Ridley, Ridley, co z ciebie wyrosło? Przerabiasz fabułę Obcego jak możesz, ale powiem ci szczerze, że już nie powinieneś. Tym razem to Ksenomorf staje się marną, nic nieznaczącą padliną dla widza-człowieka, nie odwrotnie.
Fabuła jest dziurawa, bohaterzy także – gdy wyjdą z nich Obcy. Postępowanie postaci zdaje się odrealnione do granic możliwości. Już nawet fakt, że większość załogi jest sparowana nie wydaje się zbyt rażący. Kto to widział – w kosmos wysyłać małżeństwa i ryzykować, że w sytuacji kryzysowej partnerzy porzucą zdrowy rozsądek na rzecz uczuć. Jak w każdym innym filmie o kosmitach, statek zacznie się psuć, nieznane krwiożercze formy życia atakować, a ludzie biegać w tę i z powrotem rozdzielając się przy każdej możliwej okazji (choć oczywiście powinni trzymać się razem).

Kadr z filmu „Obcy: Przymierze”
Na uwagę i pochwałę zasługuje tutaj tylko Michael Fassbender, który fenomenalnie zagrał Waltera i Davida, androidy o skomplikowanej… osobowości. Scena otwierająca film (a także jej rozszerzona wersja) dawały mi nadzieję na mocne kino science-fiction, którego główną osią fabularną okaże się pytanie o człowieczeństwo oraz transcendentalny wymiar rzeczywistości. Gdyby wyciąć wszystkie sceny z załogą, a te znalezione w materiałach specjalnych dodać do Obcy: Przymierze, całość mogłaby prezentować się imponująco – i świeżo.
Kali jeść, Kali pić
Brak menu w polskiej wersji językowej uznaję niezmiennie za jeden z większych minusów większości wydań DVD. Nie każdy musi znać obce języki, zwłaszcza jeśli płaci w złotówkach. Jednakże dodatki zostały przetłumaczone – w wersji oryginalnej były z napisami. Chwała wam za to, Imperial CinePix!

Okładka i płyta – wydanie Blu-ray od Imperial CinePix
Strona wizualna okładki także przypadła mi do gustu. Jednak menu było zbyt szczegółowe, przez co początkowo trochę się w nim gubiłam – brakuje mu większej przejrzystości albo po prostu większej czcionki.
Hop!
Osoby, dla których bariera językowa jest do przeskoczenia, będą mogły cieszyć się pogłębionym uniwersum, które oferuje wydanie Blu-ray. Można się zapoznać się z wyciętymi scenami lub odtworzyć film z komentarzem reżyserskim. Do wyboru mamy również dodatek Master Class: Riley Scot – dzięki niemu zajrzymy za kulisy powstawania Obcego: Przymierze, a zarazem uszczkniemy jeszcze trochę z historii poznanej w Prometeuszu. Bonusy okazują się o wiele ciekawsze niż sama produkcja: dowiadujemy się jak powstał android Walter, przekonujemy, jakie testy przechodziła załoga przed rozpoczęciem misji kolonizacyjnej oraz sprawdzamy jak bawiła się na wspólnej imprezie. Reportażowa forma niektórych dodatków jest wielkim plusem (zdarzyła się nawet relacja stylizowana na POV).

Kadr z filmu „Obcy: Przymierze”
Zajrzenie do Sektora 87 – Planeta 4 było najciekawszym doświadczeniem. Dowiedziałam się, co działo się miedzy Prometeuszem a jego sequelem, z Davidem jako narratorem całości. I choć nie przekonuje mnie jego kreacja deus creatora, to zarówno snuta przez niego opowieść, jak i część, w której można zajrzeć do jego pracowni i przejrzeć wszystkie dokładne ilustracje fauny, flory czy samych obcych (i nie tylko) – zachwyciły mnie. Innymi słowy, o wiele lepiej bawiłam się eksplorując dodatki, niż oglądając sam film.
Czy warto?
O ile Obcy: Przymierze zawiódł na całej linii, o tyle dodatki zaoferowane przez dystrybutora pochłonęły mnie bez reszty. Czuję się zatem rozdarta, ale sądzę, że warto sięgnąć po tę płytę. Będziecie na pewno zadowoleni z dźwięku Dolby Digital 5.1 i wizualnej strony produkcji.