Zawsze chciałem zostać Kapitanem Hakiem!
W Nibylandii możemy się wcielić w jedną z pięciu postaci, a mianowicie Kapitana Haka, Tygrysią Lilię, Wendy Darling lub Piotrusia Pana. Ostatni bohater jest postacią dodatkową, którą możemy niejako odblokować, jeśli rozwiążemy zagadkę na mapie, albo przypadkiem natrafimy na właściwy kadr rozpoczynający ścieżkę tego protagonisty. W toku przygody będziemy wybierać paragrafy, walczyć z przeciwnikami za pomocą kości, testować nasze umiejętności czy używać specjalnych zdolności.
Jonathan Green nie tylko czerpał z twórczości Jamesa Barriego, ale także sięgnął po dzieła Wellsa, Lovecrafta czy Doyle’a. Wplótł w opowieść również Titanica, to właśnie na nim zaczyna się przygoda Wendy Darling. Zatem motywów jest tu całe mnóstwo, miłośnicy literatury na pewno będą mile zaskoczeni, natykając się na nawiązania do dzieł wspomnianych twórców. Niemniej sam styl Jonathana Greena nie do końca do mnie przemawia, szczególnie ze względu na rozbudowane opisy. Ponadto sama fabuła nie jest ani wciągająca, ani odkrywcza. Szkieletem fabularnym są przygody Piotrusia Pana i jego konflikt z Kapitanem Hakiem i do tego mamy dodanych kilka ciekawych motywów. Niestety, ale po wcieleniu się w kolejną postać ma się wrażenie, jedynie obserwowania tych samych mało interesujących wydarzeń, tylko z innej strony.
Pora dobyć kordelasy… albo dwie kostki
Fabuła mnie nie zachwyciła. Jedynie dzięki charyzmatycznej osobowości Kapitana Haka moja pierwsza podróż przez Nibylandię była znośna. Niestety od historii o wiele gorsza jest mechanika. Nie potrafię się przekonać do rozwiązań podobnych do tych z serii Fighting Fantasy. Starcie, w którym czasem kilkanaście razy muszę przerzucić kości, aby zbić zdrowie przeciwnika, strasznie mnie nudzi. Z tego powodu zawsze bardziej kusiło mnie wybieranie opcji, która dawała mi jakieś szanse na uniknięcie walki. Do tego dochodzi walka na wierzchowcach, która również nie była ekscytująca, dziwne, co nie?
Najlepiej działa używanie specjalnych zdolności, a szczególnie mocy o nazwie „Gwiazdko, spełnij me życzenie”. Można powiedzieć, że to trochę odpalenie prawa Murphy’ego. I nie wiem, czy to błąd, bo to jedyna umiejętność, po użyciu której w części paragrafów pojawiała się informacja, aby skreślić jedno użycie tej mocy, a w innych nie. Poza tym elementem do wydania mam jeszcze drobne zastrzeżenie. Mianowicie szkoda, że na dole strony nie umieszczono numerów paragrafów, jakie na niej występują. Najbardziej zadziwiły mnie dodatki na końcu tomu, w których autor opowiada o swoich inspiracjach i pracy twórczej. Muszę przyznać, że bardzo dobrze mi się to czytało.
Czy warto odkryć Nibylandię na nowo?
Po rozegraniu trzech wątków różnych postaci szczerze powiedziawszy nie mam ochoty już wracać do Nibylandii. Już trochę męczyłem się przy pierwszym podejściu. A to właśnie Kapitan Hak okazał się najciekawszą postacią. Charyzmatycznym liderem o niezłomnej woli walki, który samym spojrzeniem potrafi podporządkować sobie niebezpieczne bestie. Natomiast Wendy, była dla mnie kompletnie nijaka, a po dość szybkim jej spotkaniu się z Piotrusiem Panem, zrozumiałem, że podobnie będzie wyglądała linia fabularna pozostałych bohaterów. Według mnie najlepiej zagrać Kapitanem Hakiem i wybrać jeszcze jedną postać z pozostałej trójki, a także odkryć tajemniczego bohatera, którego linia fabularna jest bardzo pomysłowa, ale zdecydowanie za krótka i zbyt uboga.
Niemniej po tych trzech partiach i pobieżnym przyjrzeniu się historii Piotrusia Pana nie mam więcej ochoty grać w Nibylandię. Mam poczucie, że już wszystko tu odkryłem i nawet wybierając inne ścieżki, nie odkryję niczego nowego. Jednak Nibylandia przede wszystkim nie podeszła mi ze względu na mechanizmy w niej zawarte. Ciągłe rzucanie kośćmi było według mnie upierdliwe, wyrywało mnie z opowieści i w żadnym razie nie czułem emocji związanych z pojedynkiem, nawet gdy jako Kapitan Hak stanąłem naprzeciwko Piotrusia Pana. Po tej lekturze wiem jedno, że raczej przez dłuższy czas nie siądę do kolejnej gry książkowej. Chyba że pojawi się pozycja, która zaoferuje jakieś rewolucyjne zmiany w tym gatunku.