Powroty
Spider-Mani z różnych uniwersów musieli połączyć swe siły, aby pokonać Dziedziczących – istoty wysysające życie z pajęczych totemów. Udało im się wygrać i zamknąć wrogów w świecie, gdzie ich moc była powstrzymywana. Wampiry jednak powróciły i ponownie chcą zniszczyć każdego napotkanego Człowieka-Pająka. W pojedynkę żaden z nich nie ma szans w starciu z tak potężnym rywalem. Dlatego bohaterowie raz jeszcze muszą się zjednoczyć i powstrzymać atak antagonistów. Nie jest to jednak takie proste. W pajęczej drużynie dochodzi bowiem do konfliktu. Czy uda się rozwiązać spór, nim wszystko będzie stracone?
Do boju, drużyno!
W Spidergedonie dzieje się naprawdę dużo. Akcja rozkręca się tu już od pierwszej strony i nie zwalnia aż do samego końca. Warto docenić, że do samej przygody wprowadzają nas krótkie historyjki o kilku wersjach Człowieka-Pająka. Dzięki nim możemy lepiej poznać Spider-Punka (a przy okazji zobaczyć Punkowego Hulka!), Peni Parker czy obdarzonego mocami wujka Bena. Zostały one napisane przez kilku różnych scenarzystów, którzy mieli całkiem ciekawe pomysły na to, jak wprowadzić superbohaterów do eventu. Za główną fabułę z kolei odpowiada Christos Gage. Scenarzysta ma pomysł zarówno na to, jak ponownie wprowadzić do gry Dziedziczących, jak i co zrobić, abyśmy nie dostali jedynie samych pojedynków pomiędzy wampirami i Pajączkami. Wewnętrzny konflikt drużyny sprawia, że czeka nas jeszcze więcej emocji i akcji. Może jest on nieco zbyt szybko rozwiązany, ale nie możemy też jakoś bardzo narzekać. Jednocześnie cała historia nie jest zbyt skomplikowana i czyta się ją przyjemnie. Może nie jest to górnolotna intryga zasługująca na nagrody komiksowe, ale z pewnością mamy tu do czynienia z typową i bardzo przystępną przygodą w iście superbohaterskim stylu.
Coś dodać, coś ująć
Wydawcą Spidergedonu w Polsce jest Egmont. Z pewnością należy im się uznanie za skompletowanie historii o walce Spider-Manów z Dziedziczącymi, ale niestety trafiło się także kilka minusów. Zacznijmy jednak od dobrej strony. Na pochwałę zasługuje kilka słów wstępu, przypominających o poprzednim starciu Pajączków z wampirami. Ponadto dostajemy także wykaz wszystkich głównych bohaterów, dzięki czemu łatwiej nam będzie nie pogubić się w pajęczych sieciach. Zresztą tu z pomocą przychodzi także sam Marvel, który w wielu przypadkach podpisał nam naszych superbohaterów, dodając także notkę, który z nich pochodzi z którego uniwersum. Jak już wspomniałem, jest także kilka krótkich historyjek wprowadzających. W rzeczywistości nie były one konieczne. Wszystko mogło się rozpocząć od Spidergedonu #0 lub ewentualnie Superior Octopusa #1 i nadal nie mielibyśmy problemu ze zrozumieniem scenariuszy. Obdarowano nas natomiast miłym dodatkiem, za który z pewnością należy podziękować. Zresztą także po zakończeniu głównej przygody czekają na nas opowieści o Web-Slingerze, Spider-Byte czy Spider-Ma’am. Najciekawiej wygląda tu jednak stworzona w mangowym stylu historia japońskiego Spider-Mana, czyli Takuyego Yamashiro i jego robota Leopardona. Będzie więc czym się zachwycać!
Niestety przez taką ilość dodatków ucierpiała nieco główna fabuła. Otrzymujemy bowiem kilka naprawdę fajnych, ale jednak mniej potrzebnych ciekawostek, podczas gdy można było uzupełnić główny wątek o wydarzenia z zeszytów o Peterze Parkerze z Ziemi-616 oraz o Spider-Ghost. Przez to w scenariuszu jest kilka dziur. Niezbyt wielkich, takich, przy których możemy łatwo się domyślić, co działo się w równoległej rzeczywistości, ale efekt został nieco popsuty. A wystarczyło pominąć choćby jedną z dodatkowych opowieści i dołożyć nieco do samego eventu…
Popisy rysowników
Jak już wspomniałem, Spidergedon to zbiór kilku różnych albumów, a dzięki temu zobaczyć możemy prace wielu rysowników. Większość z nich stworzyli Carlo Barberi i Jorge Molina. To właśnie ci panowie odpowiadają za grafiki do głównego wątku. A ogląda się ich naprawdę dobrze. Świetnie nadążają za akcją wymyśloną przez Gage’a i dopasowują wszystko do zaproponowanej przez scenarzystę superbohaterskiej przygody. Jednak popis swoich umiejętności dało tu także wielu innych ilustratorów. Każdy dał od siebie coś innego, unikatowego i cieszącego oko odbiorcy. Na wyróżnienie zasługuje chociażby przytoczona już przeze mnie historia w mangowym stylu czy opowieść o Spider-Punku i pokaz Hulka z tamtego uniwersum. Osobiście najbardziej zachwyciły mnie prace Claytona Craina narysowane do Spidergedonu #0. Wyglądają one niczym obrazy olejne, które powinno się wyciąć z komiksu, oprawić w ramki i powiesić na ścianie. Myślę, że taka ozdoba byłaby prawdziwym skarbem w kolekcji każdego fana Spider-Mana.
Połączycie się znów?
Spidergedon to naprawdę dobry komiks, który warto polecać. Fabuła może nie jest zaskakująca, ale jej odbiór jest przyjemny. Czytelnik z pewnością nie będzie się nudził, czytając o starciu Spider-Manów z Dziedziczącymi. Jest to jednocześnie dobra lektura dla tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z komiksami, ale powinna także przypaść do gustu osobom chcącym odpocząć od bardziej złożonych historii i cieszyć się z czystej akcji w superbohaterskim stylu. To również prawdziwa gratka dla fanów samego Człowieka-Pająka. Mamy tu okazję zobaczyć różne wersje Petera Parkera. Miło, że wielu z nich, zwłaszcza niektórym nieco mniej znanym, poświęcono sporo miejsca w dodatkach. Szkoda tylko, że ucierpiała na tym nieco główna fabuła. Przy okazji twórcy zostawili sobie uchyloną furtkę. Końcówka zwiastuje bowiem, że nasze Pajączki jeszcze będą musiały połączyć swe siły. Jeśli zostanie to zrobione tak jak w omawianym albumie, to ja nie mam nic przeciwko kolejnym historiom ze Spiderversum!