W dobie kina postmodernistycznego, naszpikowanego rozmaitymi remiksami, reinterpretacjami i fabularnymi przewrotkami, rzadkością stały się adaptacje wiernie oddające treść i ducha literackiego pierwowzoru. Tajemniczy Ogród w wizji Marca Mundena wpisuje się w tę niszę, nie oferując jednak widzom niczego ponad niezbędne minimum.
Wszystkim nam brakuje szczęścia
Rok 1947. Osierocona przez majętnych rodziców Mary Lennox (Dixie Egerickx) zmuszona jest opuścić dom w słonecznej indyjskiej wiosce. Przygarnia ją nieznany jej dotąd krewny, wiecznie nieobecny wuj (Colin Firth). Pozostawiona sama sobie, dziewczynka snuje się po przepastnej, choć zaniedbanej posiadłości, przyległych sadach i zasnutych mgłą wrzosowiskach. Tam odkrywa otoczony wysokim murem ogród. Ten – jak się okazuje – posiada magiczne właściwości.
Wydana w 1911 roku powieść autorstwa Frances Hodgson Burnett jeszcze za życia autorki doczekała się przekładu na kilkadziesiąt języków, wpisując się do kanonu literatury dziecięcej. I choć sam setting z perspektywy współczesnych adresatów tej historii – zewsząd i od pierwszych chwil swojego życia otoczonych różnej maści migającymi ekranami i innymi intensywnymi bodźcami – może trącić myszką, zawarte w niej uniwersalne wartości i nauka z niej płynąca ani trochę nie straciły na aktualności. Tenże archaiczny sznyt próbował Munden nieco uwspółcześnić, nieznacznie tylko odbiegając od oryginału; zamiast schyłku Anglii wiktoriańskiej obserwujemy tu bowiem ostatnie podrygi kolonialnej dominacji i odradzającą się indyjską państwowość. Osobiste tęsknoty i nieprzepracowane urazy wzmacnia także wciąż obecne widmo niedawno zakończonej wojny. W wypełnione nasyconymi kolorami kadry wplecione zostały szczegóły przypominające o symbolicznych i dosłownych pozostałościach konfliktu, czy to w formie pojawiającej się na drugim planie amputowanej kończyny, strzałów rozlegających się w oddali czy też łóżek polowych wciąż zalegających w pokojach posiadłości lorda Cravena. Piętrzące się smutki budują nastrój towarzyszącej przez cały seans melancholii, a w zestawieniu z niemalże sielankowym wydźwiękiem tekstu źródłowego obraz ten wydaje się wręcz nadto posępny.

Źródło: howardforfilm.com
Pacjencie, lecz się sam
Mimo iż mamy do czynienia z filmem familijnym, zaadresowanym przede wszystkim do młodszego odbiorcy, Munden nie zdecydował się na zinfantylizowanie przekazu. W scenariuszu Jacka Thorne’a znalazło się co prawda miejsce i na dziecięce zabawy, i swawole, nigdy jednak na całkowitą beztroskę. Perspektywa Mary, oczami której obserwujemy otaczający ją świat, naznaczona jest piętnem utraty. Dziewczynka przedwcześnie traci rodziców (matkę przy tym i tak, na pierwszy rzut oka, nieszczególnie nią zresztą zainteresowaną), rodzinny dom i stabilność. Zbyt wcześnie również jest zmuszona dorosnąć; zderzenie z brutalną rzeczywistością okazuje się być dla chowanej pod kloszem, rozpieszczonej arystokratki nie lada wyzwaniem.
Całość ma wymiar przede wszystkim dydaktyczny, w tonie – zgodnie z wykładnią autorki – pozytywistycznego humanizmu. Choć implikuje się magiczne właściwości tytułowego ogrodu, wcale nie wydaje się on sprawcą przemian wewnętrznych bohaterów, a jedynie pretekstem, papierkiem lakmusowym reagującym na nie. Samotni, otaczający się murem własnych uprzedzeń i lęków bohaterowie sami muszą wykonać ogrom pracy. Syte dotąd dziecko po raz pierwszy zaznać musi głodu, by nauczyć się empatii i zrozumieć przywileje wynikające z klasowych uwarunkowań. Pogrążony w żałobie lord – odrzucić pozę zgorzkniałej, niewzruszonej skały i pozwolić sobie na pełne przeżycie żalu po utracie żony, którego substytut manifestuje chomikując pamiątki pozostawione przez ukochaną kobietę. Przeżywany przez nich w kulminacji opowieści katartyczny moment nie udziela się jednak widzom – ci są cały czas trzymani na dystans, przez co samą historię, skądinąd pięknie zainscenizowaną i udźwiękowioną, pisząca te słowa mimo wszystko przyjęła z pewnym zobojętnieniem.

Źródło: writingstudio.co.za
Tylko gdzie ta magia?
Wydaje się, że w całkowitym kontraście do tytułu, Tajemniczy Ogród w interpretacji Marca Mundena nie skrywa w sobie zbyt wielu tajemnic. Mimo zasadniczo interesującego konceptu przeniesienia opowieści w inny niż oryginalny kontekst historyczny, jest to historia przewidywalna, adaptacja, która ani trochę nie zapada w pamięć. Chwilowo jedynie mami soczystymi obrazami bujnej roślinności, jednak i te dość szybko powszednieją.
Na film „Tajemniczy ogród” zapraszamy do sieci kin Cinema City na terenie całego kraju!