Urządzenie pierwszego wspólnego ogrodu to dla każdej pary ogromne wyzwanie. Jeśli dodatkowo zakochani są krasnalami ceramicznymi, znajdującymi się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana.
Zakłócony porządek
Gnomeo i Julia stają przed zadaniem skoordynowania prac porządkowych i przygotowania nowego lokum na nadejście wiosny. Wiąże się to z dużym stresem oraz presją, którym głównie ulega młoda gnomka. Tak oto zakochani, miast cieszyć się swym szczęściem, popadają w rutynę. Gnomeo podejmuje karkołomną próbę poprawienia napiętych stosunków. Niestety, romantyczny gest, wymagający narażenia życia, nie okazuje się dobrym pomysłem i gipsowe serce Julii pozostaje nieczułe na potrzeby ukochanego. Podczas melodramatycznej wymiany zdań między parą krasnali dochodzi do tragicznego zdarzenia. Wszyscy mieszkańcy ogrodu przy Baker Street znikają bez śladu. Na szczęście na miejsce zbrodni bardzo szybko przybywa legendarny detektyw Szerlok Gnomes. Okazuje się, że w Londynie doszło do kilku podobnych incydentów. Winą za wszystkie genialny śledczy obarcza oczywiście swego arcywroga – Moriarty’ego i decyduje się podążyć za pozostawionymi wskazówkami.

Kadr z animacji „Gnomeo i Julia. Tajemnica zaginionych krasnali”
Literatura piękna w wersji gnomiej
Druga odsłona przygód krasnali ogrodowych, jak już pewnie zdążyliście się zorientować, nawiązuje do historii jednego z najznamienitszych literackich detektywów. Opowiadania sir Arthura Conana Doyle’a stały się podwaliną dla wielu późniejszych kreacji. Nie dziwi więc fakt, że również twórcy animacji dla najmłodszych widzów sięgnęli po sprawdzony wzorzec. W przypadku omawianej produkcji, poza Szerlokiem, możemy spotkać innych charakterystycznych bohaterów. Gnomes ma asystenta Watsona, a jedną ze wskazówek od Moriarty’ego znajduje w posiadłości swej dawnej narzeczonej, Irenki, która jest bajkowym odpowiednikiem Irene Adler. Kolejnym przykładem inspiracji oryginalną opowieścią jest skorzystanie z idei pałacu myśli lub, jak kto woli, pałacu pamięci. Mnemotechnikę polegającą na kojarzeniu obrazów ze znanymi miejscami doskonale znają fani serialu Sherlock. Te wszystkie kalki są dość oczywiste, jednak należy sobie zadać pytanie, czy wystarczające? O ile w pierwszej części adaptacja znanego romansu Williama Szekspira mogła wydawać się łatwiejsza w odbiorze, bo doskonale znana nawet najmłodszym, o tyle próba przełożenia kanonu literatury detektywistycznej na język animacji dla dzieci w Gnomeo i Julii. Tajemnicy zaginionych krasnali wydaje mi się wyjątkowo ryzykowna. Scenarzyści oczywiście, świadomi potrzeb i możliwości targetu, znacznie uprościli proces dedukcji oraz uwypuklili pewne cechy postaci, by uczynić całość czytelną dla mniej zorientowanych widzów.

Kadr z animacji „Gnomeo i Julia. Tajemnica zaginionych krasnali”
Na tle innych animacji
Jeśli chodzi o element wizualny, mam ogromny dylemat. Rynek filmów animowanych został zdominowany przez gigantów takich jak DreamWorks czy Pixar (obecnie wchodzący w skład The Walt Disney Company). Poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko, jednak nie odniosłam wrażenia, żeby wytwórnia Paramount Pictures w ogóle podjęła próbę jej przeskoczenia. Chociaż wszystko, co oglądamy z bliska, wydaje się poprawne, szczególnie mam tu na myśli tekstury i kolorystykę, to nadal uwagę zwraca ubogość tła. Podczas dynamicznej akcji w parku czy muzeum można odnieść wrażenie, że dookoła nie dzieje się nic innego. Czemu nie zwalić na skalę? W końcu nasi protagoniści mają tylko kilkanaście centymetrów wzrostu. Niestety inne produkcje opowiadające historie bohaterów o niewielkich gabarytach nie cierpią na podobną przypadłość.
Podsumowanie
Jeśli oczyścić tę historię z pseudokomediowych powiedzonek i spowolnić pęd gnomiego detektywa, okaże się, że niewiele zostanie do oglądania. Tytułowi bohaterowie nie mają zbyt dużej roli do odegrania, ich uczucie i konflikt stanowią tło dla pozostałych wydarzeń. Co prawda puenta przychodzi w odpowiednim momencie, ale jak wiadomo, to produkcja adresowana do młodszej publiczności, która jest żądna oczywistych i czytelnych konkluzji.