Komiksy o Usagim stworzone przez Stana Sakaia są dla mnie wybitnymi utworami, które zasługiwały według mnie minimum na ósemkę. Teraz przyszła kolej na komiks stworzony przez Stana we współpracy z żoną. Czy Chibi Usagi. Atak chibi straszydeł okaże się równie dobry, jak główna seria?
Unagi na śniadanie
Usagi Yojimbo jest jedną z moich ulubionych serii komiksowych. Stan Sakai stworzył plejadę fascynujących bohaterów, a do tego w każdym tomie przygód długouchego ronina wrzucał ciekawostki z japońskiej kultury. Na dodatek pod względem warsztatu nie ma sobie równych i do dziś zachwycają mnie jego rysunki. Z tego powodu rzuciłem się od razu na Chibi Usagi. Co prawda wiedziałem, że to będzie coś odmiennego. Niemniej miałem okazję zakosztować stylu chibi w dziewiątym tomie Sagi. Wtedy te krótkie historyjki wydały mi się zabawne. Tym chętniej postanowiłem sprawdzić, co tym razem stworzył Stan. Co jednak najważniejsze, tym razem pomagała mu w tym jego żona – Julie. Chibi Usagi. Atak chibi straszydeł koncentruje się na przygodach trójki najważniejszych postaci z głównego cyklu. Zatem mamy Usagiego, Gena i Tomoe, którzy próbują upolować węgorza na śniadanie. Przypadkiem natrafiają na glinianą istotę – dogu. Postanawiają pomóc jej i innym dogu w wywalczeniu sobie wolności spod władzy okrutnego króla Salamandra.
Młodość Usagiego?
Miałem pewne oczekiwania względem tego komiksu, w końcu to nadal jest Usagi tworzony przez Stana. Niemniej zakładałem, że wyjdzie z tego średniak, skierowany przede wszystkim do młodszych czytelników. Tymczasem muszę przyznać, że bardzo dobrze się bawiłem, czytając ten komiks. Bohaterowie są uroczy, przyjacielscy, pełni życia i zabawni, po prostu nie sposób ich nie polubić. Na dodatek nie da się ukryć, że łatwo w nich rozpoznać ich dorosłe wersje. Na przykład Gen jest mocny w gębie i chciwy, ale jednocześnie ma dobre serce. To jest ten sam nosorożec, którego pokochałem w oryginalnej serii. Natomiast zamiast mieczy i morderczych starć, mamy okładanie się bokkenami (drewnianymi mieczami) czy wykorzystywanie sprytu w walce. Po prostu z jednej strony jest to nadal pod wieloma względami stary, dobry Usagi Yojimbo Stana Sakaia, ale jednocześnie tych kilka zmian powoduje, że mamy do czynienia z lekką, przyjemną, nieskomplikowaną i relaksującą lekturą, która po prostu bawi. Poza główną historią w tym tomie zamieszczono też Atak nastoletnich tytanów opowiadający o spotkaniu dorosłego Usagiego ze swoją wersją chibi. Bardzo przyjemna, pięknie zilustrowana opowieść. Cóż mogę powiedzieć po przeczytaniu Chibi Usagiego? Nadal nie mam dość długouchego ronina i czekam na więcej.
Urocze straszydła
Poza komiksem w tym tomie zamieszczono także instrukcje jak namalować chibi straszydła, wyjaśnienie kilku terminów w tym stylu chibi, a także labirynt do przejścia oraz krótką notkę biograficzną na temat autorów. Natomiast jeśli chodzi o szatę graficzną, nie będę ukrywał, że o wiele bardziej podoba mi się oryginalny styl Stana, stąd szczególnie spodobała mi się oprawa graficzna Ataku nastoletnich tytanów. Jest to ciekawe przeplatanie się stylu chibi z wersją pierwotną. Natomiast główny komiks przede wszystkim cierpi na ubogie tła. Nie ma tu takiej dbałości o detale. Za to bohaterowie narysowani w stylu chibi są niebywale uroczy i słodcy, nawet pozornie groźne straszydła przypominają raczej dziwaczne przytulanki niż groźne yokai.
Czy warto zwiedzić świat chibi Usagiego?
Chibi Usagi. Atak chibi straszydeł jest komiksem skierowanym do młodszego odbiorcy, ale nawet starszy czytelnik, a zwłaszcza miłośnik Usagiego Yojimbo będzie się przy tej pozycji świetnie bawił. Nie ma tu dramatów, zabijania i poważnych tematów, zamiast tego dominuje humor, przygoda i słodycz. Bohaterowie w stylu chibi są po prostu przeuroczy. Jasne, o wiele bardziej wolę oryginalną serię, niemniej z równą niecierpliwością będę czekał na drugi tom Chibi Usagiego, co na czwartą część kolorowej serii o Usagim Yojimbo.