Czytając kolejne powieści Kinga, specjalnie unikałem „Bastionu” ze względu na jego objętość. Prawie 1200 stron tekstu potrafi skutecznie odstraszyć nawet najbardziej wytrwałych czytelników. Strach okazał się jednak zbędny.
Epidemia grypy
Książka zaczyna się dość zwyczajnie. Z amerykańskiej bazy wojskowej wydostaje się opracowana przez naukowców idealna broń biologiczna – wirus, na którego nie ma lekarstwa ani szczepionki doprowadzający do śmierci każdego, kto się z nim zetknie. Choroba zbiera krwawe żniwo i bardzo szybko się rozprzestrzenia.
Początkowe informacje płynące z mediów mówią o epidemii supergrupy. Jednak kiedy ludzie zaczynają masowo wymierać, do wszystkich dociera, że coś jest naprawdę nie w porządku. Ziemia staje się masowym grobem w zaledwie dwa tygodnie. Dla tych, którzy przeżyli, zaczyna się prawdziwa walka o przetrwanie. Koniec cywilizacji w wielu ludziach budzi ich najgorsze i najmroczniejsze instynkty. Dla niektórych sytuacja, w której się znaleźli staje się punktem zwrotnym w ich życiu i okazją do pokazania, że gdzieś w człowieku można jeszcze znaleźć dobro.
Dwa obozy
Ludzkość została podzielona na dwie frakcje. Tych dobrych i prawych oraz psychopatycznych morderców. Oczywistym powinno być, że moment starcia pomiędzy nimi jest nieunikniony. Wśród ocalałych, zarówno po dobrej, jak i po złej stronie mamy do czynienia z ludźmi z niemal każdej warstwy społecznej. Inżynierowie i wykładowcy akademiccy, sprzedawcy i mechanicy, lekarze i nauczycieli, policjanci i kryminaliści. A także nastolatki z ogromnym przerostem ego. Oczywiście nie możemy zapomnieć o całej gamie najgorszych szumowin i chorych psychicznie. Normalne społeczeństwo w pigułce.
Kilkunastu bohaterów
Cechą charakterystyczną dla twórczości Kinga są bardzo dobrze napisane, wielowarstwowe postaci, a w Bastionie jest ich co niemiara. Tutaj znaczącą rolę odgrywa przynajmniej kilkunastu bohaterów, a każdy z nich został nakreślony w sposób przemyślany i co wydaje mi się najważniejsze – realistyczny. Czytelnik nigdy nie ma też pewności, kto przeżyje do końca tej historii. Dla mnie jest to jeden z największych plusów powieści, ponieważ przez cały czas wywołuje niepewność i sprawia, że bardziej zagłębiasz się w historię.
Cała historia została podzielona na trzy części: pierwsza opowiada o wybuchu epidemii i jej skutkach, druga o tworzeniu się obozów ocalałych. Trzeciej części Wam nie opiszę, ponieważ byłby to zbyt duży spoiler. Podczas czytania aktu pierwszego natrafimy na straszne skutki działania wirusa grypy i wiele ludzkich tragedii. Akt drugi stanowi swojego rodzaju odpoczynek, gdyż jesteśmy świadkami ponownego tworzenia się społeczeństw i próby przywrócenia wszystkiego do stanu względnej normalności. W pewnym momencie staje się jasne, że w książce chodzi o konflikt między Bogiem i sługą Szatana, w którym ludzie są tylko pionkami na szachownicy.
Powieść pokazuje też obraz ludzkości skazanej na popełnianie w kółko tych samych błędów. Nawet pomimo apokalipsy i niemal całkowitego jej unicestwienia, wszystko zaczyna się od początku i z czasem zaprowadzi człowieka w to samo miejsce.
Bastion nie jest typowym horrorem, do których Stephen King zdążył nas już przyzwyczaić. Książka bardziej przypomina dokument katastroficzny i obyczaj z lekkimi elementami nadprzyrodzonymi. Taka mieszanina różnych gatunków nie powoduje jednak chaosu. Wszystko łączy się w wielką, spójną całość. Wywołuje raczej niepokój spowodowany przedstawioną wizją świata. Jedyne co mógłbym zarzucić powieści, to rozczarowujące zakończenie. Brakuje w nim rozmachu, którym zapełnione są wcześniejsze strony powieści. King wielokrotnie wspominał, że w trakcie pisania Bastionu marzyło mu się stworzenie wielkiego dzieła pokroju Władcy Pierścieni. Koniec powieści sprawił, że to marzenie niestety nie zostało do końca spełnione.
Podsumowanie
Jeśli ktoś jest wielbicielem Kinga i z jakiegokolwiek powodu jeszcze nie sięgnął po Bastion, powinien to zrobić czym prędzej. Jest to również pozycja obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli realistycznie przedstawionych wizji końca świata. Niektórych może zrazić jej długość, ale niepotrzebnie. Tutaj udało się uniknąć dłużyzn. To powieść składająca się z wielu warstw, którą można czytać na wiele sposobów i wyciągnąć z niej indywidualny sens. Mimo ogromnej liczby wątków i korzystania z różnych gatunków literatury, wszystko jest spójne, logiczne, a przede wszystkim wiarygodne. Myślę, że w przypadku tematyki apokaliptycznej nie jestem w stanie znaleźć większego komplementu.