Wielu z nas kojarzy tego zabawnego, łysego francuskiego staruszka. Dzięki silnej nostalgii ten słynny aktor jest mocno popularny wśród naszych czytelników, którzy urodzili się w ostatnich dwóch dekadach XX wieku jak ja czy nasz redakcyjny kolega Piotrek Markiewicz. Pamiętają oni z całą pewnością te niedzielne południa, kiedy drugi kanał telewizji polskiej pokazał słynne filmy o Żandarmie lub inne wcielenia de Funesa. Otóż naprawdę dużo można mówić o tym aktorze, ale warto mieć na uwadze, że sam wystąpił w kilku tytułach, które poruszały tematykę z szeroko pojętej fantastyki, a konkretnie sci-fi.
Słów kilka o samym aktorze
Postać mocno kontrowersyjna, jeśli chodzi o życie rodzinne, ale także bardzo popularna, poza krajami anglosaskimi. Urodzony 31 lipca 1914 w zubożałej hiszpańskiej arystokratycznej rodzinie na terytorium Francji. Ojciec, poszukując źródła utrzymania, parał się handlem diamentami, aż wyjechał do Wenezueli. Z kolei wychowaniem Luisa zajęła się matka choleryczka, która była osobą o zmiennych nastrojach, co wypłynęło z czasem na grę późniejszego aktora. Za młodu uwielbiał parodiować nauczycieli, a pierwszą rolę przyszło mu odegrać w 1926 roku. Oczywiście na scenie wcielił się w żandarma.
Przed przygodą z profesjonalnym aktorstwem chwytał się się wielu prac fizycznych i biurowych. W 1932 rodzice zapisali go do szkoły artystycznej, gdzie wybrał sekcję kinową. Pomimo głębokiej wiary katolickiej odrzucił marzenie matki o zostaniu duchownym i wybrał kino. Warto wiedzieć, że pierwsze małżeństwo zakończył jednak rozwodem, a kariera sceniczna do tego stopnia go pochłonęła, że zaniedbał stosunki z pierwszym synem. Rok po pierwszym rozwodzie związał się Jeanne Augustine Barthélemy, z którą miał dwójkę synów. Jeanne była nie tylko jego miłością życia, ale też agentem swojego męża.
Podczas II wojny światowej z początku został przydzielony do rezerwy, jednakże po powrocie ze służby zaczął grywać na pianinie w barach, a także nauczać samej gry na tym instrumencie. W dzień zaś szkolił się w tajnikach sztuki aktorskiej. W 1946 zadebiutował na dużym ekranie w epizodycznej roli portiera w komedii Kuszenie Barbizona. Dziesięć lat później dostał rolę życia jako sklepikarz Jambier w komediodramacie Czarny rynek w Paryżu, gdzie nakreślił swój styl grania choleryków. Lata 60. okazały się niezwykle pomyślne i zapewniły mu wielką popularność dzięki takim rolom jak słynny Cruchot czy Paul Juve. Ostatnim filmem w jego karierze był Kapuśniaczek z 1981.
Na co dzień Luis de Funes był zupełnie inny niż jego postacie, jakie odgrywał w filmach. Miał coś z introwertyka, posiadał dużą tremę, gdy udzielał wywiadów dla dziennikarzy. Podobnie było na wielkich galach i innych imprezach masowych. Jego prawdziwa osobowość uwidaczniała się w jego zainteresowaniach. Do jego hobby należało m.in. wędkarstwo, czy słuchanie muzyki w otoczeniu rodziny, a także prace ogrodnicze w swojej posiadłości w Le Cellier. W wolnych chwilach zajmował się także pszczelarstwem, przygotowując miód dla swoich najbliższych.
Filmowe uniwersum De Funesa
Luis de Funes był postacią z całą pewnością nietuzinkową i jak widać odbiegającą w rzeczywistości od postaci, które starał się zinterpretować na ekranie. Podobnie jego filmy, to nie tylko komedie osadzone w realnym świecie, ale obrazy wypełnione dużą dozą fantastyki.
Naszą przygodę warto chyba zacząć od tego, co najbardziej popularne, czyli Żandarma z Saint-Tropez. Pierwsze najbardziej fantastyczne elementy pojawiają się w historii Żandarm się żeni. To tutaj pocałunek z wdową po pułkowniku sprawia, że Cruchot doznaje porażenia elektrycznego. Cóż w tym dziwnego skoro miłość potrafi być nieprzewidywalna i dosłownie porazić nas jak inspektora Ludovica. Z kolei w innej scenie, gdy Cruchot przeprowadza ćwiczenia z nurkowania, okazuje się, że jednak przegrał wyścig o stanowiska komendanta placówki Saint-Tropez z Jérôme Gerber, dlatego też w przypływie wstydu i zakłopotania (po tym, jak męczył swojego poprzedniego i obecnego przełożonego) staje się małym karłem.
Jedenaście lat później po premierze filmu, w którym Cruchot się ożenił, w 1979 w kinach pojawiła się kolejna część przygód: Żandarm i kosmici. Tym razem okolicach Saint-Tropez pojawia się latający talerz, którego świadkiem przybycia jest nie kto inny jak Ludovic Cruchot. Odkrywa on, że kosmici przybierają formę napotkanych ludzi, w tym jego żandarmów. Cecha, która ich odróżnia od reszty, to fakt, że piją olej i wydają metaliczny dźwięk przy uderzeniu. Cruchot w akcie desperacji sprawdza wszystkich turystów na plaży, by znaleźć przybyszów, stosując się do jedynych danych, które pozwalają na demaskacje kosmitów. Biedny nie ma szczęścia, bo jak przybyszami z innej planety nie okazują się piękne opalające się dziewczyny, to na dodatek podczas badania wbił nóż w pośladek pułkownika, za co został karnie uwięziony. Ucieka z aresztu i działa z ukrycia w przebraniu zakonnicy. Na szczęście seria niefortunnych zdarzeń kończy się, gdy podczas obławy na kosmitów w restauracji policjanci odkrywają, że po zmoczeniu wodą, obcy natychmiast rdzewieją. Część z istot pozaziemskich udaje się uciec, jednak ostatni kosmici w przebraniu policjantów biorą udział w defiladzie, lecz też padają w końcu sprawiając, że dzielni żandarmi wracają do normalnej służby „na tarczy”.

Kadr z filmu „Żandarm i kosmici”
Luis de Funes sportretował także komisarza Juve’a – słynnego przeciwnika Fantomasa. O ile filmów o Fantomasie z de Funes była cała trójka, to sama postać komisarza policji miała wywołać przede wszystkim efekt komiczny. Czy to się udało? Jak najbardziej, choć to sama postać słynnego złodzieja, który mógł przybierać różne twarze, oraz odciski palców robiły największy efekt tajemnicy i grozy. Posiadał tak wielkie doświadczenie kryminalne oraz wiele niezwykłych gadżetów niby Batman w tym słynny latający Citroën DS. Sam Juve jednak za swoje zmagania i pościg za Fantomasem odbiera Order Legii Honorowej, za „ściganie złoczyńcy na lądzie, morzu i w powietrzu”. Ostatecznie konfrontuje się ze swoim arcywrogiem w średniowiecznym zamku, gdzie poza swoim przeciwnikiem musi zmierzyćsię z gadającym, siedzącym koniem, pseudoduchami oraz fałszywymi wisielcami.
Hibernatus to nie tyle opowieść o problemach związanych z hibernacją, co odnalezieniu po wielu latach w nowej rzeczywistości, coś, z czym musiał zmierzyć się Steve Rogers. Otóż w lodzie na Grenlandii odnaleziono ciało francuskiego człowieka z 1905 roku. Dzięki powolnemu odhibernowywaniu udaje się go przywrócić do życia. Hubert de Tartas (Louis de Funes), jeden z najważniejszych przedsiębiorców w państwie okazuje się być mężem wnuczki odmrożonego człowieka. Rodzina Tartasa pragnie powrotu dziadka, lecz lekarze nie chcą wypuścić z rąk tak interesującego okazu, oraz mają obawy, że ten dozna szoku, jaki może wywołać kontakt z nieznanym mu światem po tylu latach alienacji. W związku z tym rodzina planuje odbić krewniaka, który ma zostać umieszczony w posiadłości i miejscowości, która przypominałaby jego czasy…

Kadr z filmu „Hibernatus”
Ostatni godny wymienienia pozostaje Kapuśniaczek. W małej francuskiej wsi zamieszkałej tylko przez dwóch rolników dochodzi do pewnego dziwnego incydentu. Odnajdują latający talerz sympatycznego przybysza z planety Oxo. Jeden z farmerów – Claude zaprzyjaźnia się z obcym, którego nazywa „Gagatkiem”. Ten odwdzięczając się za gościnę, postanawia ożywić żonę Claude’a, ale też ją odmłodzić. Młoda Francine nie chce jednak być żoną starego Claude’a i opuszcza go, a ten przy okazji dowiaduje się, że kiedyś ta zdradziła go z jego sąsiadem i najlepszym kolegą – Francisem. Na szczęście wybacza on ten incydent swojemu koledze. Najważniejszy okazuje się jednak tytułowy kapuśniak – zupa, którą chcą na planecie Oxa. Claude początkowo nie zgadza się, jednak gdy planują wybudować koło jego domu wesołe miasteczko, postanawiają wraz z sąsiadem opuścić Ziemię.
Dzięki zobrazowanym przykładom możemy zobaczyć, jak wiele wniósł do naszego życia Luis de Funes. I to nie tylko dzięki specyficznej dawce humoru, ale też występom w ciekawych filmach fantastycznych (a przede wszystkim science-fiction).

Kadr z filmu „Kapuśniaczek”