Gry karciane sięgają wielu lat wstecz, ale nie będziemy się rozwodzić nad losami Vampire: The Eternal Struggle czy Doomtroopera, które odeszły w zapomnienie. Skupimy się na Magic: the Gathering, bowiem jest to gra absolutnie wyjątkowa. Dlaczego?
Bo udała się za pierwszym zamachem. Magic jest prekursorem gatunku kolekcjonerskich gier karcianych (CCG) i pomimo rosnącej liczby naśladowców wciąż pozostaje złotym standardem gatunku. Jest na rynku już niemal 25 lat, a jego popularność tylko rośnie.
Paweł Szumert: Zaczęło się trywialnie, pan Richard Garfield wpadł na pomysł stworzenia gry, w której styl rozgrywki można dostosować do siebie, niczym bohatera z Dungeons & Dragons, no i poszło.
Andrzej Wojciechowski: Dokładnie tak. Richard Garfield, który jest ojcem Magica, miał 13 lat, kiedy zaprojektował swoją pierwszą grę. Informacja ta idealnie pokazuje, że interesował się grami już od najmłodszych lat. Jednakże pasję do ich projektowania rozbudziło w nim dopiero poznanie Dungeons & Dragons. Gdy w 1991 roku spotkał się z Peterem Adkinsonem, szefem Wizards of the Coast, niewielkiej firmy produkującej gry, miał już dyplom z zakresu matematyki komputerowej i kombinatoryki. Choć pracował jako adiunkt w szkole wyższej Whitman, jego pasją wciąż było projektowanie gier. Garfield przyniósł wtedy ze sobą prototyp dość skomplikowanej, głębokiej i modularnej gry planszowej RoboRally, ponieważ szukał firmy, która chciałaby ją wydać. Adkinsonowi bardzo się ona spodobała, ale z uwagi na liczne fizyczne elementy wydanie jej byłoby zbyt kosztowne dla „Czarodziejów z Wybrzeża”. Poszukiwał czegoś mniejszego, przenośnego, w co można by zagrać podczas przerw na konwentach. Garfield zabrał się do pracy i przedstawił mu projekt kolekcjonerskiej gry karcianej. Dyrektorowi Wizardów tytuł od razu przypadł do gustu i wspólnie przyłożyli się do niego, co zaowocowało wydaniem go w 1993 roku pod skromną nazwą Magic. Od tego momentu poszło już z górki, dodruki i koncepty kolejnych dodatków, które rozwijały grę, z czasem zaczęły pojawiać się regularnie.
PS: Po wielu latach Magic dorobił się kultowego statusu wśród projektantów gier. Aktualnie jesteśmy świadkami trendu powstawania cyfrowych gier karcianych – i choć każda z nich próbuje oczarować jakimś nowym konceptem, prawie wszystkie czerpią garściami z dorobku Magica. Zaczynając od Hearthstone, przechodząc przez Gwinta, TES Legends i listy nie kończąc, tytuły z tego gatunku mnożą się jak grzyby po deszczu. I nic dziwnego, gdyż „magicowa” recepta jest prosta, sprawdzona i niezwykle uzależniająca. Z czasem twórcy kolejnych gier zaczęli dodawać coś od siebie, ulepszać i upraszczać różne mechanizmy. Jednak koncept jest ten sam: otwieraj paczki z losowymi kartami i stwórz z nich talię, którą chcesz grać z innymi.
A skoro o graniu mowa, to musimy wspomnieć o turniejach Magica. Bo choć zawsze możesz ograniczyć się do kuchennego stołu i garstki wtajemniczonych znajomych, Magic oferuje mnóstwo opcji rozgrywek poza domem. W zależności od wydarzenia turnieje mają najróżniejszy rozmach i wielkość: od małych spotkań sklepowych dla około dziesięciu osób po gigantyczne, otwarte turnieje Grand Prix, gdzie przez dwa dni walczy ponad tysiąc graczy.
Oczywiście to właśnie od tych małych potyczek większość osób zaczyna swoją przygodę z oficjalną sceną. Zgodnie z polityką Wizardów sklepy mogą organizować turnieje, kiedy chcą, ale jeśli zorganizują je w piątek, to trafiają pod egidę Friday Night Magic (FNM) – specjalnego cyklu spotkań z dodatkowymi nagrodami dla uczestników i zwycięzców.
Na FNM-ach te same nagrody można dostać za zwycięstwo, jak i za samo uczestnictwo. To celowy zabieg, który ma zachęcić początkujących graczy do regularnej gry, a przez to zbudować lokalną społeczność graczy. Po kilku turniejach z tego cyklu nowy uczestnik powinien mieć już przynajmniej kilku dobrych „magicowych” znajomych, z którymi może wymieniać się kartami i doświadczeniem. Choć w każdej społeczności znajdą się osoby o bardzo wyczynowym podejściu, które interesuje tylko wygrana, a niekoniecznie granie dla zabawy, tak znalezienie kogoś o podobnym podejściu do gry nie powinno być specjalnie trudne.
A skoro mowa o wyczynowcach: poza FNM-ami każdy może spróbować swoich sił w turniejach wyższej rangi. Zwieńczeniem dla wielu jest Pro Tour – odbywający się raz na kwartał prestiżowy turniej z pulą nagród sięgającą 250 tysięcy dolarów. Granie na tym turnieju jest celem każdego ambitnego zawodnika, lecz by móc dołączyć do grona profesjonalistów, trzeba przejść przez gęste sito mniejszych rozgrywek kwalifikacyjnych – najpierw w lokalnych sklepach, potem w specjalnie wybranych lokalizacjach w regionie (na przykład w Europie Środkowej).
Oprócz Pro Touru istnieją też inne turnieje dla osób, które chcą spróbować swoich sił z najlepszymi. Całkiem niedawno w Warszawie odbyły się chociażby Mistrzostwa Polski, pieszczotliwie nazywane przez uczestników „empekami”. Celem turnieju było wyłonienie Mistrza Polski oraz wicemistrza, którzy razem z najlepszym polskim profesjonalnym graczem stworzą drużynę narodową na World Magic Cup – specjalny turniej odbywający się raz do roku, na którym reprezentacje krajów z całego świata walczą o nagrody pieniężne i tytuł najlepszego kraju w Magica.
Granie na Mistrzostwach Polski wymagało kwalifikacji, ale nie wszystkie turnieje kompetytywne jej potrzebują. Ogromną popularnością wśród graczy cieszą się otwarte turnieje typu Grand Prix. Są organizowane cyklicznie w najróżniejszych zakątkach na całym świecie. W Europie można zagrać na takim turnieju średnio raz na miesiąc, a raz do roku jeden z nich odbywa się w Polsce.
Grand Prix to bardzo unikatowe przeżycie. W turnieju może wziąć udział każdy – wystarczy opłacić wpisowe i mieć talię do gry. Turniej trwa dwa dni, od rana do wieczora. Frekwencja wynosi często ponad tysiąc graczy, a rekordowe turnieje miały ich nawet ponad dwa i pół tysiąca. To prawdziwy maraton Magica, a nagrodą za najlepsze wyniki są spore ilości gotówki i zaproszenia na Pro Tour.
Ale skoro mowa już o nagrodach, to wszyscy wiemy, że chciwość ludzka nie zna granic. Są ludzie, którzy dogłębnie rozumieją zasadę fair play, są też tacy, którzy ponad to zrozumienie ustawiają chęć zgarnięcia nagród.
Z tego oraz wielu innych powodów funkcja Tego Sprawiedliwego była nieunikniona. Aktualnie „Czarodzieje z Wybrzeża” prowadzą bardzo restrykcyjną politykę i turnieje wyższej rangi zwyczajnie nie mają prawa się odbyć bez obecności sędziego. Nie możemy zapominać, że rozgrywki Magica nie są cyfrowe, gracze sami sobie sędziują i pilnują wzajemnie przestrzegania zasad. Czasem jednak dochodzi do nieporozumienia, uczestnicy gubią się w mechanice albo ktoś nie gra fair. Wtedy wkracza sędzia.
AW: Ludzie pełniący tę rolę muszą przede wszystkim dobrze znać zasady tej gry, ale to rozbija się o stopień zaawansowania, jaki ten nieszczęśnik posiada. Na ten moment istnieją trzy poziomy, odpowiednio numerowane z ewentualnymi specjalizacjami. Z przyczyn oczywistych najwięcej jest sędziów pierwszej rangi.
Ich obowiązkiem tak naprawdę nie jest posiadanie całej wiedzy o MTG. Mają znać najważniejsze mechaniki, ich interakcje czy też wiedzieć, z czego konkretnie składa się jedna tura rozgrywki. Nie muszą mieć wykutych na blachę zasad szczegółowych, od których potrafi rozboleć głowa. Ich obowiązkiem jest służenie pomocą tym, którzy w ogóle się na grze nie znają albo ich wiedza jest szczątkowa i dopiero zaczynają zabawę.
PS: Im wyższy poziom sędzia chce osiągnąć, tym większym pojęciem o grze musi dysponować i posiadać sporo doświadczenia. Poza samymi zasadami musi także opanować politykę firmy i ich stosunek do turniejów oraz sposoby zachowania w konkretnych sytuacjach. Sędzia jest od naprawiania błędów zgodnie z procedurami, a i te są skomplikowane.
Podstawowa reguła dotyczy tego, by turnieje odbywające się na całym globie cechowały te same zasady i podejście sędziego do gracza. Z tego tytułu powstała dokumentacja warunkująca zachowania i kary, które muszą być respektowane przez graczy i organizatorów na całym świecie, sędzia jest zaś jednostką weryfikującą poprawność postawy uczestników zabawy.
AW: Oczywiście to właśnie jest naszym priorytetem. Niezależnie od tego, czy dany zawodnik zawinił umyślnie, czy też nie, to właśnie arbiter ma obowiązek rozstrzygnąć ewentualny spór i naprawić zaistniałą sytuację. Bywa z tym różnie, czasem wystarczy cofnąć ostatnie zagranie, zmienić ustawienie kilku kart bądź dać ustne pouczenie. Jednak czasem zdarzają się sytuacje, gdy ktoś całkowicie zepsuł ułożenie na stole albo wykonał nieprzepisową akcję z premedytacją i w celu zdobycia nieuczciwej przewagi. Na takie przypadki przewidziane są już znacznie cięższe kary – od przegranego meczu bądź całej rundy aż po dyskwalifikację oszusta.
Poza tym sędzia jest odpowiedzialny za gładki przebieg rozgrywek, czyli pilnuje ustalonego czasu do zakończenia każdej rundy oraz śledzi postępy poszczególnych graczy, by wreszcie wyłonić zwycięzcę.
I tak się ma sytuacja na tych mniejszych turniejach. Im wyższa ranga zmagań, tym więcej zawodników, a wtedy bywa tak, że poszczególne obowiązki są dzielone pomiędzy arbitrów i w ten sposób mamy sędziów liniowych (Floor Judge), czyli tych od zasad i rozwiązywania sporów, wprowadzających wyniki (Scorekeeper) oraz najważniejszą pozycję: Sędziego Głównego (Head Judge). To ostatnia instancja, do której można się zgłosić, jeśli gracz nie zgadza się z werdyktem bądź sam arbiter nie jest pewien, jak postąpić w danym przypadku. Dodatkowo HJ ma obowiązek zorganizować podział pracy i przypilnować, aby wszystko zostało odpowiednio przeprowadzone.
Oprócz turniejów sędziowie zajmują się całą masą innych projektów powiązanych z Magic the Gathering. Najczęściej spotykaną formą są wszelkiej maści artykuły, od tych poświęconych zaawansowanej mechanice gry czy ocenie najnowszego dodatku aż po relacje z większych zawodów. A to tylko początek. Jedną z najpopularniejszych wśród polskiej społeczności MTG aplikacji służących do sprawdzenia cen danej karty także stworzył sędzia i to z naszego rodzimego podwórka. To także w ramach tej grupy powstał aktualny krój oficjalnych koszulek regionalnych. Zatem, jak widać, praca przy karcianych rozgrywkach ma różne oblicza.
PS: Oczywiście wszystko zależy od inicjatywy jednostki. Są sędziowie, którzy jedynie pilnują porządku na mniejszych wydarzeniach, a i to od czasu do czasu. Są też tacy, którzy pilnie strzegą całej społeczności, dbają o stały przekaz informacji poprzez newslettery, kontaktują się z przedstawicielami Wizardów, by ciągle być na bieżąco, i organizują coroczne konferencje.
Wiele osób na pewnym etapie zastanawia się, czy to jest to coś, czego chce od Magica: czy bycie sędzią może być satysfakcjonujące i co można w ten sposób zyskać? Aby to zweryfikować wielu faktycznie wybiera ścieżkę arbitra. Co zrobić, aby zacząć? Zakładając, że ochotnik jest faktycznie dobrze obeznany z zasadami, może skorzystać z materiałów na stronach magicthegathering.com oraz wizardsplaynetwork.com, by zweryfikować swoją wiedzę. Jeśli będzie pewien swoich sił i umiejętności, wystarczy zgłosić się do dowolnego sędziego. Dalej zostanie pokierowany do któregoś Poziomu Drugiego z odpowiednimi kwalifikacjami i to on poprowadzi go dalej.
Nabór i szkolenie jest sprawą personalną, u każdego proces ten wygląda inaczej. Są osoby, które z marszu przystępują do egzaminu na poziom pierwszy i po krótkim czasie robią poziom drugi. Są też tacy, którzy walczą dłuższy czas o uzyskanie jakiejkolwiek certyfikacji. Sędziowanie to forma wolontariatu i każdy poświęca mu tyle czasu, na ile ma możliwości i ochoty. U niektórych wiąże się to z szybkimi postępami, a u niektórych jest to jedno z wielu lekkich hobby.
Podstawą jest oczywiście sama gra. Droga do zostania sędzią jest raczej dla miłośników karcioszek, dla osób, które z chęcią przekopują kolejne zasady i mechaniki. Nie będę ukrywał, że trzeba lubić elementy techniczne takich gier, by być słusznym kandydatem. Naturalnie sugeruję tutaj osoby, które dysponują doświadczeniem w grze. Osobiście mam styczność z Magiciem od gimnazjum, a że lubuję się w rozkminianiu mechanik, egzamin po latach rozgrywek był dla mnie formalnością.
AW: Skoro zaczęliśmy już opisywać program sędziowski, warto, by powiedzieć kilka słów, jak to dokładnie wygląda. Jak już zostało wspomniane wcześniej, istnieją trzy poziomy sędziowskie. Zostało już to zasugerowane powyżej, ale dla porządku rozwińmy w tym miejscu różnice pomiędzy poszczególnymi rangami.
Najniższy poziom zajmuje się zawodami rozgrywanymi lokalnie w sklepach. Takich sędziów jest rzecz jasna najwięcej, bo i turniejów odbywa się niemało. To na ich barkach spoczywa ciężkie zadanie, jakim jest dbanie o nowych graczy, pomoc we wdrożeniu się do gry i zrozumieniu jej. Bez ich wiedzy i ludzkiego podejścia szybko by się okazało, że środowisko staje się strasznie hermetyczne i ciężko do niego dołączyć. A Magic nie jest grą elitarną, to rozrywka dla każdego, tym kierował się Garfield podczas kreacji konceptu i nie można nam o tym zapomnieć.
Sędziowie poziomu drugiego potrzebni są, kiedy podnosi się stopień znajomości zasad i ewentualne pomyłki nie są traktowane pobłażliwie. To są ci arbitrzy, którzy w większości odpowiadają za sprawne przeprowadzenie Grand Prix. Dysponują znacznie większymi pokładami sędziowskiej wiedzy tajemnej, lecz to nie wszystko. Jeśli chce się dołączyć do tak zacnego grona sędziów Magica, to właśnie do osoby z tym poziomem trzeba zgłosić się o mentorowanie i pod jej skrzydłami będzie można uzyskać upragniony certyfikat.
Arbitrzy posiadający trzeci i najwyższy poziom z reguły są tymi, którzy zarządzają małymi piekiełkami, jakimi są poważne zawody w MTG. To oni pełnią rolę Head Judge i dbają o odpowiednio wysoki stopień kompetencji podległych im osób. Rozdzielają zadania i pilnują, aby najpoważniejsze turnieje przebiegały bez zakłóceń. Jak przystało na liderów zespołów w dobrym korpo. Sędziowie L3 są też bardzo zaangażowani w cały program sędziowski – do stopnia, w którym staje się to poniekąd ich pracą.
PS: Warto zauważyć, że są to osoby niezwykle odpowiedzialne. Nie ma żadnych reguł dotyczących, co muszą robić, by utrzymać swój poziom sędziowski. Nie ma także wytycznych, czym powinni się zajmować. Z tych powodów każdy Poziom Trzeci robi coś zupełnie innego, wychodzi z inną inicjatywą i pracuje w innych warunkach. Jedno ich łączy – dbają o środowisko i starają się sprzyjać rozwojowi pozostałych.
AW: Może się wydawać, że dołączenie do takiej ekipy wymaga ciężkiej pracy. Otóż i tak i nie. Aby otrzymać certyfikację i zdobyć któryś z poziomów, trzeba spełnić pewne kryteria. Podstawowymi są sędziowanie turniejów, zdanie pisemnego egzaminu wielokrotnego wyboru oraz otrzymanie opinii od innego arbitra. W zależności od stopnia, w który celujemy, liczba potrzebnych do zaliczenia poszczególnych wymogów lub poziom skomplikowania rośnie.
PS: Prawda, roboty jest niemało, momentami także bywa nieprzyjemna. Co zatem mamy z tego, że jesteśmy sędziami?
AW: Przede wszystkim jest to przyjemny dodatek do codziennej pracy, ale za to przy swoim hobby, a mało jest rzeczy lepszych. No dobra, jest ich sporo, ale wiecie, o co chodzi. Dodatkowo dochodzi do tego możliwość jeżdżenia po świecie. Sędziowie Magica potrzebni są zawsze, wszędzie i wbrew pozorom często bierze się ludzi z zagranicy pomimo tego, że lokalnych arbitrów starczyłoby aż nadto do obsadzenia wszystkich stanowisk. Ostatnią drobną przyjemnością, którą się otrzymuje, przystępując do programu sędziowskiego „Czarodziejów z Wybrzeża”, jest dostęp do sędziowskich kart promocyjnych. To rzadkie karty, wydawane w bardzo małym nakładzie, które można dostać wyłącznie za pracę sędziowską. To sprawia, że są one łakomym kąskiem na rynku kolekcjonerskim i często osiągają dość wysokie ceny przy odsprzedaży. Wielu sędziów sprzedaje więc swoje karty promo, aby móc regularnie jeździć na duże turnieje w różnych zakątkach świata.
PS: Pracując na rzecz programu sędziowskiego, mamy też okazję do kształcenia własnej osoby. Uczęszczamy na coroczne spotkania, wymieniamy się informacjami i generalnie utrzymujemy kontakt z większym gronem ludzi, dzieląc z nimi wiedzę i doświadczeniami.
AW: Warto zauważyć, że tak jak niektórych certyfikatów, tak i tego sędziowskiego trzeba pilnować, aby nie wygasł. Nie jest to nic szczególnie trudnego, po prawdzie wystarczy ponownie zdać egzamin i nie zapominać o aktywności. Nie można się obijać, trzeba brać udział w zawodach i pracować na swoje utrzymanie. Jest to bardzo ważne, bo niestety jeśli człowiek przestaje się interesować grą, nie dba o świeżość posiadanej wiedzy, to szybko się okazuje, że dawno temu został w tyle i jego wyroki mogą być niepełne bądź nietrafne.
PS: Sędzia to coś więcej niż tylko osoba odpowiedzialna za poprawny przebieg rozgrywek. To osoba, do której większość graczy od razu się zgłosi, gdy nie będzie czegoś pewna. Trzeba mieć to na uwadze, bo nie za każdym razem mamy do czynienia z profesjonalnymi graczami, którym wystarczy krótka odpowiedź. Częściej spotykamy się z osobami, które przygodę z kartami zaczęły niedawno lub dopiero się wdrażają. Tu trzeba być szczególnie ostrożnym, cierpliwym i… ciepłym. Tak, tak, nie można zniechęcać świeżych dusz, a już na pewno nie piastując stanowisko stróża sprawiedliwości. Magic: the Gathering to fantastyczne hobby, które pozwala na rozwój, rywalizację i poznanie nowych osób. Zaangażowałem się z uwagi na ludzi, bo przecież to dla nich jest tworzona ta rozrywka, i z miłą chęcią dopilnuję, by pozostała przyjemna i zrozumiała, niezależnie od zaawansowania uczestnika, wieku czy też poziomu rywalizacji danego turnieju. Taka rola sędziego.