Meksykańskie animacje bez wątpienia mają w sobie to coś! W okresie Halloween na ekranach europejskich kin pojawił się film Salma w krainie dusz, hiszpańskojęzyczna propozycja na czas duchów. Jest to dobra produkcja dla najmłodszych, ale czy okaże się równie atrakcyjna dla ich rodziców?
Dzień Śmierci
Polski widz, mały czy duży, miał już wcześniej możliwość obejrzenia filmów, których tematyka związana była z meksykańskim świętem zmarłych. Warto wspomnieć Coco czy Księgę Życia. Salma w krainie dusz, najnowsza produkcja inspirowana wspomnianym wydarzeniem, czekała jednak na swój debiut wiele lat. Reżyser Carlos Gutiérrez Medrano konsekwentnie nad nią pracował. Powodem, dla którego projektu nie udało się zrealizować szybciej, okazał się brak środków koniecznych dla finalizacji filmu. Warto zauważyć, że animacja została zrealizowana w Meksyku, przez Meksykanów, co różni ją od wspomnianych wcześniej tytułów. Salma w krainie dusz to barwna, słodko-gorzka historia, która na długo pozostaje w pamięci.

Źródło: americamagazine.org
Opowieść o tęsknocie
Santa Clara to meksykańskie miasto duchów. Za sprawą układu ze Śmiercią mieszkańcy raz w roku mogą spotkać się ze swoimi zmarłymi bliskimi. Jest to wyjątkowy czas szczególnie dla tych, którym doskwiera brak bliskich. Jedną z poznanych w animacji dzieci-sierot jest szesnastoletnia Salma. Dziewczynka nie zna swoich rodziców i odczuwa ogromną tęsknotę. Nie uzyskuje ona jednak pozwolenia na stworzenie ołtarza, dzięki któremu mogłaby połączyć świat żywych ze światem umarłych i spotkać się ze swoimi bliskimi. Dekadę później jej sytuację zmienia pochodzący z pozornie nieznanego źródła medalion. Salma wraz z przybranymi braćmi – Jorgem i Pedrem – rusza w daleką podróż, bez gwarancji zakończenia jej happy endem.

Źródło: latina.com
Bawmy się w obliczu śmierci
Humor, który dostrzegamy w animacji Salma w krainie dusz, to zarówno proste żarty w dialogach, jak i zabawne sytuacje, w które uwikłani są bohaterowie. Najmłodszym szczególnie mogą spodobać się małe, wyglądające jak ludzkie czaszki stworki. Różni je jednak temperament. Ich zachowanie można porównać do niektórych pokemonów bądź minionków. Pomimo że dorosły widz zauważy kilka nieścisłości w produkcji, może on zostać urzeczony wyglądem świata zmarłych. Jeżeli chodzi o polski dubbing, wielkie brawa dla Tomasza Kota, który wcielił się w rolę Morletta oraz Katarzyny Skolimowskiej jako (przybranej) babci głównej bohaterki. Zarówno Kot, jak i Skolimowska sprawiają, że najmłodsi będą się dobrze bawić, a może ta atmosfera udzieli się także ich rodzicom. Słabo wypada natomiast Julia Wieniawa-Narkiewicz, czyli tytułowa Salma. Główna bohaterka została pozbawiona emocji.

Źródło: ocdn.eu
Techniczne problemy i inne takie
Podczas seansu zauważyłam liczne potknięcia techniczne. Czasem kształty postaci wydawały się kwadratowe, a zaprezentowany świat – niedopracowany graficznie. Powodem, dla którego te elementy nie zostały dopracowane, jest zapewne kwestia finansowa. Budżet przeznaczony na Salmę w krainie dusz nie był tak duży, jak w przypadku Coco czy Księgi Życia. Sama animacja to połączenie kina przygodowego, elementów horroru oraz postaci przejawiających magiczne zdolności, niczym superbohaterowie. W tym świetle jakość produkcji staje się jeszcze bardziej istotnym czynnikiem.
Podsumowując, film Salma w krainie dusz nie jest idealny, jednak przekaz tej bajki jest godny pochwały. Świat, w którym możemy spotkać się ze swoimi zmarłymi bliskimi, chociaż na jeden dzień, jest wyjątkowy i każdy z nas prawdopodobnie chciałby się tam przenieść na dłuższą chwilę.
Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy sieci kin Cinema City.