Historie umiejscowione w Gotham oraz nowej wizji przyszłości wydawały się ciekawe i miały potencjał. Niestety, jeśli zajrzymy do Metropolis i Supermana, to nie wypada to już tak dobrze.
Nawet Doktor Fate by się przeraził!
Nie mam dobrych informacji. Przyszłość Supermana jest naprawdę chaotyczna! Praktycznie każda historia, którą tutaj przeczytamy, jest tak narysowana jak współczesne komiksy Marvela lub seria o Ostatnim Synu Kryptona z New 52 – każdy kadr jest tak obfity w szczegóły, że ciężko wyróżnić bliższy lub dalszy plan. Jeden wielki bałagan. Podobnie jest z warstwą fabularną – mamy do czynienia z wieloma historiami, które z grubsza mają jeden wspólny mianownik – ród El, ale tak naprawdę nie wszystkie temu odpowiadają. Co prawda podoba mi się, że nie zapomniano o Jonie, czy ukazano przyszłość rodziny Supermana i niebieskiego latarnika, który jest jego potomkiem, ale czy to wystarczy, skoro i tak wyjadacz komiksów ze stajni DC może się pogubić?
Studium dyktatury i wolności
Oczywiście nie wszystko, co znajduje się w tym tomie, jest bardzo złe. Chyba najbardziej moją uwagę przykuła warstwa tekstowa. Rozdział, w którym Superman walczy na arenie Świata Wojny, a w kadrach pojawia się rozczłonkowany artykuł Clarka Kenta o jednym z bohaterów wojennych,zrobił na mnie naprawdę spore wrażenie! Kadry przepełnione akcją niczym obrazy wojenne, a w tle komentarz dotyczący walki o lepsze jutro. Któż lepiej to zobrazuje, jeśli nie Człowiek Jutra!
Kolejna część to ta, w której Lex Luthor posiada swoje własne Imperium i niczym wschodni dyktator musi zmierzyć się z zachodnią cywilizacją, którą reprezentują ambasador Lois Lane oraz jej mąż Superman. Tutaj Lex pokazuje kunszt dyktatorski, wyjaśniając czytelnikowi każdy czyn, jaki zamierza przeprowadzić. Prawie jakbym śledził Hitlera, Franco, Stalina czy Mussoliniego. Niczym Machiavelli Lex uczy, jak rządzić, dzielić i osiągnąć pokój przez tyranię… i dobre wykorzystanie propagandy w telewizji. Skąd my to znamy? Ciekawie też wypada relacja podstarzałego małżeństwa – Clarka i Lois. Generalnie historia ta mogłaby być oceniona przeze mnie oddzielnie i za fabułę dostałaby 8/10.
Warstwa patetyczna jest na miarę DC. Szkoda tylko, że ogranicza się do tekstu, a nie daje pełnej spójności narracyjnej i graficznej. Widzę jednak potencjał na przyszłość.
Kosmiczny nieporządek
Jest to jeden z niewielu momentów w mojej karierze recenzenckiej, kiedy muszę wyrazić swoje niezadowolenie i to w sposób dosadny. Cóż, ten tom jest z perspektywy kanonu ważny – kto jak kto, ale Superman, obok Batmana i Wonder Woman, stanowi filar świata DC Comics, jednakże ukazane w nim historie są chaotyczne, zagmatwane i miejscami nudne. Pomimo nielicznych chwil, musiałem zmuszać się by dotrwać do końca. Znów też zmieniono polskie wydanie w stosunku do oryginału i na okładce pominięto wyszczególnienie niektórych zeszytów. Ogólnie jestem lekko zawiedziony, jednakże jeśli ktoś chce mieć komplet serii Stan Przyszłości, kocha Supermana lub jest wielkim fanem DC Universe – niech zaopatrzy się w ten tom. Reszta nie ma czego tutaj szukać, bowiem zginie w plątaninie fabularno-rysunkowej i wyjdzie z jeszcze większym mętlikiem, niż przyszła.