkcja ta zachęciła mnie jednak z uwagi na moją ulubioną formę „dokumentu”, która nadaje autentycznego, kryminalnego charakteru. Ostatecznie nie zawiodłam się, a Lake Mungo trafił na listę moich ulubionych horrorów.
Film opowiada historię zwykłej rodziny, której codzienne życie zostało zaburzone tragicznym wydarzeniem. W trakcie wspólnego weekendu, nad jeziorem, szesnastoletnia Alice Palmer utonęła, pozostawiając rodzinę i znajomych w głębokim żalu. Wkrótce po jej śmierci w domu Palmerów zaczynają dziać się niewyjaśnione zjawiska, a na światło dzienne zaczynają wydostawać się sekrety skrywane przez nastolatkę. Szybko okazuje się także, że okoliczności, w których Alice zginęła, były czymś więcej niż nieszczęśliwym wypadkiem.
To, co w filmie zaciekawiło mnie najbardziej, to właśnie stylizacja na film dokumentalny, nadający produkcji autentyczności. Mimo braku scen grozy, film trzymał w napięciu. Zdjęcia i nagrania pokazane w filmie, ukazujące paranormalne zjawiska, są o tyle subtelne, że widz skupia całą swoją uwagę, żeby zobaczyć najdrobniejsze szczegóły. Co ciekawe, fragmentem, który pozostawił po sobie najbardziej niepokojące wrażenie, były napisy końcowe – choć film jest dość długi, warto dotrwać do końca! – Elżbieta Kutarska

Źródło: diaboliquemagazine.com