Kyouma Mabuchi – zbieracz
W takich okolicznościach poznajemy Kyoumę zajmującego się pozyskiwaniem urządzeń pozwalających na transport energii z wymiaru W, zwanych ogniwami. W wykonywaniu swoich codziennych czynności nie przeszkadza mu to, że – łagodnie mówiąc – nie znosi nowych technologii. Z czegoś jednak trzeba żyć, a skoro rynek maszyn jest kontrolowany, pojawia się zapotrzebowanie na ogniwa z drugiej ręki. Podczas jednego z kolejnych zleceń bohater trafia jednak na coś znacznie cenniejszego…
W kolejnych tomach znajdziemy między innymi starcie z kustoszem muzeum, którego skutki mogą okazać się opłakane, zagadkową śmierć znanego pisarza horrorów, poszukiwanie tajemniczego ogniwa zwanego „Numerem” oraz tragedię sprzed ponad dwudziestu lat czekającą na ostateczne wyjaśnienie.
Ciekawy świat i interesujące postaci
Na początku historii zostają przedstawieni bohaterowie i zasady, którymi rządzi się świat przedstawiony. Poza Mabuchim i jego przyjaciółmi poznajemy kilka osób związanych z korporacją New Tesla Energy, człowieka odpowiedzialnego za odkrycie dodatkowego wymiaru oraz jego córkę Mirę, której losy w wyniku wydarzeń fabularnych zostaną związane z Kyoumą. Dimension W potrafi wciągnąć, a w pierwszych czterech tomach znalazłem wszystko, czego dusza zapragnie: bohaterów z krwi i kości, ciekawą fabułę dającą ogromne pole do popisu oraz śliczną kreskę. Postacie zaprojektowano z dużą dbałością o szczegóły i są one różnorodne. Podobnie wyglądają również tła. Rysunki, których autorem – jak i całej mangi – jest Yuji Iwahara, potrafią być skompilowane, przy okazji nie tracąc na realizmie (przede wszystkim odnoszę się do anatomii bohaterów). Takie piękne prace wręcz proszą się o większy format.
Standard Waneko
Jeśli chodzi o wydanie, nie widać w nim większych różnic w porównaniu z tym, do czego zdarzyło nas przyzwyczaić Waneko. Mangi okrywają bardzo ładne, kolorowe obwoluty z lakierowanymi elementami. Na początku tomików znajdziemy kilka kolorowych stron wydrukowanych na papierze kredowym. Z dodatków dostajemy na końcu nieco informacji o świecie przyszłości. Reszta druku (naturalnie w czerni) jest dobra, jednak okazjonalnie pojawiły się drobne błędy w postaci czarnych kropek. Tłumaczenie autorstwa Mateusza Makowskiego oceniam bardzo pozytywnie, dialogi są naturalne i dobrze oddają charaktery postaci. Przełożone zostały też onomatopeje. Znalazłem kilka małych wpadek językowych i brakujących liter, jednak nie miały one większego wpływu na odbiór całości.
Podsumowanie
Dimension W mocno mnie zaskoczyło i już nie mogę doczekać się ciągu dalszego tej historii. Strach pomyśleć, co autor jest w stanie jeszcze pokazać w tym bardzo ciekawym świecie przyszłości, wypełnionym interesującymi bohaterami. Recenzje kolejnych tomów będą najprawdopodobniej bardziej skupione na fabule, a co za tym idzie – pojawi się więcej spoilerów, ponieważ nie przewiduję większych zmian, jeśli chodzi o warstwę graficzną. Wymiar W wciągnął mnie na dłużej i mam nadzieję, że tak wysoki poziom zostanie utrzymany do końca serii.