Wybierając się na Obecność 3, znacie pewnie poprzednie części serii. Jeśli nie, przybliżę Wam pokrótce, z czym mamy do czynienia. W filmach tych, opatrzonych mianem „historii opartej na faktach”, oglądamy pracę Lorraine i Eda Warrenów, czyli współdziałających z Kościołem świeckich ekspertów od opętań i wszelkich innych zjawisk nadprzyrodzonych czy demonicznych. To właśnie oni zmierzyli się, między innymi, ze słynną lalką Annabelle. Niczym detektywi, podejmują oni sprawy zgłaszane im przez prywatne osoby dręczone przez złe moce, a następnie uwalniają je od utrapienia, dzięki wiedzy i sile duchowej Eda oraz zdolnościom mediumicznym Lorraine.
Zagadka inna niż wszystkie
Pierwsze sceny od razu rzucają nas w wir akcji – patrzymy, jak się wydaje, na końcowy etap pracy małżeństwa z rodziną owładniętego przez demona kilkuletniego chłopca, Davida. Jego „lokator” jest już ewidentnie rozwścieczony, zsyłając nań przerażające wizje i przymuszając do potencjalnie morderczej agresji wobec domowników. Zapada decyzja o konieczności natychmiastowego przeprowadzenia egzorcyzmu, a Warrenowie ściągają na miejsce księdza. Rytuał nie przebiega jednak zgodnie z planem, a choć dziecko wydaje się uzdrowione, już po kilku dniach dochodzi do tragedii, i to bez udziału małego Davida.
Teraz mroczne siły skupiają się wokół Arnego, obecnego przy egzorcyzmie młodzieńca, zaręczonego ze starszą siostrą wspomnianego wcześniej chłopca. Do Eda niebawem dociera, że demon zachowuje się zupełnie niestandardowo, zaś ani Arne, ani David nie padli najwyraźniej ofiarą opętania. Warrenowie muszą jak najszybciej odnaleźć się w nowej sytuacji i kontynuować śledztwo, gdyż niebezpieczeństwo rośnie z każdym dniem, a wszystko wskazuje na to, że tym razem diabelskimi mocami zawiaduje śmiertelnik o nieodgadnionych, lecz złowrogich intencjach.

Źródło: screenrant.com
Wciąż solidnie, wciąż zachowawczo
Choć od czasów pierwszej i drugiej części Obecności zmieniono reżysera i scenarzystów, poziom i charakter kolejnego filmu z tej serii pozostaje bardzo podobny. Używając szkolnego porównania, powiedziałbym, że większość aspektów tego tytułu zasługuje na „czwórkę”. Gra aktorska stoi na dość wysokim poziomie, znajdziemy tu kilka ciekawych lub wizualnie pięknych kadrów, historia angażuje i utrzymuje w napięciu, twórcy też dość poprawnie balansują pomiędzy akcją i topornymi jump scare’ami, a budowaniem tajemniczej i niepokojącej aury osaczenia. Niestety, temu wszystkiemu po prostu brakuje charakteru i czegoś wyraźnie ponadprzeciętnego, co wcisnęłoby widza w fotel i zapadło mu na dłużej w pamięć. Dokładnie to samo można było zresztą powiedzieć o poprzednich Obecnościach…
Moim zdaniem główną słabością części trzeciej jest lęk przed zbyt wyraźnym odejściem zarówno od sztampy, jak i „normy” przyjętej dla tej konkretnej serii. Ja sam z radością przyjąłem fakt, że tym razem nie będziemy przez cały film dusić się w jednej lokacji i usiłować „dogadać się” z istotą, która tam straszy. Środkowe fragmenty fabuły, koncentrujące się na terenowym śledztwie Warrenów, zdobywaniu informacji i łączeniu wątków oglądało mi się najprzyjemniej i budziły one we mnie luźne, ale bardzo pozytywne skojarzenia z kinowymi adaptacjami dzieł Dana Browna, jak Kod da Vinci czy Anioły i Demony. Oczywiście to nie ten sam kaliber złożoności intrygi, lecz i tak nietrudno było dać się na chwilę porwać poszukiwaniu wskazówek i zgadywaniu, o co tu właściwie chodzi…
Rozczarowałem się więc, gdy w pewnym momencie opowieść po prostu „samoczynnie” wskoczyła na tory sekwencji finałowej, a rozwiązanie zostało bohaterom podane na tacy, drogą nagłego olśnienia. Tym bardziej, że w ogóle ów końcowy splot wypadków oraz tożsamość głównego antagonisty wydały mi się naciągane i niezbyt klimatyczne, psując nieco wrażenia z seansu jako całości. Nie był to zresztą jedyny tego rodzaju zgrzyt, na jaki zwróciłem uwagę, ponieważ pierwszy pojawił się już na samym początku.

Źródło: polygon.com
Przepraszam, czy to aby nie dziura w fabule?
Jako że nad zakończeniem nie mogę się zanadto rozwodzić ze względu na spoilery, pochylmy się nad sekwencją otwierającą film, która także nastręcza pewnych problemów. Kilkunastominutowy wstęp zawiązujący akcję ukazuje nam zakończone pozornym powodzeniem wypędzanie złej istoty z Davida. Dowiadujemy się jednak, że mamy do czynienia nie z opętaniem, lecz klątwą, a ta przenosi się na Arnego, gdy ten w krytycznym momencie zaprasza demona do wnętrza siebie, by uratować zarówno chłopca, jak i przegrywającego z mroczną siłą Eda. Z tego niestety wynikają dwie nielogiczności.
Po pierwsze, przeniesienie klątwy pozostaje niezauważone przez wszystkich z wyjątkiem Arnego oraz pozbawionego przytomności i czasowo odizolowanego w szpitalu pana Warrena, dochodzącego do siebie po ataku serca. Wydaje się całkowicie absurdalne, że ani ksiądz prowadzący egzorcyzm, ani doświadczona w podobnych sprawach pani Warren nie zastanowili się nad tym, w jaki właściwie sposób rytuał dopełnił się i podziałał, jeśli ich oboje ogłuszono w jego trakcie, a Ed został powalony na podłogę i prawie postradał życie.
Po drugie zaś, na dalszym etapie fabuły dowiadujemy się, iż kolejność i tożsamość przeklinanych ofiar miała dla antagonisty kluczowe znaczenie. To niestety zupełnie nie ma sensu w świetle faktu, że przejście demona z Davida na Arnego było efektem impulsywnego działania tego ostatniego i nie mogło zostać zaplanowane czy nawet przewidziane przez osobę, która nakładała klątwę. W końcu to nieco zbyt duży łut szczęścia, że przy egzorcyzmie akurat znalazł się odpowiedni bohater i do tego jeszcze sam postanowił wziąć złe moce na siebie, nie sądzicie?

Źródło: vervetimes.com
Nie jest gorzej, nie jest lepiej
Obeszło się bez rozczarowań, ale i bez jakiejkolwiek poprawy, pomyślałem, opuszczając salę kinową po seansie Obecności 3 i porównując ją z moimi wrażeniami po dwóch wcześniejszych częściach. Pomysł na historię jest trochę inny, dzięki czemu w formie maratonu nie powinniśmy się specjalnie nudzić, oglądając całą serię, a i ogólna jakość filmu też nie plasuje się poniżej poprzedniczek. Wybierając ten tytuł przypuszczałem, że dobrze wiem, na co się piszę i cóż… miałem rację. Jeśli zależy Wam po prostu na zobaczeniu jeszcze jednej Obecności, będziecie zadowoleni. Jeżeli jednak liczycie na jakieś istotne innowacje albo wręcz na nowatorstwo w skali całego gatunku horrorów, to nie, do tego bardzo tu daleko. Czy nas to cieszy, czy też nie, to sequel bez niespodzianek!
Na film Obecność 3: Na rozkaz diabła zapraszamy do sieci kin Cinema City!