Po Rękawicy i Wojnie przyszedł czas na Krucjatę nieskończoności, która domyka historię zawartą w Sadze nieskończoności. Tym razem Adam Warlock musi się zmierzyć ze swoją dobrą, żeńską stroną, znaną jako Bogini. Do boju staną także niemal wszyscy bohaterowie Marvela, choć tym razem po różnych stronach.
Na kłopoty… Thanos
Po pokonaniu Magusa, wydaje się, że Straż Nieskończoności wreszcie będzie miała chwilę wytchnienia. Nic bardziej mylnego. Oto zjawia się samozwańcza Bogini, czyli dobra strona Adama Warlocka, która planuje położyć kres wszelkiemu złu we wszechświecie. Jej plan jest szczytny, ale wykonanie zdecydowanie gorsze. Kobieta jest bowiem szalona podobnie jak i jej plany. Dodatkowo tworzy ona Raj Omega i sprawia, że po jej stronie stają wszyscy bohaterowie o szlachetnych, pełnych wiary sercach, z Kapitanem Ameryką, Spider-Manem, Storm, Thorem i Daredevilem na czele. W opozycji wciąż pozostają jednak Wolverine, Iron-Man, Hulk czy Vision. Pod dowództwem Reeda Richardsa muszą oni stawić czoła swoim niedawnym przyjaciołom. Tymczasem Bogini rośnie w siłę. Adam Warlock wiedząc, że sam nie poradzi sobie z przeciwnikiem, musi ponownie zwrócić się o pomoc do Thanosa. Niespodziewanie do gry dołącza także sam Mephisto.
Mamy tu wszystkich!
Krucjata nieskończoności ze scenariuszem Jima Starlina to kontynuacja Sagi nieskończoności. Jest to olbrzymi crossover, w którym udział biorą niemal wszyscy bohaterowie Marvela. Momentami wydaje się, że to właśnie na pokazaniu każdej postaci autor skupia się najbardziej. Dostajemy mnóstwo humorystycznych, ale całkowicie zbędnych dla fabuły scen, jak chociażby ta, gdzie Hulk, Thing i Wolverine kąpią trolla Pipa. Również dialogi pomiędzy niektórymi osobami są całkowicie niepotrzebne i nie wnoszą niczego istotnego. Przez to komiks czasem wręcz przynudza, a przebrnięcie przez 492 strony wydaje się momentami ciągnąć w nieskończoność. Główny wątek też nie porywa. Przez długi czas wszystko koncentruje się na tajemniczym planie Bogini, którego czytelnik nie może poznać od razu, co ma na celu zbudowanie napięcia. Koniec końców, jej pomysł zaskakuje i ostatnie strony nie pozwalają oderwać się od zeszytu, ale zanim to nastąpi, nasi bohaterowie snują domysły, szukają rozwiązania, a odbiorca, zamiast emocjonować się, może przysnąć z nudów. I nawet liczne zwroty akcji nie są w stanie tego naprawić.
W stylu retro
Krucjata nieskończoności należy do serii Marvel Classic, wydawanej w Polsce przez Egmont. Zeszyty w niej zawarte publikowane były oryginalnie od czerwca do listopada 1993 roku. Wśród rysowników odpowiadających za ich powstanie znaleźli się: Ron Lim, Tom Raney, Angel Medina, Tom Grindberg oraz Kris Renkewitz. Już po zerknięciu na okładkę widzimy, że styl jest typowy dla ówczesnych czasów. Wszystkie rysunki tworzone są ręcznie i nie ma tu mowy o wsparciu komputerowym. Tła momentami wyglądają, jakby ktoś zapomniał nanieść na szkice koloru, ale mają swój urok. W każdym szerszym ujęciu pomieszczenia widzimy bohaterów porozstawianych po kątach i prowadzących ze sobą rozmowy. To oni są tu najważniejsi, a nie detale za nimi. Dodatkowo niemal na każdej stronie znajdziemy tekst. Nawet podczas walki postaci cały czas prowadzą dialogi lub autorzy wyjaśniają nam rzeczy wręcz oczywiste. Dlatego też czytanie komiksu zajmuje naprawdę sporo czasu.
Ze swojej strony chciałbym dodać, że jestem zachwycony tym, jak rysownicy przedstawili Wieczność i Nieskończoność oraz podróż Adama Warlocka przez kolejne warstwy rzeczywistości. W tych fragmentach obrazy są naprawdę psychodeliczne, ale przecież takie mają być. Przedstawiony w nich surrealizm przyciąga wzrok i sprawia, że trzeba mu poświęcić nieco dłuższą chwilę. Świetna robota.
Wydawca przewodnikiem
Aby zapoznać się z całą historią Krucjaty nieskończoności, w latach 90 należało zaopatrywać się w zeszyty z serii The Infinity Crusade, a także The Warlock Chronicles oraz Warlock and the Infinity Watch. Do tego dochodziły także pojedyncze numery Avengers West Coast, Alpha Flight czy Thor. Śledzenie i zbieranie wszystkiego było z pewnością czasochłonne i męczące. Na szczęście my nie mamy takiego problemu. Polski wydawca, czyli Egmont, zrobił wszystko za nas. Cała fabuła została zebrana, poukładana i zamknięta w grubym zeszycie o twardych oprawach. Dzięki temu nie pogubimy się w przygodzie, która momentami jest naprawdę bardzo zawiła.
Średnie zakończenie sagi
Krucjata nieskończoności kończy cykl zwany Sagą nieskończoności. Niestety zamknięcie nie wypada najlepiej. Twórcy postanowili po raz kolejny stworzyć gigantyczny crossover i każdemu bohaterowi dać choćby kadr. Przez takie rozwiązanie dostajemy mnóstwo bezsensownych scen i niepotrzebnych gagów, a przy okazji rozciągniętą fabułę, która momentami nudzi, zamiast ekscytować. Owszem, znajdziemy tu także kilka świetnych fragmentów, a sama końcówka sprawi, że losy bohaterów śledzić będziemy z zapartym tchem, ale jednak częściej zdarzy nam się ziewać niż mieć wypieki na twarzy. Rysunki to z kolei prawdziwy prawdziwa klasyka i gratka dla fanów komiksu, choć może nie każdemu przypadną one do gustu. Starsi czytelnicy przeniosą się do czasów młodości, a młodsi będą mieli okazję zobaczyć kawał historii Domu Pomysłów. Ostatecznie jednak pozycja nie jest obowiązkowa. Jeśli faktycznie chcecie poznać dzieje Adama Warlocka i Thanosa oraz zobaczyć niemal wszystkich bohaterów Marvela w jednym komiksie, to zaopatrzcie się w Rękawice nieskończoności, która od początku do końca trzyma w napięciu. Po Krucjatę siegnijcie, jeżeli faktycznie chcecie zgłębić niezwykły plan Bogini oraz poznać zakończenie całej sagi.