Po dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce na Wyspie, Cass, Kobziarz i Zoe przemierzają kraj w celu odbudowy ruchu oporu. Tylko oni wiedzą, co czeka ich pobratymców - dożywotnia egzystencja w zbiornikach. Jedyną nadzieją dla wszystkich Omeg pozostaje Zamorze. Lecz nie tylko oni starają się znaleźć żyjących tam ludzi. Reformator i Pani Generał nie cofną się przed niczym, aby jako pierwsi dotrzeć do wszelkich pozostałości sprzed Wielkiego Wybuchu i przy użyciu maszyn z przeszłości pozbyć się ciężaru, jaki stanowi dla Alf ich zdeformowane rodzeństwo. Cass i jej towarzysze zrobią wszystko, by ocalić Omegi i ofiarować im życie, na jakie zasługują.
Mapa kości kontynuuje wątki z pierwszego tomu. Dalej przemierzamy z bohaterami postapokaliptyczny świat, w którym silne jednostki gardzą zdeformowanymi ludźmi i skazują ich na banicję. Omegi żyją w strasznych warunków i płacą niebagatelne podatki. Alfy wolałyby pozbyć się rodzeństwa raz na zawsze, ale zdają sobie sprawę z tego, że śmierć bliźniaka oznacza koniec ich samych. Ta niezależność stanowi utrapienie dla obu stron. Dlatego Rada tak usilnie stara się znaleźć doskonałe rozwiązanie tego problemu. Zaczęli od wsadzania ludzi w zbiorniki. Ale na tym nie koniec. Plany Reformatora i Pani Generał sięgają znacznie dalej, a konsekwencją może być kolejny Wielki Wybuch. Do tego nie chce dopuścić ruch oporu, który pomimo ograniczonych środków i niespodziewanej pomocy z zewnątrz, staje się uciążliwą przeszkodą dla Rady.
Cass, po bolesnych wydarzeniach z poprzedniej części, przez niemal cały drugi tom przechodzi załamanie. Na początku współczułam dziewczynie straty, ale później zaczęło mnie męczyć jej nieustające przygnębienie. Ile można wysłuchiwać o tym, jaka to jest biedna i samotna? Wzięła na siebie całą winę za śmierć przyjaciela, chociaż tak naprawdę nie miała z tym nic wspólnego. Do samego końca wierzyłam, że historia tej dwójki potoczy się inaczej. Drugi tom zamknął ich wątek w bardzo brutalny sposób i dobrze się stało. Może teraz Cass wreszcie przestanie się użalać nad sobą i weźmie się do pracy.
Tym razem to Zoe, siostra Kobziarza, wywarła na mnie ogromne wrażenie. Jako Alfa pomaga ruchowi oporu, a jej znajomość sztuk walki i przetrwania w najcięższych warunkach są godne pozazdroszczenia. Posiada też własne zdanie i uparcie dąży do zrealizowania swoich celów.
I znowu mamy ciągnące się niemiłosiernie monologi głównej bohaterki. Z rzadka pojawiające się dialogi, chociaż w tym tomie było ich nieco więcej niż w poprzednim, też przypominały czasami potok bezsensownych wypowiedzi, które nic nie wnosiły do fabuły. Były takimi swoistymi zapychaczami. Przynajmniej styl autorki jest bardzo plastyczny i można wyobrazić sobie świat przez nią wykreowany. Dzięki niezwykle obrazowym opisom widziałam to, co Cass. Akcja zmierza w dobrym kierunku, powoli widać nadzieję na poprawę, co prawda nikłą, ale miałam już dość tego ciągłego pesymizmu.
Dlatego jestem bardzo ciekawa, co autorka wymyśli w (podobno!) ostatnim tomie. Mam nadzieję, że zamknie wszystkie wątki i nie przyjdzie jej na myśl kontynuować tej trylogii. Pomimo dobrego początku, jakoś nie przekonała mnie do siebie po drugim tomie. Niech chociaż godnie zakończy całą historię, abym nie musiała dłużej się męczyć – nie lubię porzucać w połowie rozpoczętych przygód. Być może ta powieść trafi do młodzieży, która poszukuje niezobowiązującej lektury na długi weekend.
Recenzje pierwszego tomu znajdziecie – TUTAJ.