Cztery historie
Uncanny X-Force: Inny Świat został podzielony na trzy opowieści. Pierwsza z nich jest bezpośrednią kontynuacją drugiego tomu. Do drużyny dołącza alternatywna wersja Nightcrawlera, a team przenosi się do Otherworld, gdzie musi zmierzyć się z nie lada wyzwaniem. Z jednej strony bramy tego miejsca forsowane są przez wrogie siły dowodzone przez potężnego Kozła – złego demona-nekromantę. Jeśli ów złoczyńca podbiłby tutejszy świat, znany też jako omniwersum, istnienie wszystkich rzeczywistości byłoby zagrożone. Ponadto tutejszy korpus Kapitanów Brytanii zamierza przeprowadzić proces na członku drużyny Fantomeksie, a przy okazji pragnie ponownie wcielić w swe szeregi Psylock.
Następnie dostajemy krótką scenę, w której bohaterowie walczą ze złą wersją Icemana. Jako że Bobby jest, czy raczej był ich bliskim przyjacielem, mają pewne opory przed zabiciem go. Zwłaszcza Nightcrwaler musi tu zmierzyć się sam ze sobą i podjąć trudne decyzje.
O dziwo trzecia historia nie dotyczy wcale tytułowego zespołu, a przenosi nas do jednej z alternatywnych rzeczywistości. Jest ona na tyle ciekawa, że wielu znanych X-Menów pozbawionych jest tu mocy, natomiast większość ludzi to mutanci. Przy okazji tacy bohaterowie jak Szablozębny czy Magneto stoją po stronie dobra. Jest jeszcze kilka innych odwróconych sytuacji, ale nie chcę Wam za dużo zdradzać. Przeczytajcie sami!
Czwarta opowieść to z kolei część eventu Fear Itself, w której został uwolniony asgardzki Bóg Strachu, a mieszkańcy Ziemi mierzą się z największymi lękami. Wielu ludzi uważa, że winni sytuacji są superbohaterowie, przyciągający ich zdaniem złoczyńców niczym magnez. Niektórzy nawet wytaczają przeciw nim krucjatę. To właśnie tymi osobami musi zająć się nasza drużyna od „czarnej roboty”.
Nierówności…
Za trzeci tom Uncanny X-Force odpowiedzialnych jest kilku scenarzystów i rysowników. Do tytułowego Innego Świata zabierają nas Rick Remender i Greg Tocchini. I niestety należy przyznać, że jest to najsłabsza z historii, jakie znajdziemy w tym tomie. Choć fakt, że w omniwersum spotkać możemy jednorożce, wróżki czy smoki może w jakiś sposób intrygować, sam złoczyńca jest dość ciekawy i nietuzinkowy, a końcowy twist zaskakujący, to całość czyta się ciężko. A to z kilku powodów. Z jednej strony dzieje się zbyt wiele, z drugiej fabuła prowadzona jest bardzo szybko, jakby ktoś dostał ograniczenia i musiał wszystko zmieścić na kilku stronach. Nie pomagają przy tym także kadry, w których również mamy zbyt duży natłok wydarzeń i właściwie nie wiemy do końca, co się na nich dzieje. A szkoda, bo potencjał tu był, ale nie został odpowiednio wykorzystany.
Dalej jest lepiej. Dwie krótkie opowiastki zaproponowane przez Phila Noto i Billy’ego Tana zaskakują i pozwalają nam spojrzeć na wewnętrzne dylematy bohaterów. To jeszcze bardziej podkreśla relacje panujące w składzie, który wie, że musi pobrudzić sobie ręce, gdyż nikt inny tego nie zrobi. Tak przynajmniej jest w historii o Icemanie. Przenosiny do alternatywnego świata są natomiast niekonwencjonalnym rozwiązaniem z gatunku „Co by było, gdyby…”. Nie sposób go nie docenić. Jedynym problemem może tu być fakt, że nie ma zbyt wiele wspólnego z X-Force.
Nie ukrywam, że najbardziej spodobała mi się historia opowiedziana w Fear Itself. Drużyna dostaje tam niemalże wolną rękę i robią krwawą jatkę, nie zamierzając się w żaden sposób powstrzymywać. Mamy więc dużo krwi i przemocy. Można śmiało przytoczyć tu słynny cytat Wolverine’a, że „są najlepsi w tym, co robią, a to, co robią, nie jest zbyt miłe”. Cała sieczka została uchwycona w sposób bardzo realistyczny, a to za sprawą rysunków Simone Bianchi, artysty, którego prace możecie znać choćby z Astonishing X-Men wydanego w naszym kraju przez Mucha Comics. I choć w moich oczach wszystko wypada dobrze, a i przy czytaniu bawiłem się przednio, to jestem też świadom sporych braków i niedociągnięć. Otóż nie jest to historia zaskakująca. Prosta, typowa opowieść o twardzielach, usłana stosem trupów. W wielu przypadkach nie ma tu nawet większego zagrożenia skierowanego w stronę samych X-Force. I jedynie działania fanatyków religijnych mogą skłaniać do kilku refleksji.
… i wyboje
Uncanny X-Force: Inny Świat trafiło na nasz rynek dzięki wydawnictwu Mucha Comics. Ponownie dostajemy egzemplarz w twardej oprawie, w którym, prócz samych historii, znajdziemy kilka alternatywnych okładek czy szkiców koncepcyjnych. Sama okładka została zrobiona w taki sposób, by łączyły się z poprzednimi tomami, a ich boki stworzyły obrazek przedstawiający tytułowy team w komplecie. Należy także wspomnieć, że album ma nieco mniej stron od swych poprzedników, ale jest jednocześnie od nich tańszy, więc narzekać nie powinniśmy. Przyczepić się natomiast możemy, ze jedna z opowieści nie dotyczy głównego teamu. Poza tym Fear Itself umiejscowiona jest przed wydarzeniami z Ery Archangela, co może wprowadzać pewne zamieszanie. Ponadto jest to fragment większego marvelowskiego eventu, o którym dostajemy tylko krótką wzmiankę. Przydałoby się trochę więcej informacji, aby czytelnik wiedział dokładniej, co właściwie czyta.
Drużyna daje radę!
Trzeci tom Uncanny X-Force fabularnie jest co najwyżej poprawny. Lepsze historie przeplatane są z gorszymi, a czasy, w których się rozgrywają, zostały mocno pomieszane, co może prowadzić do problemów w odbiorze. Do strony graficznej także można mieć kilka zastrzeżeń, zwłaszcza w pierwszej części albumu, gdzie na kadrach dzieje się zbyt wiele rzeczy. Największym plusem są tu natomiast sami bohaterowie. Każdy z nich dostaje swoje pięć minut, szansę na wykazanie się, a i cechy charakteru są doskonale widoczne. Twórcy świetnie oddali relacje panujące między bohaterami. Prym wiedzie tu zwłaszcza duet Wolverine-Deadpool. Mam nadzieję (i w sumie nawet w to nie wątpię), że w podobny sposób panowie zostaną pokazani na wielkim ekranie przez Jackmana i Rynoldsa. A jeśli tak będzie, to nowy Deadpool z pewnością okaże się hitem!