Lona Steelrose jest początkującą i utalentowaną zawodniczką, która chce powtórzyć wyczyn swojej matki – zostać najwspanialszą zapaśniczką na świecie. Jej marzenie może się spełnić, gdy tajemniczy nekromanta oferuje jej udział w największym wrestlingowym turnieju wszech czasów. Nowe wydawnictwo komiksowe Nagle! zaczyna od wysoko postawionej poprzeczki, serwując Z całej pety!
Życie i śmierć
Historia przedstawiona na kartach komiksu opowiada o losach dziewczyny imieniem Lona. Jej matka – Yua Steelrose – była legendarną wrestlerką, której ostatnia walka skończyła się tragicznie, bowiem kobieta została przypadkowo zabita na ringu. Od tamtych tragicznych wydarzeń mija 10 lat i widzimy, jak Lona próbuje iść w ślady swojej matki i sama chce zostać prowrestlerką. Jej jedynym problemem jest to, że nie może znaleźć trenera, który wziąłby ją pod swoje skrzydła. Co gorsza, jej ojciec cały czas stara się odwieść ją od tego szalonego pomysłu. Trudno mu się dziwić, skoro ten sport odebrał mu już ukochaną – nie chce, by to samo stało się z córką. Tak więc niezrozumiana i zawiedziona bohaterka na jednym z nocnych spacerów trafia na… nekromantę. Niby mówi się, że w nocy można spotkać różnych dziwnych typów, ale to raczej rzadkość.
Tak czy siak, ów jegomość proponuje Lonie dołączenie do jego tag teamowego turnieju, w którym zwycięzcy otrzymają możliwość przywrócenia do życia bliskiej im osoby. Dziewczyna natychmiast się zgadza, problem jednak w tym, że skoro to turniej drużynowy, to potrzebuje partnera. Być może bohaterka zbyt często obrywała na treningach, bo jakimś cudem stwierdziła, że proponowanie stworzenia drużyny facetowi, który zabił jej matkę to świetny pomysł. Miała jednak szczęście, bo Cobrasun wciąż jest zły na siebie za tamtą noc i po chwili namysłu zgadza się dołączyć do Lony w turnieju. Razem będą musieli stawić czoła zapaśnikom z najdalszych zakątków galaktyki, jednak przyświeca im jeden cel – wskrzesić Yuę Steelrose.
Autor, czyli Daniel Warren Johnson, nie ukrywał, że inspiracja dla tej historii przyszła do niego kilka lat temu, kiedy urodziła się jego córka. Przyłapał się na oglądaniu profesjonalnego wrestlingu, gdy próbował położyć swoje dziecko do łóżka i tak się jakoś złożyło, że zafascynował się tym sportem. I to naprawdę czuć, tak pod względem pisarskim, jak i artystycznym (o tym drugim za chwilę). Oczywiście, sama fabuła pewnie nie jest zbyt odkrywcza, chociaż broni się kilkoma fajnymi zwrotami akcji.
Pokażmy im, jak to się u nas robi
Widać też, że pod tą całą wrestlingową otoczką kryje się coś więcej. Mimo tego, że kolejni zawodnicy pochodzą z różnych światów i wymiarów, to zdają się być bardzo hmm… realni i okazują prawdziwe emocje. Czujemy ich ból i wszystko, co są gotowi zrobić, aby ten ból zniknął. To poruszający rodzinny dramat dziejący się na tle ekscytujących pojedynków zapaśniczych, w stylu graficznym, do którego, o dziwo, podchodziłem z pewną dozą ostrożności. Obawiałem się, czy ta chaotyczna kreska mnie nie odrzuci, okazało się jednak, że w tym szaleństwie jest metoda. Johnson każdą sekwencję, którą rysuje, przesyca energią i dynamizmem. Jego umiejętność do pokazania ruchu w czasie pojedynków jest niesamowita.
Zdarzały się fragmenty, że wręcz czułem, jakbym stał tam pośród tłumu kibiców. Mogłem prawie usłyszeć wyjątkowy i satysfakcjonujący dźwięk ringu, gdy zapaśnicy się po nim poruszają. Ilustracje mogą wydawać się przeładowane kolorem, dziwnymi perspektywami, czy jeszcze bardziej groteskową anatomią zawodników, ale wszystko to ocieka w szczegóły, próbując jak najlepiej oddać uderzenia, szybkość i ostrość.
Dopełnieniem doskonałej i energicznej kreski są kolory, za które odpowiada Mike Spicer. Są jasne, żywe i pozwalają uchwycić, w jak cudowny sposób niektórzy zapaśniczy wyginają się, lecąc w powietrzu. Idealnie pasują do zwariowanego, barwnego świata wrestlingu, który stworzył Johnson. Zwieńczeniem tego wszystkiego są projekty drużyn zapaśniczych, cudacznych jak to tylko możliwe (choćby drużyna orangutanów czy człowiek-pizza).
Gotowi na wielki finał?
Połączenie narracji i ilustracji w meczach sprawia, że komiks czyta się szybko. Nie brakuje tu świetnych momentów wywołujących efekt wow czy chwytających za serce. Autor wykonał fenomenalną robotę, opowiadając wzruszającą historię i jednocześnie wyolbrzymiając akcję do ekstremalnego poziomu w międzywymiarowym turnieju zapaśniczym.
Minęło już kilka lat, odkąd obejrzałem mecz wrestlingowy, ale w trakcie lektury Z całej pety! powróciły miłe wspomnienia z tamtego okresu, co na pewno przełożyło się na to, jak odebrałem opowiadaną historię. Każdy może mówić o tym, co kocha, ale trzeba prawdziwego talentu, aby pisać o czymś, co kochasz, tak przekonująco, że czytelnik zaczyna rozumieć tę pasję. A co by nie powiedzieć o Johnsonie, facet taki talent właśnie ma i to dzięki temu udało mu się stworzyć wciągający i przyjemny w odbiorze komiks o wrestlingu.
Z ręką na sercu mogę polecić Z całej pety! każdemu, kto jest fanem komiksów, wrestlingu czy emocjonalnych historii. Ta opowiadana tutaj jest o wiele głębsza, niż nam się wydaje, a scena końcowa zdaje się tylko to potwierdzać, będąc przesłaniem do każdego z nas. Bo tak jak w wrestlingu, tak i w życiu to nie koniec jest najważniejszy, a sama opowieść.