Samochód albo życie
Dan Lambert to starzejący się weteran wojny w Wietnamie, którego życie ogranicza się do jazdy ukochanym samochodem i codziennym poszukiwaniem pracy jako cieśla. Niestety, bezskutecznie. Bohater nie może pozbyć się traumy, trawi go choroba, rozstał się z żoną. Pewnego dnia dociera do niego pismo, że z powodu zaległości w płatności rat, bank postanawia zająć jego ukochanego Chevroleta. W wyniku szarpaniny w siedzibie banku postrzelony zostaje manager placówki, a spanikowany Dan ucieka. Tak rozpoczyna się epicki pościg przez całą Luizjanę. Bohater nie jest jednak ścigany tylko przez policję. Za jego głowę zostaje wystawiona nagroda, która kusi chociażby specyficzną parę łowców – dawnego cyrkowca, zgorzkniałego Flinta, oraz Pelvisa Eisleya, który jest sobowtórem Elvisa Presleya. Szalona gonitwa doprowadzi nas na bagna stanu, gdzie spotkamy także Arden Halliday, kobietę o połowie twarzy zniszczonej przez znamię. Jej celem jest odnalezienie legendarnej uzdrowicielki, Jasnej Panny, która mogłaby doprowadzić jej życie do porządku. Zgubiliście się już? Ostrzegam, powieść wciąga niczym tytułowe bagno!
Zajrzyjmy w głąb duszy
Po lekturze powyższego opisu moglibyście pomyśleć, że powieść Roberta McCammona to czystej krwi akcyjniak, emocjonalny rollercoaster, gdzie trup ściele się gęsto, a strzelanina goni bitwę na pięści. Czy tak jest? Cóż, miejscami! W rzeczywistości jednak Bagno w dużej mierze porusza kwestię ludzkiej psychiki, zagląda w dusze bohaterów, a w dodatku robi to bardzo dobrze. Możemy poznać motywacje, pragnienia i udręki każdej postaci, od weterana Dana, poprzez obu łowców nagród, aż po zrozpaczoną swoim wyglądem Arden. Nie są to jedynie fabularne wydmuszki, mające na celu, w przypadku pary najemników, napędzić akcję i dać głównemu bohaterowi motywację do ucieczki. Każdy człowiek spotkany na kartach książki otrzymuje tu minimum swoje pięć minut, podczas których poznamy jego przeszłość, obecną sytuację, pragnienia. Mogę Was jedynie zapewnić, iż trudno będzie nie poczuć sympatii do każdego bohatera, nawet tego, który z zasady powinien być tym złym.
Raz spacer, raz bitwa
Wspomniałem o strzelaninach i bijatykach, warto więc nieco rozwinąć ten wątek. Oczywiście, zdarzają się one w Bagnie, jednak samo tempo akcji jest dość nierówne. Raz trafimy na kilkustronicową scenę wiosłowania po spokojnej rzece, innym razem na kilkunastu stronach z wypiekami na twarzy będziemy czytać o prawdziwej bitwie pełnej wybuchów i krwi. Autor potrafi być nieprzewidywalny i nawet w trakcie najbardziej sielskiej sytuacji wprowadzić nagle wspomnienia bohatera z wojny w Wietnamie. Dla wielu osób będzie to pewnie zaleta powieści, bowiem akcja przeplata się tu z momentami prawdziwego spokoju, co może w pewien sposób pozwolić czytelnikowi wczuć się w rolę zbiega. Dla mnie jednak te przestoje potrafiły być nieco męczące, a czytając nie mogłem się już doczekać kolejnych wydarzeń kluczowych dla rozwoju fabuły.
Pelvis Eisley nie próżnuje
Jeśli spodziewacie się poważnej powieści, nie do końca dobrze trafiliście. Oczywiście, Bagno porusza tematy aktualne, ważne, smutne a nawet tragiczne. Autor jednak zdecydował się na wiele zabiegów, które skutecznie rozładowują tę powagę, a nawet zakrawają o groteskę. Do tej pory Wam tego nie zdradziłem, ale łowca nagród Flint w cyrku występował jako… dziw natury! Na jego boku kryje się twarz oraz mała rączką złączonego z nim bliźniaka syjamskiego. Prowadzi to do wielu sytuacji rodem z dziwacznej komedii, a pisarz nie boi się z tego korzystać, co skutecznie rozładowuje napięcie i powagę powieści. Domyślam się, że niektórzy mogą doświadczyć z tego powodu pewnego dysonansu, kiedy mocny, mroczny thriller nagle przerywany jest przez absurdalne przygody najemnika z trzema rękami i klona Elvisa Presleya. Mi jednak udało się przyjąć to jako integralną część stylu McCammona, a rozwój wypadków sprawiał mi radość. Życzę tego więc też innym czytelnikom.
Luizjana jako jeden z bohaterów
Na uwagę zasługuje oczywiście także klimat stworzony przez McCammona. Całość książki dzieje się w Luizjanie (chociaż Dan próbuje stan opuścić!), nie mogło więc zabraknąć tu opisów mokradeł, dobrotliwego pastora, miasteczek wydobywczych, tanich motelów, aligatorów, węży, łodzi mieszkalnych, kultury Cajunów i zupy gumbo. W pewnym sensie, powieść można potraktować nawet jako przewodnik po tym fascynującym stanie, bowiem autor nie szczędzi nam opisów przyrody i zwyczajów mieszkańców. Klimat tego specyficznego miejsca na mapie USA został oddany perfekcyjnie.
Nie tego się spodziewacie
Było to moje pierwsze spotkanie z autorem. Książka okazała się zupełnie inna niż spodziewałem się po opisie. Bandyci, węże, łowcy nagród, aligatory, lokalne wierzenia, magia bagien – dzięki tej powieści poznacie Luizjanę wzdłuż i wszerz. Brak tu jednak bezwzględnych morderców, miejscami brakuje nawet powagi. Głęboki rys psychologiczny osób skrzywdzonych przez życie i podejmowane decyzje. Autor w wielu miejscach korzysta z groteski, co jednak jak najbardziej mi tu pasuje.