Romansów paranormalnych odnaleźć można obecnie ogromną liczbę. Przebierać można również w protagonistach takich powieści – od wampirów przez wilkołaki po upadłe anioły. Chociaż wydaje się, że ten gatunek nie szczyci się dobrą warstwą językową ani nie jest w stanie zaoferować czytelnikowi żadnej skomplikowanej historii, także tutaj odkryć można kilka perełek.
Typowi bohaterowie
Powiedziałabym, że Na krawędzi wszystkiego plasuje się gdzieś między tymi perełkami. Nie do końca lśni, ale zawiera ciekawe elementy, które wyróżniają tę powieść. Na samym początku przyjrzę się jednak bliżej głównym bohaterom.
Zoe ma siedemnaście lat. Ostatni rok nie był dla niej zbyt łatwy, gdyż musiała pogodzić się ze stratą ojca, który zginął tragicznie w jaskini, oraz śmiercią zaprzyjaźnionych staruszków. Mieszka z matką weganką oraz młodszym bratem cierpiącym na ADHD. Pewnego dnia podczas zamieci śnieżnej dziewczyna jest świadkiem czegoś, czego nigdy nie powinna zobaczyć. Spotyka też wtedy chłopaka bez imienia, którego postanawia nazywać „Iks”. Zoe nie trafiła niestety na listę moich ulubionych żeńskich protagonistek. Chociaż autor starał się wykreować ją na silną, obdarzył ją kilkoma wadami, które skutecznie mnie do niej zniechęciły. Wydaje mi się, że spokojnie można pokusić się o stwierdzenie, że nastolatka jest więźniem portali społecznościowych. Nie wspomina o nich co prawda na każdym kroku, jednak jaki normalny człowiek w chwili silnego poczucia zagrożenia i w środku szalejącej burzy śnieżnej myśli o tym, by zrobić zdjęcie chłopakowi usiłującemu właśnie dokonać na kimś egzekucji? Oczywiście, znajdą się pewnie głosy, że w takich momentach nie myśli się racjonalnie i robi różne dziwne rzeczy, ale kto z was zapragnąłby uwiecznić taką chwilę, bo fajnie byłoby wrzucić taką fotografię na Instagram? Dla mnie takie działanie nie ma najmniejszego sensu i aż boję się pomyśleć, że autor chciał w ten sposób przedstawić współczesne społeczeństwo.
O Iksie nie byłam w stanie wyrobić sobie konkretnego zdania. Chłopak pochodzi z Niziny i jest Łowcą Głów. Zadaniem takich jak on jest wyruszanie do świata ludzi i zabranie ze sobą grzesznej duszy, którą wskazują lordowie. Można powiedzieć, że Nizina jest swoistym Hadesem lub Piekłem. Nie ma tam co prawda diabła, ale funkcja tych miejsc jest podobna – dusze mają cierpieć przez wieczność. Stanowi to ich karę za złe uczynki, jakich dokonały za życia. Z reguły Łowcy Głów to właśnie źli ludzie, specjalnie wytrenowani już na Nizinie. Iks jednak zasadniczo się od nich różni – nie popełnił żadnego grzechu, który mógłby sprawić, że znalazł się w tak paskudnym miejscu. Chłopak miał pecha się tam urodzić. Autor wyposażył więc protagonistę w niezwykle interesującą przeszłość i dzięki temu otworzył furtkę, by zaciekawić czytelnika. Niestety, mam wrażenie, że zamknął ją prawie całkowicie wątkiem miłosnym.
Landrynki i tęcza
Określenie „miłość od pierwszego wejrzenia” aż zbyt dobrze pasuje do relacji protagonistów. Mam nieodparte wrażenie, że uczucie pomiędzy nimi wybuchło w momencie, gdy się zobaczyli, a minęło od tej chwili trochę czasu, nim zamienili ze sobą choćby jedno słowo. Wystarczyło to spojrzenie, by gotowi byli poświęcić w imię tej miłości wszystko. Tak przynajmniej wydawało się na początku. Z każdą kolejną stroną dochodziłam jednak do wniosku, że skłonność do ponoszenia ofiar wykazywał jedynie Iks. Niestety, Zoe okazała się dla niego dość destruktywna. Robił przez nią rzeczy, za które był później okrutnie karany. Ze strony dziewczyny nie można było zauważyć chęci poświęcenia czegokolwiek. Wydaje się, że jedynym, co robiła dla tej miłości, było marudzenie, jaka to ona jest bez Iksa nieszczęśliwa.
Nie wiem, czy Jeff Giles nie mógł się zdecydować, czy chce stworzyć powieść fantasy z wątkiem miłosnym czy romans z wątkiem fantasy. To niezdecydowanie widoczne jest jednak w powieści i zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby autor skupił się na jednym wątku przewodnim. Brak tego skutkuje opowieścią ze sporym potencjałem fantastycznym, przysłoniętym niestety słabo nakreśloną historią miłosną.
Podsumowanie
Nizina, w której mieszka Iks, zdecydowanie zasługuje na większą uwagę. Mam nadzieję, że w kolejnej odsłonie historii Jeff Giles poświęci więcej miejsca nie tylko temu miejscu, ale samej przeszłości chłopaka. Wątek miłosny również wymaga dopracowania i starannego przemyślenia, jednak Na krawędzi wszystkiego na pewno jest powieścią z potencjałem. Chociaż zakończenie mocno mnie rozczarowało, chętnie sprawdzę, czy autor pójdzie w kierunku nielogicznego romansu, czy jednak postanowi rozwinąć wątek fantastyczny i połączy oba motywy w zgrabną całość.