Site icon Ostatnia Tawerna

Koniec i początek – recenzja komiksu „O czym szumią wierzby. Nieproszeni goście”, t. 4

Niezwykła baśń Kennetha Grahame’a, perła angielskiej literatury, znajduje swój koniec w recenzowanym tomie. Nim jednak nastąpi pożegnanie, przyjaciele jeszcze raz nas zachwycą. Będzie niezła (sentymentalna) draka!

Brawury nigdy dość

Jak dotąd zrecenzowałam trzy wydane tomy serii O czym szumią wierzby: W puszczy, Auto, Ropuch, Borsuk oraz Wielka ucieczka, a teraz przyszedł czas na Nieproszonych gości, czyli spektakularny finał adaptacji powieści Kennetha Grahame’a. Jak należy podkreślić, Ropuch przechodzi w komiksie swoistą transformację – z niepoprawnego utracjusza „zmienia się” w sumiennego i roztropnego właściciela ropuszej rezydencji. Ale co to? Ktoś ową rezydencję zajął podczas jego nieobecności. Niecnoty – łasice, kuny i gronostaje zasiedliły należące do Ropucha włości! W tej sytuacji nerwów utrzymać na wodzy nie można! Szczęśliwie bohater może liczyć na pomoc Kreta, Szczura i Borsuka, którzy – jak sądzi – pomogą mu odzyskać posiadłość.

O tomie i tomach

Nieproszeni goście to ciekawa fabuła wzbogacona o piękne, akwarelowe ilustracje, czyli kwintesencja tego, czego oczekuje dorosły czytelnik od baśni. W tomie wiele się dzieje, a mimo to my – czytelnicy – nie odczuwamy presji czasu: powoli podążamy z bohaterami ku końcowi, mając nadzieję, że będzie on satysfakcjonujący zarówno dla komiksowych ulubieńców, jak i dla nas. Lektura ostatniego tomu serii prowokuje do refleksji nad całością. Muszę przyznać, że ten baśniowy świat zachwycił mnie niejednokrotnie. Michel Plessix dołożył wszelkich starań, aby sprostać gustom i guścikom swoich odbiorców. Moje serce skradły przede wszystkim przedstawienia antropomorficznych zwierząt, które niewątpliwie zostały dopracowane i wypadają przekonująco w komiksie. Podtrzymuje jednak to, o czym wspominałam w każdej z poprzednich recenzji: to nie jest odpowiedni komiks dla pięciolatków… Język jest trudny, fabuła również może być niezrozumiała dla młodego czytelnika, dodatkowo ilustracje – dużo szczegółów, wielość kolorów. Wszak to baśń, nie bajka.

Okiem recenzentki

Pełna fantazji seria O czym szumią wierzby to przykład idealnie wydanej klasyki. Tomy nie tylko ujmują fabułą i ilustracjami, ale i są technicznie dopracowane. Nawet wyklejki pasują kolorystycznie do barw tomu. Bardzo podoba mi się streszczenie przygód bohatera – tutaj Ropucha – na pierwszych stronach komiksu. Jako że tomy wychodzą w pewnym odstępie czasowym, takie rozwiązanie ułatwia przypomnienie sobie pewnych elementów fabuły. Bohaterowie pozostają niezmiennie czarujący i w pogoni za szczęściem zyskują nasze uznanie i sympatię.

To jeszcze nie koniec

Egmont nie rezygnuje ze współpracy z autorem serii, Plessixem. Niedługo zostaną wydane jego autorskie tomy, niejako kontynuacja O czym szumią wierzby pod tytułem O czym szumią piaski. Taki pomysł wydawnictwa nie zdziwi tych czytelników, którzy znają oryginał Kennetha Grahame’a, wydawany w latach 2005-2013. Jak czytamy w Postscriptum, „ze statku płynącego z odległych mórz i oceanów na ląd zszedł wytatuowany szczur […]” – to właśnie początek nowej-starej historii. Nie możemy się doczekać!

Nasza ocena: 7/10

Prawdziwie niezwykła adaptacja angielskiej baśni. Warto!



Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 8,1/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 6/10
Exit mobile version