Byłam w szoku. Amerykańska stacja FOX słynie z tego, że spisuje na stratę całkiem dobre seriale, wystarczy przypomnieć choćby Almost Human czy Second Chance. Byłam przekonana, że także ich najnowsze dziecko – Lucyfera, produkcję o Królu Piekła, czeka ten sam los. Serial o diable, choć po prawdzie powinnam napisać Diable, bo to nie byle jaki czort, który znudzony swoim piekielnym władaniem postanawia opuścić swoje królestwo i udać się na ziemię, okazał się niezwykle ciekawy. Pierwszy sezon produkcji zaskakiwał, bawił i dostarczał sporej dawki adrenaliny, nic więc dziwnego, że byłam sceptycznie nastawiona do jego przyszłości na kanale FOX. W końcu, jak wspominałam wcześniej, ta amerykańska stacja lubi pozbywać się ciekawych historyjek.
W przypadku Lucyfera FOX okazał się jednak miłosierny i dał producentom obrazu zielone światło do stworzenia drugiego sezonu. Czyżby szefowie stacji poszli po rozum do głowy? Na to wygląda. Trzeba przyznać, że podjęli bardzo dobrą decyzję, gdyż druga odsłona serialu o Lucyferze Morningstarze była jeszcze lepsza niż ta pierwsza.
Pierwszy sezon miał kila epizodów, które niemiłosiernie się dłużyły i tak naprawdę nie wnosiły nic ciekawego do głównej historii, nawet same wątki morderstw i ich rozwiązania pozostawiały wiele do życzenia. Premierowa odsłona była dobra, jednak miała także swoje gorsze momenty. Cóż, każdemu może się zdarzyć, prawda? O wiele lepiej wygląda to w drugim sezonie, na żadnym odcinku się nie nudziłam, każdy trzymał w napięciu, a wszystko przez wprowadzenie do historii nowego rozgrywającego.
Twórcy Lucyfera postanowili bardziej skupić się na jego niebiańsko-piekielnych korzeniach. Tym razem Władca Piekła nie tylko straszy swoimi czerwonymi oczami, czasem zmienioną twarzą, nie tylko zadaje pytanie „Czego pożądasz najbardziej”, ale mierzy się ze swoją… matką. I ojcem, wprawdzie ten drugi nie zstępuje na ziemię, choć mamy jeden odcinek, w którym Lucyfer myśli, że spotyka swojego rodzica, ale bohaterowie bardzo często o nim wspominają.
Zostawmy jednak Stwórcę, a skupmy się na jego żonie – jednej z najciekawszych postaci tego sezonu. Tricia Helfer okazała się naprawdę dobrym wyborem, jeśli chodzi o wcielenie się w matkę głównego bohatera. Doskonale zagrała pewną siebie, zdeterminowaną i niebezpieczną Charlotte. Kobieta zrobi wszystko, dosłownie, by tylko pozbyć się niechcianych komplikacji w postaci chodzącego po ziemi, oddychającego blond człowieka, który zawrócił w głowie jej synowi, do tego nie zawaha się przed użyciem gróźb, siły czy uwiedzeniem kogoś, byle zdobyć to, na czym jej zależy.
Twórcy bardzo ciekawie i z niezwykłą precyzją pokazali relację na linii syn-matka. Dowiadujemy się, dlaczego para nie ufa sobie, poznamy ich najmroczniejsze sekrety, odkryjemy także ich nienawiść do tej samej osoby. Momentami jest zabawnie, innym razem mrocznie i niebezpiecznie. Nic dziwnego, że twórcy tak bardzo rozbudowali ten wątek, w końcu stanowił on serce tego sezonu.
Skoro już jesteśmy przy nowych nabytkach, grzechem byłoby nie wspomnieć o granej przez Aimee Garcię Elli. W tym serialu brakowało tylko szalonej, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, pracownicy Departamentu Policji Los Angeles. To właśnie Ella bada wszelkie ślady i tropy na miejscu przestępstwa, przy okazji uwielbia Lucyfera, nie przeszkadza jej jego dziwne przekonanie, że jest Władcą Piekła, często prowadzi z nim dysputy na temat wiary. Przy okazji okazała się nieco szalona i bardzo zabawna – takie policyjne wydanie geeka. Twórcom należą się spore brawa za wprowadzenie do fabuły tak interesujących i silnych postaci kobiecych, każda z nich jest od siebie diametralnie inna.
Zresztą na uznanie zasługuje także to, co zrobiono z dobrze znanymi postaciami. W pierwszym sezonie nie do końca poradzono sobie z okiełznaniem protagonistów – nadaniem ich odpowiednich rysów, uczynieniem każdego z nich bohaterem jakiegoś epizodu. Na pierwszym miejscu był Lucyfer, on świecił najjaśniej, inne charaktery stanowiły tylko tło, może poza Maze. Tym razem każda postać boryka się z jakimiś problemami, każda pokazuje nam swoją drugą twarz. Do tego dochodzą jeszcze niezwykle skomplikowane relacje protagonistów. Miłość, przyjaźń, rodzicielstwo – naprawdę jest w czym wybierać. Widz nie czuje się jednak przytłoczony ilością poruszanych problemów. Co więcej, robi się jeszcze bardziej intrygująco i nieprzewidywalnie.

Zdjęcie z serialu „Lucyfer”
Nie zapomniano oczywiście o śledztwach. W końcu czym byłby ten fantastyczny procedural bez sporej ilości morderstw? Mamy ciało, musimy także znaleźć osobę odpowiedzialną za zabicie. Oczywiście nie jest to typowy procedural, tylko taki bardziej przymrużeniem oka, do tego dodano do serialu wątki fantastyczne, które także grają pierwsze skrzypce w historii. Niemniej rozwiązywanie kolejnych zagadek przez Chloe i Lucyfera nadal stanowi sporą część fabuły.
Drugi sezon Lucyfera okazał się lepszy niż ten pierwszy – więcej interakcji, mroku czy dopracowanych i spójnych wątków. Do tego jeszcze twórcy zaserwowali nam cliffhanger, który otwiera sporo nowych koncepcyjnych możliwości. Już wiadomo, że powstanie trzecia odsłona produkcji. O czym tym razem będzie opowiadała? Przekonamy się już niebawem.