Kiedy zaczynałam swoją przygodę z recenzowaniem książek dla portalu internetowego, bardzo mocno zainteresowałam się amerykańskim rynkiem czytelniczym. Wydawał on mi się wówczas o wiele bogatszy w dziedzinie literatury dla młodzieży. W związku z ową tymczasową fascynacją, poznałam wiele tytułów, których później wypatrywałam w Polsce. Jedną z topowych pozycji na mojej liście zajmowała Trylogia zdrajcy (czyli The Traitor’s Circle).
Postępuj z rozwagą
Na początku pragnę podkreślić, że jeśli tak jak ja mieliście dłuższą przerwę pomiędzy czytaniem pierwszego i drugiego tomu, lepiej odświeżcie sobie Pocałunek zdrajcy, zanim sięgniecie po Pocałunek szpiega. Przyznam, że przez kilka pierwszych rozdziałów miałam problem z dokładnym przypomnieniem sobie, kto jest kim. Aczkolwiek na swoje usprawiedliwienie dodam, że wyparowujące z głowy imiona bohaterów, to ponoć przypadłość dotykająca każdego książkoholika, który nałogowo pochłania słowo drukowane (swoją drogą dajcie mi koniecznie znać w komentarzach, czy też tak macie). Jedno jest pewne, przed premierą finałowego tomu z pewnością co najmniej przekartkujcie poprzednie!
Krew, pot i łzy
Nie da się ukryć, że Erin Beaty nie szczędzi swoim bohaterom życiowych turbulencji. Dzięki temu są oni o wiele bardziej realistyczni, niż ci w książkach innych autorów pozycji przeznaczonych dla młodzieży (tak pani Maas, patrzę na panią). Tym bardziej dziwi mnie to, że Trylogia Zdrajcy nie jest ani u nas, a tym bardziej na Zachodzie, popularniejsza.
Muszę przyznać, że Sage jest obecnie jedną z moich ulubionych bohaterek powieści dla młodzieży. Dzieje się tak głównie dlatego, że to postać z krwi i kości, wyobrażam sobie, iż wiele nastolatek może się z nią utożsamić. Chociaż moją przychylność bohaterka uzyskała argumentacją, dlaczego chce się nauczyć walczyć (oczywiście, by nie psuć wam przyjemności z czytania, nic więcej w tej materii nie zdradzę).
Główni protagoniści Pocałunku szpiega, Sage i Alex, doskonale się dopełniają i co ciekawe, uczą się od siebie nawzajem. Jednakże często zdarza im się podjąć jakąś decyzję pod wpływem impulsu, a jak wiemy niebacznie dokonane wybory mogą nieść za sobą nieoczekiwane konsekwencje. W prozie Beaty podoba mi się to, że autorka opisuje poszczególne sceny w sposób bardzo życiowy. Jej bohaterowie często mają po prostu szczęście, a nie tak jak w większości przypadków (znanych nam z innych książek) są niemalże herosami, którzy potrafią wyjść cało z każdej opresji.
Nie oceniaj książek po okładce
Nieczęsto zdarza mi się zwracać uwagę na okładki książek. Najczęściej zabiegam tylko o to, by pozycje wydawane w ramach tej samej serii pasowały do siebie. Jednak w przypadku Pocałunku szpiega muszę niestety wyrazić pierwszą (i jedyną) nieprzychylną opinię w tej recenzji. Grafika na tym tomie wygląda tak, jakby poświęcono jej kwadrans na zaprojektowanie.
Ponadto gdy zestawiam ze sobą okładki Pocałunku zdrajcy i Pocałunku szpiega mam wrażenie, jakby pozycje te nie należały do tej samej trylogii. W końcu poza czcionką właściwie jedynym wspólnym mianownikiem są płatki róż okalające kobiety na grafikach.
Rozrywka na długie jesienne wieczory
Pocałunek zdrajcy to doskonała recepta na jesienną chandrę. Autorka umieściła w fabule bardzo dużo akcji, zatem nie sposób się znudzić podczas czytania. Kontynuacja przygód Sage to potwierdzenie dla tezy głoszącej, aby kłamstwo nie zostało wykryte, powinno być tak skonstruowane, aby w jak największym stopniu opierać się na prawdzie (kto czytał lub oglądał serial Obca, ten pewnie o tym doskonale pamięta).
Podsumowanie
Jeśli poszukujecie lektury, która rozbudzi was w chłodne jesienne wieczory, koniecznie sięgnijcie po Pocałunek szpiega. Ilość zawartej w drugim tomie Trylogii zdrajcy akcji z pewnością was rozbudzi i nie pozwoli się od siebie oderwać! Już nie mogę doczekać się finałowej części.