Księżniczka w opałach to już raczej mocno wytarty trop w fantastyce. Biedne damy w opresji czekające na swojego księcia, aby wyzwolił je z niewoli lub niedoli. Czy Księżniczka Popiołu dołączyła do tego bez wolnego stadka, czy okazała się nieco bardziej samodzielna?
Kiedy miała sześć lat jej życie zostało przewrócone do góry nogami i podpalone. Theodosia dorastała bowiem, jako naznaczona przez bogów księżniczka i przyszła następczyni tronu jej matki. Wszystko zmienił brutalny atak i oblężenie. Teraz jest Księżniczką Popiołu, więźniem we własnym domu, zdanym na łaskę brutalnego władcy. Aby przeżyć stała się Thorą, potulnie przyjmującą kary za swoich poddanych organizujących rebelie i próbujących się wyzwolić.
Księżniczka Popiołu dość szybko mnie wciągnęła, oferując ciekawą oraz całkiem emocjonująca przygodę w świecie, który chyba był inspirowany starożytną Grecją w starciu z Wikingami. Jest napisana lekkim językiem, uprzyjemniającym czytanie i pozwalającym się przy nim zrelaksować. Mówiąc prościej świetna lektura na odprężające jesienne wieczory.
Wyboje i prześcieradło na sznurku
Niestety na tym zalety książki się kończą. Fabuła chociaż interesująca i na początku trudna do przewidzenia, jest jednocześnie pełna drobnych dziur oraz pewnej nielogiczności. Działania Kaisera przypominają bardziej postępki rozkapryszonego dzieciaka, a nie wielkiego władcy podbijającego świat. Aż dziw bierze, że został jeszcze obalony przez swoich poddanych, szczególnie, że sama autorka zaznacza, jak pokrętne są zasady dziedziczenia wśród Kalovaxian oraz to, że bunty ludności już się w tym świecie zdarzały. Podobnie jest z innymi postaciami – wszystkie pisane są na jedno kopyto, tylko po to, aby spełnić określoną rolę w opowieści. Ciężko u nich szukać jakiegoś realistycznego charakteru. Kaiser jest zły, więc musi być też obleśny z wyglądu i zachowania, Crescentia jak przyjaciółka głównej bohaterki jest prostolinijna, żeby nie powiedzieć głupiutka, zainteresowana tylko staniem się żoną następcy tronu.
Równie niedopracowany wydaje się świat opowieści. Sprawia wrażenie, jakby kolejne jego elementy były doklejane, aby nadać mu pozór realizmu, ale jednocześnie brakuje w tym wszystkim głębi. Wydaje się, że to bohaterowie tworzą świat, a nie na odwrót. I chociaż ze strony autorki książki nie jest to niczym złym, o ile oczywiście jest dobrze poprowadzone. Tu jednak to razi i sprawia, że opisywane, odległe miejsca są tylko marnymi rekwizytami w taniej sztuce. Czymś na kształt wywieszonego i pomalowanego prześcieradła.
Nastoletni dramat
Kłopotliwa w tym wszystkim jest także główna bohaterka. Rzeczy, które przeżyła, jak i zmiany, jakie przechodzi to dość dużo jak na jedną osobę i mogłyby zaowocować naprawdę ciekawym oraz wielowymiarowym charakterem. Theo jednak pozostaje w tym wszystkim zadziwiająco nijaka, niczym wiele bohaterek seriali dla nastolatków. Z resztą wiele rozwiązań fabularnych również wydaje się kreatywną kalką z niezbyt ambitnych historii, których świadkami się korytarze amerykańskich liceów. Dwóch atrakcyjnych młodzieńców i wielki dylemat, którego wybrać. Przyjaciółka zakochana w młodzieńcu, którego bardziej ciągnie do głównej bohaterki. Wszystko podlane nie do końca potrzebną przemocą, zrzucaną na Theo chyba tylko po to, aby przez współczucie zbudować u czytelnika sympatię do niej.
Niemniej Księżniczka Popiołu to młodzieżowa przygodówka i szczerze mówiąc nie spodziewałam się po niej wiele więcej niż otrzymałam. Mimo wszystkich swoich wad czyta się ją szybko i przyjemnie. Przypomina przy tym niedokładnie namalowany obraz, któremu lepiej nie przyglądać się z bliska, jednak jeżeli stanie się w pewnej odległości i zmruży oczy, aby nie dostrzegać jego niedoskonałości nabiera uroku. Jeżeli zatem nie ciągnie was do młodzieżowych powieści nie macie za bardzo czego w niej szukać, jeżeli jednak już zasmakowaliście w tym rodzaju Księżniczka Popiołu staje się całkiem ciekawą pozycją.