Spodziewaliście się, że kaczki mogą być wysportowane? Tak i to bardzo, nawet mogą „latać na nartach” i nie tylko tych zimowych, ale też wodnych, ale co tu dużo mówić. Trzeba przeczytać kolejny tom!
Sport i sąsiedzkie przepychanki
Jak podają różne źródła – spośród 226 stron, aż 196 wypełniono premierowym materiałem. Co powinno cieszyć wszystkich, zwłaszcza oszczędnych fanów kaczek, którzy niczym Sknerus liczą każdy grosz i patrzą czy wydane historie, nie pojawiły się już gdzieś w tygodniku Kaczor Donald.
W nowym tomie, dominują przede wszystkim dłuższe historie przygodowe, co było pewną zmianą w twórczości Barksa. To sprawia, że może ciężko zapamiętać jakąś konkretną historię w sposób bardzo szczegółowy, ale cóż…nie można zapamiętać ich długości. Historie wciąż potrafią rozbawić i wciągnąć tak, że trudno się od nich oderwać.
Pierwsza tytułowa historia to istna komedia pomyłek, która dotyka po części prawie, że świętej kwestii – znicza olimpijskiego i tego jakie może on wywołać zamieszanie, gdy jest on w nieodpowiednich piórach. Inny komiks przedstawia jazdę na nartach wodnych, a inny boks. Nie zabraknie też sąsiedzkich potyczek z Jonesem oraz sobowtóra babci kaczki. Co najważniejsze, jest też Magika De Czar- ze swoją magią sympatyczną (dosłownie, jeśli nie znasz terminu drogi czytelniku to sprawdź). Historia na bazarze w Bagdadzie, sprawia, że mam wrażenie, że jestem w Iraku XX wieku, który był prawdziwym rajem turystycznym, a motyw latającego dywanu oraz mitologicznego perskiego Roka, dodaje tylko orientalnego smaku tej potrawie, jaką jest komiks i udowadnia jak bardzo był oczytany i świadomy sowich narracji Barks.
Różny styl niż na początku
Fenomenalne ilustracje stanowią jeden z największych atutów. Są one proste, co wynika z epoki, w której powstawały, lecz to właśnie czyni je ponadczasowymi, podobnie jak sam scenariusz. Pragnę jednak dodać, że różnią się one od tych, które były cztery lata temu, wydane w tomach zawierających pierwsze kadry, rysunki stworzone przez Barksa. Zauważalne jest, jak na przestrzeni dwudziestu lat, kaczory stały się bardziej regularne, ale też w końcu tło, które jeszcze w latach 50. było tylko pewną kreskę umowną, imitującą to, co działo się w dali, nie stanowiąc istotnego elementu, ani tym bardziej bohatera. Rysunki są niezwykle czytelne i klarowne – a taka jakość jest ceniona nawet w dzisiejszych czasach.
Ciężko, a jednocześnie bardzo odpowiedzialnie jest recenzować serię Kaczogród do samego końca, gdy wszystko wydaje się podobne. Co jeszcze mogę dodać? Kaczory to absolutnie wyjątkowa lektura – niezależnie od wieku. Ponadczasowy humor, choć czasem przesiąknięty podejściem z poprzedniego wieku, może wydawać się albo rubaszny, albo ciut nieodpowiedni, jednak w świecie Kalisoty wszystko jest możliwe.