Afganistan, Kuwejt, Kaukaz, Farja
Łzy diabła zostały wydane po raz pierwszy w 2015 roku, w rękach trzymam drugą, poprawioną edycję tekstu. Kilka lat po premierze Jakub Małecki napisał historię, która od razu skojarzyła mi się z genezą tej grubej knigi. Bohater Horyzontu wraca z misji, cierpiąc na PTSD. Początkowo zupełnie sobie z tym nie radzi, aż wreszcie zaczyna pisać historię o pustynnej magii i jej wojennych zastosowaniach. Nie wiem, czy wejście w metaforę miało podobnie terapeutyczne znaczenie dla Kozak, ale na pewno zaczęła pisać jeszcze stacjonując w Afganistanie, nie pozwoliła więc swojej baśni czekać na polskie blokowiska i zimy.
Pozwalam sobie na to zawirowanie czasowe, przeplatam 2015, 2020 (dwa wydania Łez) i 2018 (Horyzont) trochę po to, żeby przygotować was na strukturę książki Kozak. Mamy w niej dwie równoległe narracje, dziejące się mniej więcej w tym samym czasie lub trochę w stosunku do siebie przesunięte. Pokazują wojnę, jaką znamy z wiadomości o Bliskim Wschodzie czy Kaukazie z dwóch różnych perspektyw: władz i terrorystów. Jak przystało na porządną baśń, mamy tu księcia, pastuszka, dzielnych wojowników, szpiegów i piękne księżniczki. W powieść wkradają się elementy niemal non fiction: rządzących wspierają najemnicy i konsultanci sprzedający nowoczesną broń i uczący wojowników najnowszych technik bojowych. Teraz uważajcie – to wszystko science fiction udające fantasy, jak w Panu Lodowego Ogrodu. Farja, gdzie rozgrywają się walki, znajduje się na obcej planecie, a zdobycze techniki przysyłane są w ramach wymiany handlowej z Ziemią.
Pustynia i morze skał
W Ziemi, planecie ludzi Saint-Exupéry snuł opowieści o groźnych Berberach ożywiających piaski swoją obecnością. W latach 90. nasz kraj żył doniesieniami z Jugosławii i Afganistanu, które fascynowały nas jeszcze od czasów braterstwa z Rosją, silnie uwikłaną w tamtejszy konflikt (jeśli będziecie mieć okazję, obejrzyjcie animację Anki Damian Czarodziejska góra, opowiadającą biografię Jacka Winklera, polskiego opozycjonisty, a potem bojownika). Tytuł mojej recenzji pożyczyłam z kolei od Grzegorza Ciechowskiego, który śpiewał o Kaukazie, niesiony podobnymi emocjami, co Winkler. Łzy diabła wykorzystują motywy znane nam ze wszystkich tych konfliktów, jak słowa ukochanych bajek z dzieciństwa. Romantyzm walki o wolność i zaangażowanie obcych, którym zależy na jakimś zasobie. Często ropie albo makówkach…
Ziemianom, prawdziwym Obcym w Farji, zależy na tytułowych łzach, narkotyku sprawiającym, że człowiek staje się łagodny, skłonny pomagać innym, pokojowy i zadowolony w każdym calu. Tak, wojny występują już jedynie poza naszą planetą, jednak to tylko tło opowieści Kozak, która skupia się na kampanii młodego księcia starającego się podbić sąsiadów i zakończyć w ten sposób wieloletni impas w stosunkach między swoim królestwem i ościennymi. Wiecie, każdy każdego nazywa tu lennikiem, ale nigdy nie widział żadnej daniny, co gorsza, napięte stosunki między państwami utrudniają korzystanie ze szlaków niezbędnych do płynnego handlu z Obcymi.
Młodziutki książę będzie mozolnie pokonywał kolejne kilometry dzielące go od twierdz wroga, ucząc się i dojrzewając. Zostanie bohaterem czy odpowiedzialnym władcą? Zdobędzie sławę i miłość? Sam zada sobie to pytanie nieraz, przy czym zawsze okaże się, że nawet w baśniach odpowiedź nie będzie prosta ani oczywista. Równolegle z nim pewien pasterz, świetnie znający się na koniach, ale zupełnie niepamiętający, kim jest, wyrośnie na terrorystę, i to sławnego. Będzie ostrzeliwał bazy królewskiego wojska, planował dywersję i zamachy. Napiszą o nim pieśni.
Po dwóch stronach lustra
Magdalena Koza napisała Łzy diabła świetnym stylem, idealnie pasującym do militarnego science fiction udającego fantasy. Wplata w dialogi obco brzmiące nazwy własne i frazy, nadając tekstowi posmak reportażu i baśni jednocześnie. Pozwala postaciom żartować, a zaraz potem popadać w patos, którego czasem będą się wstydzić. Opisuje wojskowe operacje drobiazgowo, ale nigdy nie gubi uwagi odbiorcy, nawet czytelniczki kompletnie niezainteresowanej wojskową technologią. Dla mnie najważniejsi byli spójni, realistyczni bohaterowie. Skrzętnie wyszukiwałam też pojawiające się a od czasu do czasu opisy tradycji czy społeczeństwa Farji.
Wiecie już mniej więcej, co oferuje opus magnum Kozak. Czego w nim nie ma? Prawie nie ma kobiet, tradycyjnie wojna jest rzeczą męską. Farja to konserwatywny kraj, ale patrzymy na niego z perspektywy wojowników, nie cywili, dlatego codzienność tego społeczeństwa stanowi odległe tło całej historii. Pojawią się dwie interesujące bohaterki drugoplanowe, z tym że trochę będzie trzeba na nie poczekać. Nie ma też szerokiej, galaktycznej perspektywy, o Ziemi usłyszycie tylko czasami, z ust samych Obcych.
Ponadto Łzy są baśnią o dwóch obliczach wojny, obu uważanych przez daną stronę konfliktu za słuszne i szlachetne. Kozak nie pozwoli wam wybrać, z czyich sukcesów bardziej będziecie się cieszyć, o kogo martwić – księcia czy terrorystę. A kiedy już nauczy was ich kochać, z tyłu głowy wypełznie do was pytanie – czy wszystkie te bohaterskie czyny, a może raczej wszystkie te śmierci są potrzebne i uzasadnione? Czy da się jakoś zatrzymać eskalację konfliktu? Wrócić do zwykłej codzienności? Autorka niekoniecznie odpowie wam na te pytania, za to prawie na pewno skłoni do refleksji.
Kozak gra dualizmem, do samego końca myląc tropy i szykując wzruszające, nieoczekiwane zakończenie. Jak to w baśni, dobro i zło muszą znaleźć swoje miejsce w morale. Trzeba tylko upewnić się, które jest którym.