Karak jest bardzo fajną propozycją dla młodszych graczy, których można dzięki niej wprowadzić w planszówki przygodowe. Odkrywanie podziemi za pomocą dokładanych płytek, szukanie skarbów i walka z potworami to świetna zabawa. Wydawnictwo Albi postanowiło wydać także karciankę z tej serii, czyli Karak: Goblin. Jest to samodzielny tytuł, w którym miałam nadzieję poczuć przyjemny klimat kafelkowego poprzednika.
W tej wersji także mamy do wyboru bohatera, w którego się wcielimy – czarodzieja, wojownika, czarnoksiężnika, złodziejkę, mistrza miecza lub wyrocznię. Każdy ma specjalną umiejętność, więc rozgrywki, w zależności od wybranej postaci, będą się trochę od siebie różniły.
W trzech rzędach wykładamy karty jaskiń oznaczone I, II i III oraz odpowiadające im potwory – po pięć kart z zakrytego stosu oraz kluczników na końcu linii. Nad stworami umieszczamy kupca, eliksiry i arsenał, natomiast na samym dole powinna znaleźć się jaskinia X i losowo dobrany Władca Wszystkich Potworów. Każdy z graczy dostaje kartę swojej postaci oraz sześć z akcjami początkowymi, a także pięć dwustronnych kart wytrzymałości. Ze swojego stosu, który będzie powiększany w trakcie rozgrywki, pobieramy cztery karty na rękę.
W swojej turze możemy wykonać jedną z trzech dostępnych akcji. Zakupy polegają na pobraniu jednego z trzech eliksirów lub przedmiotu, który inni gracze zostawili w arsenale. Za wszystko płaci się posiadanymi na ręce kartami, które odkładamy w obszarze kupca. Drugim możliwym działaniem jest wyleczenie swojego bohatera. Musimy to zrobić, jeśli nie ma on więcej serc, ale możemy wykonać taki ruch wcześniej. Polega on na odwróceniu wszystkich kart wytrzymałości z czaszkami tak, aby znowu pokazywały serduszka.
Najczęściej będziemy decydowali się na walkę z potworem. Wybieramy z pierwszego rzędu monstrum, z którym chcemy się zmierzyć. Wykładamy karty z ręki i zliczamy z nich sumę siły oraz zdobytego ekwipunku. Jeżeli jest równa lub wyższa od wytrzymałości potwora, wygrywamy. Nadal jednak otrzymujemy obrażenia równe jego sile, dlatego ważne są także punkty obrony. Jeśli mamy ich za mało, obracamy karty wytrzymałości na stronę czaszki. Po zwycięskiej walce bierzemy kartę na nasz stos odrzuconych, jeśli na odwrocie znajduje się akcja, lub wykładamy przed siebie, jeżeli to ekwipunek. Niezależnie od wyniku użyte karty zostają odłożone i wrócą do nas później. Następnie dobieramy karty do czterech na rękę.
Aby móc atakować potwory z kolejnego poziomu, musimy posiadać klucz z poprzedniego, czyli pokonać klucznika znajdującego się na końcu rzędu. Po przejściu wszystkich poziomów możemy zmierzyć się z Władcą Wszystkich Potworów i wygrać.
Karak: Goblin to łatwy deck builder, dzięki któremu nasze pociechy będą mogły poznać występującą w wielu karciankach mechanikę budowania własnej talii. Bardzo fajnie oddano zdobywanie ekwipunku po pokonaniu potwora. Odwracamy kartę i już gotowe. Rzeczywiście miałam poczucie, że po zabiciu stwora coś z niego wypada, jak w grze komputerowej.
Wykładanie kart z ręki wymaga planowania i to jest ogromny plus. Nie możemy położyć przed sobą wszystkiego, co mamy. Musimy zwracać uwagę na kolory wskazane na prawym brzegu karty. Tylko takich barw kartę możemy użyć jako następną. Prosta zasada, ale zmusza do kombinowania i utrudnia pokonywanie potworów.
Stwory też nie dają się tak łatwo zabijać. W zależności od tego, co znajduje się u dołu karty, możemy mieć dodatkowe obostrzenia. Czasami nie będziemy mogli wyłożyć przedmiotu w danym kolorze lub takiego, który daje nam punkty obrony. Wtedy musimy nie tylko myśleć o kolejności barw, ale i ikonach. Jest to nadal łatwa, ale bardzo przyjemna układanka z dodatkowymi warunkami do spełnienia.
Graficznie Karak: Goblin jest podobny do starszego brata. Nie zachwycają mnie ilustracje, ale też mi nie przeszkadzają. Pasują do gry i historii, więc są spójne z tym, co robimy podczas rozgrywki. Użyte symbole są proste i intuicyjne, więc od razu wiadomo, co jest siłą i obroną, a co dodatkowym życiem. Bardzo fajnie rozwiązano także sprawę wypadających z potworów przedmiotów. Po lewej stronie stwora znajdują się podpowiedzi, co możemy zdobyć po odwróceniu karty. Nie mamy pełnej informacji, ale jest już to jakaś podpowiedź pozwalająca wybrać to monstrum, które chcielibyśmy zaatakować.
Jeśli miałabym wybrać jedną z dwóch wersji gry, to chyba stawiałabym na kafelkową, ponieważ gry planszowe są mi bliższe od karcianych. Ale nie znaczy to, że recenzowany tytuł nie przypadł mi do gustu. Raczej nie będę go wyciągała na wieczory planszówkowe ze znajomymi, bo jest zbyt prosty dla dorosłych. Natomiast jeśli będę chciała wyjaśnić młodszym graczom, czym są budowanie talii, zdobywanie ekwipunku i gry przygodowe, to jest to bardzo dobry przykład takiej właśnie gry.