Ta niewielka produkcja była dostępna już od 2016 roku, jednak dopiero w marcu tego roku otrzymaliśmy pełnoprawną wersję. Nie jestem wielkim fanem motoryzacji, jednak sam pomysł na grę chwycił mnie za serce. W końcu mogłem zasiąść za kierownicą. Czy 2 lata w early accessie pomogło tej produkcji?
Słuchaj wujka!
Dzwoni budzik. Wczesna pora, jakaś 5-6 nad ranem. Wstawaj, musimy jechać! To krzyki naszego wujka Luftiego, który zdecydował się porzucić dotychczasowe życie i spróbować dorobić się w nowym, postkomunistycznym świecie. No nic, wstajesz i pod jego czujnym okiem uczysz się obsługi swojej laiki. Jak przygotować silnik do trasy, zmiana opon, uzupełnianie paliwa. Standard. A później wy i cała Europa.
Tak zaczyna się gra od Grega Pryjmachuka. Fabuła jest wybitnie prosta. Dwójka ludzi próbuje w nowym świecie odnaleźć szczęście i bogactwo. Nasz wujcio często rzuca różnymi komentarzami, które czasem nawiązują do faktycznej sytuacji z lat 90 ubiegłego wieku. Jeśli bardzo ciekawi nas opowieść, tu i ówdzie napotkamy małe podpowiedzi czy to z życiorysu wujka, czy z sytuacji na świecie. Czasem sprzeda porady co do ulepszania naszego pojazdu lub dlaczego warto zaglądać do porzuconych samochodów.
Jednak wróćmy do tego, co jest najważniejsze — jeżdżenie trabantem. Nie jest to wierny symulator poruszania się pojazdu bez wspomagania, ani gra sportowa. Jeździ się… prosto. I całkiem przyjemnie. Czasem wpadniemy w poślizg lub źle wycofamy, jednak nie mamy nacisku na realizm lub wyczucie pojazdu. Proste sterowanie i niezbyt rozbudowany system fizyki jazdy. Ważniejsze jest jednak, by pilnować stan auta, a przy okazji naszych funduszy. Jak się okazuje, nie jest to całkiem proste.
Oooo, skrzyneczka
W grze występują lootboxy. Jednak nie w takiej postaci, jak nam się wydaje. Po świecie są porozrzucane skrzynki zawierające losową zawartość. Te lepsze są zabezpieczone kłódką i aby je zdobyć, musimy wyposażyć się w łom. Są też prostsze, ale z o wiele mniej cennym łupem zaklejony zwykłą taśmą.
Gdy dorwiemy się do takowej i chcemy sprzedać łup, musimy załadować je do naszego bagażnika. Ten oczywiście ma określony limit pojemności. Czasem warto się porządnie zastanowić, czy warto ryzykować i zostawić podnośnik, czy jednak zadowolić się mniejszym zarobkiem i mieć pod ręką zestaw do naprawy. A jeśli coś się zepsuje to… spory kłopot. Miałem sytuację, że kilka kilometrów od miasta padł mi silnik. Kompletnie. Biegałem przez 30 minut w tę i z powrotem, by naprawić go, a następnie wrócić na trasę. W środku nocy. W strugach deszczu. Zostawiwszy biednego wujaszka w całkowitej ciemności, na środku torów. Na szczęście pociągi nie kursowały.
Takich przygód będziecie mieć sporo w Jalopy, bo nie da się przewidzieć wszystkiego. Na trasie czasem spotkamy porzucone pojazdy, w których znajdziemy albo części, które będą się do czegoś nadawać, albo nie. Jednak czasem warto zaryzykować, bo po naprawie mogą się okazać dużo lepsze niż to, co obecnie mamy pod maską.
A warto inwestować w mocniejsze części, bo dzięki temu mniej wydamy na naprawy. Aby jednak zakończyć dzień (inaczej rozdział), musimy zapłacić za pensjonat. Co oznacza, że trzeba mieć gotówkę zawsze pod ręką i nie szaleć z zakupami. Łatwo doprowadzić do sytuacji, gdzie mamy sporo pieniędzy i ulepszymy nasze autko. Później okazuje się, że nie stać nas na naprawę silnika lub uzupełnienie paliwa. Czasami można się obłowić znajdując zakazane towary w danym kraju (np. w Czechach wino). Jednak nie warto bawić się w kontrabandę — na granicy dość szybko strażnicy wręczą nam spory mandat i zabiorą łupy. I nie ma tajnych dróg szmuglerskich. Warto się zastanowić kilka razy, zanim wyruszymy w trasę. Najgorsze, co może nas spotkać, to utknięcie w połowie drogi.
Ciężka trasa….
Niestety, Jalopy niewiele się zmieniło przez te dwa lata. Pamiętam swoje pierwsze gameplaye i nie licząc, że na drodze zaczęły się pojawiać 2-3 pojazdy na krzyż, większe mapki i parę nowych elementów do sprzedaży, nie zmieniło się nic. Tak naprawdę po 2 godzinach gry widzieliśmy już wszystko. Wyjeżdżamy, zbieramy fanty w trasie, naprawiamy auto i sprzedajemy przedmioty. Kolejna granica odhaczona. Wybór trasy niewiele się różni. Nie spotkamy ciekawych postaci i nie będziemy uczestniczyć w niezwykłych wydarzeniach.
Szczerze? Nie mam pojęcia, komu polecić tę grę. Osobiście zaintrygował mnie pomysł, który jest fajnym sposobem na chwilę relaksu po ciężkim dniu. Rozsiąść się i pojeździć po Europie. Jednak granie w nią dłużej niż 20 godzin to musi być przejaw ogromnej miłości do trabantów.

Grę kupicie na GOG.com