Poprzednia dekada, a zwłaszcza jej początek, jest znana widzom Cartoon Network jako złoty okres naprawdę ciekawych kreskówek zarówno pod względem treści, jak i kreski. To właśnie wtedy mogliśmy oglądać Justice League The Animated Series oraz jej kontynuację Justice League Unlimited, jaka stanowiła spełnieni marzeń każdego fana DC Comics, bowiem nie tylko była fabularnie lepiej dopracowana niż poprzedniczka, ale też wprowadzała mniej znanych bohaterów ze „stajni”, z której pochodzi Batman czy Superman. Obecnie Warner Bros. próbuje wskrzeszać animowane seriale, w tym również te superbohaterskie.
Światła, kamera, akcja!
Minął ponad rok (od grudnia 2016), odkąd serial miał swoją premierę, i warto dodać, że na polskim Cartoon Network odbyła się ona wcześniej niż na tym amerykańskim czy brytyjskim. Justice League Action zyskała przychylne opinie, ale nie zwróciła zbytniej uwagi fanów, gdyż jest to zupełnie inny typ telewizyjnej serii animowanej niż ta sprzed dziesięciu lat. Owszem, została zachowana zasada około dwudziestominutowej emisji, jednakże taki odcinek nie ma fabularnej spójności. Składa się z dwóch mniejszych, odrębnych treściowo części, trwających po jedenaście minut. W założeniach twórców owa produkcja została tak pomyślana, aby była łatwa dla dziecięcego odbiorcy, jednocześnie śmieszyła dorosłych oraz pozwoliła poznać uniwersum DC dla laika, który chciałby zgłębić panteon superbohaterów tego uniwersum. Dosłownie liczył się humor i akcja. Akurat to nowy serial animowany DC zapewnia w stu procentach. Każdą historię zaczynamy wrzuceni w wir akcji, liczne dialogi przeplatane są żartami. Oglądając cały pierwszy sezon, składający się z pięćdziesięciu dwóch odcinków, łatwo zauważyć, że mimo występowania jakiegoś małego „łącznika” między kolejnymi epizodami, bez trudu zrozumiemy też randomową przygodę bez zbytniej znajomości poprzednich.

Kadr z serialu „Justice League Action”
Nostalgia
Jak już wcześniej wspomniałem, ową produkcje przeznaczono w dużej mierze dla młodszych widzów. Niemniej możemy zaobserwować, że producenci dobierają elemnty fabuły dość rozmyślnie i rzadko okazuje się ona „głupowatą papką”. Dorosły fan animowanego uniwersum DC również zauważy (choćby w napisach końcowych), że za powstanie serii odpowiadają znane persony, w tym Paul Dini, Butch Lukic i Alan Burnett, a sama kreska jest nowa, ale widać, że rysownicy oddają hołd tym produkcją z Ligą Sprawiedliwości, które pojawiła się w poprzednich produkcjach. Podczas gdy bardziej „dorosłe” filmy DC wydają się być często skąpe w paletę kontrastowych kolorów, tak Justice League Action w ciekawy sposób prezentuje kolory jasne i ciemne. Tła są czasami imponująco nastrojowe, a specyfika „trykotów” trójcy superbohaterskiej drużyny to coś perfekcyjnego i dosłownie wyjętego z komiksu. Tak samo mamy z dubbingiem. W angielskiej wersji Batmana dubbinguje Kevin Conroy, zaś w polskiej stary dobry Radosław Pazura. Podobnie jest z Jokerem w wykonaniu Marka Hamilla lub po polsku Jarosława Domina. Do „znajomego worka” możemy też wrzucić stare, nostalgiczne nutami oraz inne easter eggi. W odcinku Time Share Mroczny Rycerz przybiera taką postać, jak na końcu czołówki Batman: The Animated Series, przy akompaniamencie tej samej melodii, jak w serialu z początku lat dziewięćdziesiątych. Ciekawe wydaje się też alternatywne parowanie przeciwników. Jak dotąd było nie do pomyślenia, że w jednym odcinku naprzeciw siebie stanie generał Zod ze swoimi sługusami, zaś Kryptończyków spróbują zatrzymać Ronnie Raymond/Martin Stein Firestorm, Jaime Reyes a.k.a Blue Beetle oraz Stargirl, toczący z nimi pojedynek na śmierć i życie w Twierdzy Samotności. Kto zna historie DC, niech wie, że czeka go więcej niż jedna taka niespodzianka.