Pora zostać najlepszym ogrodnikiem
Niezwykłe ogrody od razu skojarzyły mi się z dwoma grami, które posiadam w kolekcji. Po pierwsze z Moimi skarbami, albowiem w obu tych planszówkach kluczowe w punktowaniu są układy elementów w rzędach i kolumnach. Ponadto nowa gra wydawnictwa FoxGames przypomina mi także Spacer po Burano, bo to od nas zależy, w jaki sposób zapunktujemy!
Przechodząc jednak do sedna, jak się w to gra? W swojej turze dobieramy albo kartę zieleni na rękę i wybieramy jedną z czterech (zaczynamy grę z trzema kartami na ręce) i dokładamy do swojego ogrodu (obszar trzy na trzy), albo wybieramy kartę nagrody i umieszczamy ją w górnym rzędzie lub w kolumnie z lewej strony. Karty zieleni przedstawiają drzewa, architekturę dekoracyjną, sadzawki, co jednak najważniejsze na każdej z nich są też kwiaty w trzech kolorach i zarazem trzech rodzajach (poza trawnikami, o których za moment wspomnę). Aby umieścić dany element w kwadracie trzy na trzy, musi zgadzać się kolor lub rodzaj ze wszystkim sąsiadującymi kartami! Na koniec gry punktują wszystkie sadzawki (zapewniają 2 PZ), rozpatrujemy również wszystkie karty nagród. Możemy otrzymać punkty za układy drzew na kartach, za kolory kwiatów, a także za nietypowe kombinacje architektury i zieleni.
Warto podkreślić, że można także wyłapać punkty ujemne! Na pierwszy rzut oka mamy tu sporo losowości, ale na szczęście jeden raz za utratę jednego punktu da się albo wyczyścić pulę kart do dobierania, albo umieścić kartę zieleni na wcześniej wyłożone, co normalnie jest niedozwolone. Pewnym ułatwieniem są też trawniki, bo nie trzeba przy ich wykładaniu patrzeć na sąsiedztwo, a w późniejszej fazie gry można bezkarnie położyć na nich inny element.
Pielęgnowanie ogrodu to wymagające wyzwanie
W Niezwykłych Ogrodach podobają mi się szczególnie karty nagród. Pomysł, abyśmy to my decydowali, za co zapunktuje dana kolumna czy rząd sprawdza się świetnie. Zwłaszcza że wymagania są różnorodne i można trafić na ciekawe wyzwania. Trudno czasem zgrać ze sobą niektóre karty, tym bardziej że część z nich daje ujemne punkty. Doceniam także, że dodano akcję specjalną, bo dzięki niej można raz na grę nieznacznie wpłynąć na losowość. Podsumowując zalety, mogę powiedzieć, że zarówno grając w większym składzie, jak i solo bardzo miło spędziłem czas. Miałem możliwość wysilić szare komórki, a do tego mogłem rozkoszować się pięknymi ilustracjami na kartach.
Czy gra ma jakieś wady? Niestety coś się znajdzie. Po pierwsze los potrafi czasem za mocno dać w kość. Aby dołożyć kartę, jej rodzaj lub kolor musi zgadzać się ze wszystkim sąsiadującymi elementami, co pod koniec gry może być bardzo uciążliwe i zamiast zagrywać to będziemy stale odrzucać jedną kartę i czekać, aż pojawi się ta jedna jedyna pasująca do kombinacji. Nie grałem w pięć osób, ale według mnie przy takim składzie za wcześniej zabraknie kart nagród, co może zakończyć zbyt szybko partię. Skoro każdy gracz potrzebuje sześciu do kompletu, a jest ich raptem trzydzieści, to wystarczy, że ktoś umieści ową kartę na już zagranej nagrodzie, a na pewno dla kogoś zabraknie!
Wspomniałem wcześniej o różnorodności punktowania. Niestety z tym też nie jest tak idealnie, ponieważ aż dziewięć kart dotyczy tego samego! Czyli np. 3 PZ za czerwoną różę i tyle. Szczerze powiedziawszy, bardziej bawi mnie tworzenie układu na przykład z drzewami. Nagroda za Nasadzenia Drzew oferuje cztery punkty za jedno dowolne drzewo, a za sześć aż 6 PZ. Gdzie tu haczyk? Za posiadanie od dwóch do czterech drzew jest minus jeden punkt. Przy takim punktowaniu jest o wiele więcej emocji!
Witamy w Hultajewie
Wykonanie, a szczególnie oprawa graficzna zachwyca od pierwszego kontaktu. Piękna okładka i przecudne ilustracje na kartach przyciągają wzrok, aczkolwiek przydałaby się większa różnorodność grafik. Na niektórych zmieniają się tylko rodzaje albo kolory kwiatów. To tak naprawdę drobiazg. Najbardziej ubolewam, że w przeciwieństwie do stawów, na których umieszczono symbol 2 PZ (otrzymujemy je na koniec gry), na kartach architektury nie zamieszczono informacji, że po ich wyłożeniu dobiera się nagrodę. W pierwszych kilku partiach notorycznie o tym zapominaliśmy. Na koniec przyczepiłbym się jeszcze do tytułu. Według mnie można było wymyślić coś chwytliwszego, za to doceniam pomysłowość przy nazwach kart (Hultajewo, Wielka Lipa, im. Lilii Kwiecień nagroda*).
Czy warto zawalczyć o im. Dalii Pączkowskiej nagrodę?
Mam problem z Niezwykłymi Ogrodami, bo to typowy przykład dobrej, przyjemnej gry, która nie wybija się na tle innych gier. To, co jedynie wyróżnia tę pozycję, to obłędna szata graficzna. Jak dla mnie to mocny średniak, co nie zmienia faktu, że zawsze chętnie zagram w tę pozycję, bo jest szybka i przyjemna. Momentami losowości potrafi frustrować, szczególnie przy grze solo, ale nadal świetnie się bawię. Zatem – za całokształt – ode mnie mocna siódemka!
* Według mnie słowo nagroda powinno zostać umieszczone przed imieniem, a nie jak w przykładzie.