Wyobraźcie sobie, że jakaś tajemnicza siła przenosi was w skórę postaci z ukochanej gry, której poświęciliście wiele wolnego czasu. Zastanawialiście się nad tym, co w takiej sytuacji byście zrobili? Czy wasze życie w „realu” jest na tyle udane, że chcielibyście do niego wrócić?
Kiedy taki wybór to nie wybór
Nieuchronnie nadchodzi godzina wyłączenia serwerów popularnej niegdyś gry online, w niebyt mają trafić wykreowane przez graczy postacie, stworzone przedmioty oraz wybudowane siedziby gildii. Wszystko to, nad czym użytkownicy pracowali przez ostatnie dwanaście lat, korzystając z niemal niczym nieograniczonych możliwości dawanych im przez Yggdrasil, ma nieodwołalnie przestać istnieć. Główny bohater – Momonga, na co dzień będący zwykłym pracownikiem firmy, w wirtualnym świecie przybierający jednak twarz potężnego maga-szkieleta, przywódcy jednego z dziesięciu najpotężniejszych zgromadzeń graczy, postanawia spędzić ostatnie chwile zalogowany do wirtualnej rzeczywistości, by jeszcze chwilę wspominać stare czasy. Z nostalgią przywołuje momenty, gdy budował potęgę swojej gildii, wraz z innymi brał wolne w pracy, by wspólnie tworzyć magiczne artefakty.
Jednak, choć wyznaczona godzina zamknięcia serwerów właśnie wybiła, Momonga nie zostaje wylogowany z gry. Mało tego! Okazuje się, że jakimś cudem znalazł się w innym świecie – niby podobnym do znanych mu z Yggdrasil realiów, z drugiej jednak strony już na pierwszy rzut oka widział znaczące różnice: NPC mające wolną wolę, brak nadzoru mistrzów gry i kilka istotnych zmian w otoczeniu (jedną z nich wprowadził sam, gdy myślał, że lada moment wszystko trafi w niebyt wyłączonych serwerów). Protagonista stopniowo odkrywa zasady rządzące tym dziwnym światem i stawia czoła coraz to nowym wyzwaniom, które pozwalają mu sprawdzić własne możliwości. Skoro w „realu” nic go nie trzyma – nie ma rodziny, przyjaciół, a praca jest smutnym obowiązkiem – postanawia nie szukać drogi wyjścia, a sposobu na przejęcie władzy nad miejscem, w którym się znalazł.
Lekkie i przyjemne?
Manga Overlordoparta jest na serii powieści lightnovel autorstwa KuganeMaruyamy. Rysinki do komiksowej adaptacji stworzył HuginMiyama, zaś scenariusz napisał SatoshiŌshio. Nie będę udawać, że znam jej pierwowzór, ponieważ do tej pory nie miałam z nim styczności (nad czym, po przeczytaniu mangi, nieco ubolewam). Siłą rzeczy nie pokuszę się zatem o ocenę zgodności fabuły obu dzieł, oddania ducha oryginału czy zarysowanie bohaterów. Pierwszy tom wydanego przez Studio JG Overlorda ocenię zatem jako niezależny utwór, który powinien być zrozumiały dla osoby spotykającej się z historią po raz pierwszy, wcześniej nie mającej do czynienia z postaciami oraz wykreowanym światem. Czy manga spełnia ten warunek i pozwala zrozumieć co spotkało bohaterów?
Z pozycji osoby nie znającej pierwowzoru, muszę przyznać, że opowieść znajdująca się na stronach mangi nie jest szczególnie skomplikowana – niezwykle łatwo zorientować się w meandrach całej fabuły. Zadanie ułatwiają dodatkowe informacje, umieszczone po każdym rozdziale i zawierające wiadomości potrzebne nam do jego pełnego zrozumienia – po pierwszej części dowiemy się czym dokładnie jest Yggdrasil i jakie możliwości gra dawała swoim użytkownikom (między innymi wiele możliwych kombinacji klas oraz ogrom ras), później zostanie nam przybliżony temat magicznych przedmiotów tworzonych w czasie rozgrywki (ich klasa, moc i trudność zdobycia), zaś na końcu dowiemy się co nieco o magii. Wszystko to pozwala nam się doskonale zorientować w świecie oraz zrozumieć jak wiele czasu nasz bohater i inni członkowie jego gildii spędzili na budowaniu własnej potęgi.
Nic ponad normę?
Sposób przedstawienia świata również nie wymaga od czytelnika zbyt wiele. Wcześniejsza historia gildii oraz głównego bohatera przedstawiona jest w pierwszym rozdziale. Zgrabnie zamknięto ją w formę wspomnień Momongi, który przemierza korytarze twierdzy zbudowanej wraz z pozostałymi członkami zgromadzenia, powoli przedstawiając odbiorcy kolejne poziomy i postacie niezależne, mogące w późniejszych tomach odegrać kluczową rolę w opowieści (tak przynajmniej zakładam, przecież na chwilę obecną to jedyni sprzymierzeńcy naszego antagonisty). W kolejnych rozdziałach jest równie przyjemnie – właściwie świat, do którego trafił Momonga nie jest identyczny z tym znanym mu z gry, zatem otoczenie poznajemy równolegle z nim.
Sam pomysł na opowieść o kimś, kto – grając w gry – został przeniesiony do innego świata, przerobiono chyba na wszystkie możliwe sposoby. Lichą innowację stanowi też fakt, że osoba w tajemniczy sposób przeniesiona do nowej rzeczywistości nieszczególnie chce wracać do miejsca, które przed chwilą opuściła. Całość ubrana jest dodatkowo w całkiem przyzwoitą szatę graficzną – kreska jest przyjemna, pozwala bez większego trudu odróżnić od siebie poszczególne postacie oraz przekazać ich emocje czytelnikom, zaś sceny akcji są dynamiczne. Jedyne, do czego na dłuższą metę mogłabym się przyczepić, to pewna sztywność dialogów, brzmiących w ustach bohaterów nieraz bardzo nierealistycznie.