„(…) Teraz stałem się Śmiercią, niszczycielem światów (…)”. Człowiek bez przyszłości, potępiony na wieki, martwy w środku, ruszający ku niechybnej śmierci, wymierzający swoją sprawiedliwość według własnych zasad. Wszyscy, którzy mają coś za uszami, niech uciekają, gdzie pieprz rośnie. Punisher nadchodzi w całej swej okazałości.
Nazywają mnie Punisher
Frank Castle – mściciel, człowiek bez skrupułów, wcielenie jeźdźca apokalipsy bez konia, sypie pociskami na wszystkie strony świata podczas swojej krucjaty wymazywania wszelkich szumowin z powierzchni planety. Ta jedna z najbardziej rozpoznawalnych postaci uniwersum Marvela nie potrzebuje specjalnego przedstawiania. Niestety doczekała się raptem dwóch gier ze swoim udziałem. Dziwne, ponieważ jej charakter i czynności, jakich się podejmuje w swoim żywocie, aż proszą się o produkcje przeznaczone do interaktywnej rozgrywki.
Pierwsza z nich wyszła w roku 1993 na konsolę Sega Mega Drive. Jest dostępna na stronie internetowej, więc osoby chętne do zapoznania się z pierwszą produkcją mogą do niej zajrzeć pod tym adresem. Lecz przedmiotem niniejszego tekstu będzie produkcja z roku 2005 od nieistniejącej już firmy THQ, znanej z wielu świetnych produkcji, jak na przykład serii gier RTS Dawn of War lub Company of Heroes. Gra Punisher bazuje na filmie z roku 2004, w którym Tomas Jane (kojarzony chociażby ze świeżego serialu The Expanse od Netflixa) grał główną rolę, w grze użycza on Frankowi swojego głosu.
Przygotuj się na karę…
Fabuła skupia się na kierowaniu graczem przez historie oparte na kultowych opowieściach z opowieści graficznych. Dostaniemy możliwość wymierzenia sprawiedliwości ikonicznym postaciom, z którymi Punisher spotykał się podczas swoich krwawych eskapad na kartach komiksów. Będą to między innymi Mama Gnucci wraz z rodziną, Bushwacker, Jigsaw, Bullseye czy Kingpin. Samo poprowadzenie opowieści wypada płynnie i pozostaje spójne. Opiera się ona na retrospekcjach (mających miejsce podczas przesłuchania wykonywanego przez poczciwego detektywa Soapa), które nie wprowadzają zbyt wielkiego zamieszania w jej odbiorze. Zadziwiające jednak jest to, jak szybko ta historia eskaluje. Od błahego patrolu w Nowym Jorku poprzez likwidację szmuglowanej rosyjskiej atomówki, do gorących amazońskich dżungli u boku Nicka Fury’ego. W dużym skrócie oczywiście, ponieważ gra jest stosunkowo długa. Akcja utrzymuje dobre tempo a historię wypełnia wisielczy, czarny i bardzo cierpki humor. Zdecydowanie nie ma tu czasu na nudę.
… którą możesz wymierzyć na wiele sposobów
Mechanika gry opiera się na tym, aby dążyć do celu, likwidując zastępy przeciwników w jak najbardziej efektywny sposób, który zapewni nam przypływ punktów stylu. Im lepsze masz pomysły na łączenie likwidacji wrogów, tym więcej ich zyskasz. Jedyny warunek, jaki trzeba spełnić podczas rozgrywki, to unikanie trafień (co jest szalenie trudne). Każda kula, która dosięgnie Franka, zeruje mnożnik i dodaje do ogólnej puli punkty zebrane do tej pory. Oprócz zwykłego zabijania oprychów z broni palnej dostajemy możliwość ich przesłuchiwania, wykonywania egzekucji, szybkiego zabijania podczas walki, czy też doprowadzania do specjalnych likwidacji do których może nam posłużyć otoczenie. Każda z tych czynności da nam inny mnożnik, odpowiednio sumowany, jeżeli zdołamy omijać pociski. Dodatkowo Punisher, jako nad wyraz kreatywny bohater, podczas przesłuchiwania swoich przeciwników może używać narzędzi, które wywołują u nich gęsią skórkę. Od wielkich przemysłowych wierteł, poprzez piły tarczowe, prasy hydrauliczne, baseny z piraniami czy też laserowe wycinarki w siedzibie samego Tony’ego Starka. Można wybierać i przebierać, a każda plansza oferuje nam mniej lub bardziej wyrafinowane metody pozbywania się brudów tego świata. Gra ta, przez wyżej wspomniane momenty, jest zdecydowanie przeznaczona dla dorosłych odbiorców. Mimo tego, że szczególnie brutalne sceny są cenzurowane specjalnym filtrem, który rozmywa obraz i przeistacza barwy, nie zmienia to faktu, że grając w tę produkcję, zadajemy śmierć na prawo i lewo poprzez bardzo kreatywne metody. Ale czego innego można było się spodziewać po Mścicielu.
Ach, te kocie ruchy
Zdecydowanie słabą stroną tej produkcji jest animacja ruchów występujących w niej postaci. Frank porusza się tak, jakby przed chwilą wstał ze stołu operacyjnego, a miejscowe znieczulenie kończyn jeszcze działało. Wszystkie jego ruchy są tak sztywne, że miejscami wywołują uśmiech na twarzy gracza. Sytuacje są iście komiczne zwłaszcza podczas uników à la Max Payne. Wyglądają, jakby Punisher podczas lotu był przyklejony do niewidocznej deski. Innym zabawnym momentem, jaki pojawia się podczas grania, jest ściganie poddającego się przestępcy. Szybkość i dynamika biegu Franka, jak i zbiega odpowiadała tym znanym z ostatniego momentu w serialu Benny Hill. Gonitwa ta zajęła dobrą chwilę. Jeśli się nad tym zastanowić, to niezamierzony przez twórców model poruszania się dobrze wpisuje się w ciężki humor produkcji.
Wszyscy spotkamy się w piekle
Gra zdecydowanie zaskakuje swoją brutalnością. Mimo to nie obiła się w świecie gier taką kontrowersją co Manhunt 2 z roku 2003. Możliwe że przez nawiązywanie do ogólnie znanej twórczości komiksowej można było Punisherowi wiele wybaczyć. Niemniej jednak jest to tytuł bardzo charakterystyczny i moim zdaniem troszeczkę zapomniany. Prawdopodobnie ze względu na to, że wyszedł już prawie dwanaście lat temu. Czy mamy szansę jeszcze raz zobaczyć Franka na ekranach naszych monitorów? Prawdopodobnie nie, ale fakt, iż niedługo Netflix wyda nowy serial o nieustępliwym mścicielu, daje szansę na ponowny wzrost jego popularności. Miejmy na to, że ktokolwiek podejmie się produkcji gry z Punisherem, będzie miał na nią oryginalny pomysł.