Samuraj i Stich łączy japońską kulturę z filmem animowanym Disneya. Nie da się ukryć, że Hiroto Wada na tej podstawie stworzył śmieszną i ciekawą mangę, ale czy może ona równać się z oryginałem?
Kosmici przylatują po Sticha
Po dwóch przyjemnych i zabawnych tomach przyszła pora na finałową część opowiadającą o niezwykłej przyjaźni okrutnego samuraja i niszczycielskiego kosmity. Hiroto Wada kontynuuje wątek technologicznie rozwiniętej wioski, którą Stich i Meison odwiedzili w poprzednim tomie. Spodziewałem się, że konfrontacji pomiędzy protagonistami, a Jumbą poświęcone zostanie więcej miejsca. Tymczasem wątek idealnej wioski dość szybko i niespodziewanie został rozwiązany. Podobnie jak wcześniej Hiroto Wada postawił na krótsze opowieści ukazujące relację pomiędzy Meisonem i Stichem. I tak jedna historia opowiada o zazdrości, a druga wprowadza ojca okrutnego samuraja. Niemniej wisienką na torcie jest finałowy epizod, w którym przedstawiciele feudalnej Japonii staną naprzeciwko nowoczesnej armii robotów. A wszystko to z powodu jednego niebieskiego kosmity. Stich na kartach tego komiksu jawi się jako niezwykle sympatyczne i urocze stworzenie. Owszem pod wpływem na przykład kawy, ujawnia swoje niszczycielskie zdolności, ale jednakowoż chyba nikogo nie dziwi, że wszyscy go kochają. Retrospekcje z życia Meisona tym bardziej, potwierdzają, że właśnie nietypowy niebieski tanuki był tym, czego ów okrutny samuraj od zawsze pragnął. Zakończenie ma bardzo wiele wspólnego z filmem animowanym. Ubolewam, że Hiroto Wada nie zdecydował się jednak na oryginalniejszy finał. Ponadto żałuję, że autor nie zdecydował się rozpisać tej historii na więcej tomów, bo lektura wszystkich części dostarczyła mi mnóstwo przyjemności. Uśmiałem się wiele razy, przeglądając kadry z szalonymi przygodami Meisona i Sticha. Chętnie poczytałbym jeszcze, ale wszystko, co dobre szybko się kończy.
Niesamowite wynalazki
Pierwsze co rzuca się w oczy to grubość tomu. Trzecia część jest dłuższa o ponad pięćdziesiąt stron! I to po prostu czuć. Podczas gdy pierwsze dwa tomy kończyły się zdecydowanie za szybko, tak finał został należycie rozbudowany i rozciągnięty. Teraz cena trzydziestu złotych wydaje mi się adekwatna do zawartości. Pod względem graficznym nie mam do czego się przyczepić. Stich prezentuje się na każdym kadrze świetnie, z tą swoją rozczulającą mordką. W ogóle z mimiką postaci Hiroto Wada świetnie sobie radził, doskonale umiał ukazać emocje bohaterów. Podobnie jak w poprzednich tomach i tu zamieszczono animację, którą możemy obejrzeć, gdy szybko przekartkujemy komiks. Genialny dodatek i świetny pomysł na zagospodarowanie rogów stron.
Czy Hiroto Wada przebił oryginał?
Na tyle zauroczył mnie Samuraj i Stich, że sięgnąłem po oryginał. Zaskoczyła mnie przede wszystkim różnica w kreacji niebieskiego kosmity. W filmie animowanym momentami jest strasznie irytujący i trudno go polubić, a w mandze to słodziak jakich mało. Mam wrażenie, że Hiroto Wada odwrócił koncepcje i to Stich przemienił niszczycielskiego i okrutnego samuraja w dobrego człowieka. Powiem więcej, o wiele bardziej spodobała mi się manga niż animacja. Możliwe, że to kwestia humoru. Hiroto Wada potrafi rozbawić czytelnika, serwując wiele zabawnych i nietypowych scen. Polecam wszystkim tę trzytomową serię. Idealna pozycja do przeczytania po ciężkim dniu. Warto ją mieć na półce i co jakiś czas do niej wracać, aby przypomnieć sobie zabawne momenty z życia Sticha i samuraja.