Ucierpią najbiedniejsi
Pamiętacie zakończenie filmu Batman Matta Reevesa? Które? Ano tak, ten film jest tak zbudowany, że wydaje się, że kończy się co najmniej kilkukrotnie. Chodzi mi o ten moment, kiedy wybuchają tamy i całe Gotham zalewa woda. Wyglądało to niezwykle efektownie i było jedną z lepszych scen w całym zbyt długim moim zdaniem filmie. No dobrze, ale dlaczego o tym wspominam? Bo od przypomnienia tych wydarzeń rozpoczyna się pierwszy odcinek serialu Pingwin – spin-offu filmowego widowiska o przygodach Batmana z Robertem Pattinsonem w tytułowej roli.
Klimatyczna muzyka, przegląd newsów z różnych stacji i Colin Farrell jako Pingwin patrzący z zatroskaną miną na „swoje” miasto. Jedną rzecz trzeba temu mini uniwersum oddać. Gotham ma klimat, którego nigdy wcześniej w produkcjach o Mrocznym Rycerzu nie uświadczyliśmy. Jest brudne, jest upadłe, pełne śmieci walających się po ulicach, bezdomnych żebrzących o nawet najmniejszy grosz. Jest to miasto żyjące, prawie prawdziwe. Niemal czuć przez ekran to zatęchłe powietrze, ten zapach zdechłego szczura.
Niemniej wśród tych pochwał jest też pole do delikatnych narzekań. Otóż odrobinę brakuje tak zwanego backgroundu, Oswald Cobblepot był w Batmanie postacią co najwyżej drugoplanową. I choć zapadł widzom w pamięć, to jednak wciąż niewiele o nim wiemy. No, ale przecież o tym właśnie jest ten serial? I tak i nie. Bo Pingwin jest od początku wrzucony w świat „post-Falcone”. A my nie znamy do końca jego motywacji i wcześniejszych zależności. Nie wiemy też dokładnie, czym rodzina Falcone w rzeczywistości jest, ani jakie inne rodziny im zagrażają.
Brak tej wiedzy co prawda nie przeszkadza w odbiorze doskonale skrojonej historii, ale mogło to być coś bardziej pamiętnego, coś robionego cierpliwie i skrupulatnie. Zamiast wielkiego świata Gotham dostajemy tylko tu i teraz i trzeba się cieszyć tym, co mamy.
Irishman in Gotham City
O tym, że Colin Farrell świetnie odnalazł się w roli Pingwina, już wiedzieliśmy, ale na Teutatesa, występ w filmie to był tylko ułamek tego, jak świetnie irlandzki aktor czuje się w ciele grubego, nieco obleśnego, chwiejącego się na boki gangstera. I tylko ten akcent, o którym Colin czasami zapomina. Jego Pingwin niestety ma dwa głosy. Przez większość czasu jest ten głęboki, charczący, delikatnie skrzeczący. Jednak w niektórych miejscach przemienia się na chwilę w nieco bardziej delikatny, melodyjny, z bardzo charakterystycznym akcentem. To moja druga uwaga do tego odcinka, znów nie jest ona zbyt znacząca. Taka sytuacja przydarzyła się trzy albo cztery razy i to na kilka sekund. Mniej przewrażliwiony widz słuchający dźwięku z głośnika, a nie w słuchawkach, może nawet nie zwrócić na to uwagi.
A co poza tym? Farrell jest bezbłędny. Jego postać balansuje granicy na wielkiego mafiosa i człowieka zwyczajnie małego, którego łatwo wyprowadzić z równowagi, którego łatwo obrazić. I to właśnie urażona duma jest źródłem kłopotów Pingwina. Scenariusz specjalnie nie błądzi, wszystko jest po coś. Dialogi są długie, ale ani przez chwilę nie nudzą. Są mięsiste, wypełnione treścią. Bo każda postać zwyczajnie ma coś do powiedzenia. Bo każda postać jest integralną częścią półświatka Gotham.
Każda rozmowa jest pełna ukrytego napięcia. Ten serial pokazuje, że nikt nigdy, w żadnym momencie nie może czuć się bezpiecznie i dlatego aż do rozejścia się, a nawet po nim, widz jest pełen niepewności, w ciągłym oczekiwaniu czy coś go nagle nie zaskoczy. To kolejny wielki plus tego odcinka. Jest totalnie nieprzewidywalny. No i zarysowuje nam pewną oś, której zapewne będziemy się trzymać.
Pani małodobra, czyli kobiecy kat o twarzy dziewczynki
Cristin Milioti chce pokazać, że nie tylko na Farrellu będzie stał ten serial. Jej Sofia Falcone to osoba, która wita się z serialem w sposób rewelacyjny. Niby cicha myszka czekająca cierpliwie aż „dorośli” skończą rozmawiać. W rzeczywistości wydaje się, że to bezwzględna socjopatka, która bez mrugnięcia okiem jest zdolna do wielkiej przemocy. Idealnie zaprezentowana twarz zupełnie innej części mafijnego miasta. Twarz wyrachowanego kata ukształtowanego dodatkowo przez szpital psychiatryczny Arkham.
Sofia poza złem ma w sobie miejsce na ogromną miłość. To właśnie takie zniuansowanie postaci sprawia, że ten odcinek tak dobrze się ogląda. I, że nie nuży mimo swojej długości (ponad 60 minut). Rozgrywka między Sofią a Pingwinem będzie zapewne napędzać przyszłe wydarzenia, choć sądzę, że w przyszłości może dojść między nimi do nieoczywistego sojuszu. Pierwszy odcinek pokazał nam szachownicę, ukazał pionki. Co prawda wątek Maroniego jest tym, o czym pisałem wyżej, czyli brakiem zaplecza. Póki co negatywne wypowiedzi o Pingwinie nie do końca widza ruszają, bo zwyczajnie nie wie on, o co może chodzić. Jaką panowie mają przeszłość.
Ostatnim plusem jest muzyka. Niekiedy wpleciona w historię przypadkiem. Ktoś przez przypadek włącza radio, niekiedy zwyczajnie lecąca w tle i podbijająca już i tak świetnie zobrazowany klimat. Ścieżka dźwiękowa nigdy jednak nie wychodzi na pierwszy plan, nie chce zdominować opowieści. Jest jakby cichym obserwatorem, subtelnym podpowiadaczem, szepczącym do ucha sugestię jak widz powinien się w tym momencie czuć.
Słodkie podsumowanie
Jeśli jesteś fanem najnowszego Batmana, to Pingwin póki co na pewno cię nie rozczaruje. Jednak jeśli tak jak mi Batman wydał ci się zbyt długi i minimalnie przekombinowany, to także powinieneś sięgnąć po pierwszy odcinek Pingwina. Są tu bowiem skondensowane wszystkie plusy filmowej produkcji z „Reevesversum”, ale zredukowano niemal do minimum liczbę minusów.
Praktycznie nie ma tu jednej niepotrzebnej sceny. Bierzcie i cieszcie się gęstą atmosferą skąpaną w strugach ciężkiego deszczu. Podziwiajcie tytułowego Pingwina, jego charakter, jego dążenie do spełnienia marzenia, jakim jest władza nad Gotham. Jeśli kolejne odcinki utrzymają tak wysoki poziom, to możemy mieć do czynienia z serialem po prostu wielkim.
Niestety na drugi odcinek będziemy musieli poczekać odrobinę dłużej niż tradycyjny tydzień. Max podał bowiem, że zadebiutuje on na ich platformie dopiero 30 września i to właśnie co poniedziałek będziemy dostawać nową porcję przygód Oziego aka Pingwina.