Jest jeszcze jeden aspekt; kiedy to z różnych powodów nie da rady ruszyć w świat, zostaje tylko domowy smażing podczas częstych upałów. Wtedy trzeba znaleźć różne formy rekompensaty, popatrzeć na programy w telewizji, poczytać książkę o wymarzonym kierunku podróży czy pograć w coś ciekawego. Najnowsza propozycja wydawnictwa Nasza Księgarnia idealnie wpasowuje się w ostatni punkt. Dżungla przenosi graczy do świata egzotycznej fauny, która często cieszy oko, ale bywa również niebezpieczna.
Oni temu winni
Za sterami wydania zasiadło dwóch panów. Pomysł i projekt wyszedł od Güntera Burkhardta, niemieckiego projektanta gier, który kiedyś był nauczycielem geografii oraz matematyki. Stroną wizualną zaopiekował się Marcin Minor, rodzimy artysta, który ma na swoim koncie wiele grafik do gier, książek czy magazynów. Takie połączenie dało grową petardę o ciekawej zawartości.
Środek, który urzeka
W słusznych rozmiarów pudełku znajduje się sztywna rozkładana plansza, cztery pionki oraz płytki do układania: czterdzieści ze zwierzętami, pięć specjalnych, trzy czyste oraz instrukcja. Po otworzeniu w oczy rzuca się naklejka do podpisania dla właściciela dobytku – bardzo ciekawy element, szczególnie dla najmłodszych. Po wyciągnięciu wszystkiego, czas na przygotowania. Plansze rozkłada się na płaskiej powierzchni tak, żeby każdy miał równy dostęp. Utrzymana jest w tonacji zielono-fioletowo-niebieskiej i przedstawia nocną dżunglę oraz jej mieszkańców. Łącznie jest czterdzieści pól, a wkoło biegnie trasa dla pionków, która w trzech miejscach ma liany. Każdy z graczy bierze swój znacznik i ustawia go na liściu z ważką. Płytki układa się pod planszą rewersami do góry, żeby nikt nie wiedział, co się tam skrywa.
Let’s play
Zasady nie są bardzo skomplikowane – celem jest ułożenie wszystkich zwierzątek od dołu do góry, a gdy osoba skompletuje całego osobnika, zdobywa tyle punktów, z ilu składa się kwadratów. Trzeba pamiętać jednak, że metoda wzrostowa ma jeden kruczek. Kiedy w najniższym rzędzie pojawi się już fragment, nad nim również można wykładać, jeśli ma się coś pasującego. Po przygotowaniu wybiera się kolejność uczestników i każdy odkrywa po jednej płytce w swoim przydziale czasowym. Jeśli gracz ma płytkę, którą może umieścić na planszy, robi to, a następnie odkrywa następną. Niepasujący element ląduje nad tablicą rewersem do góry, a kolejka idzie dalej. Każda płytka specjalna ma swój opis działania, np. przez „Pajęczynę” traci się kolejkę, a „Poślizg!” cofa pionek. Wykonuje się znajdujące się na niej działanie, a potem postępuje jak z innymi.
Jest kilka dodatkowych kruczków, które sprawiają, że gra nabiera nowego znaczenia. Uczestnik może odwrócić tylko jeden kafelek, ale może korzystać z tych spod planszy i nad nią. Mamy tutaj do czynienia z ciekawą funkcją w stylu memory, gdzie zapamiętywanie wcześniej odkrytych elementów może dać wygraną. Jeśli niefartownie odkryjecie kwadrat znad planszy, który jednak nie pasuje, trzeba go odłożyć w to samo miejsce, a wariant specjalny ląduje w innej lokacji. Gracz kompletujący stworzenie przesuwa pionek o tyle oczek, z ilu się on składa, a tura kończy się. Zasady figur to też ciekawy aspekt. Kiedy na polu, które chcemy odwiedzić, już ktoś jest, wskakujemy na górę piramidy. Jeśli zawodnik pod nami musi się przesunąć, zabiera nas ze sobą, chyba że natrafimy na lianę, wtedy zostajemy na polu przed nią, a kompan idzie dalej. Gra kończy się zapełnieniem całej planszy, a wygrywa osoba z największą liczbą punktów.
Zmieńmy zasady gry…
Gra pozwala na pewnego rodzaju dowolność działania, czyli można ją dostosować według własnych preferencji, np. dopasowując do wieku lub liczby graczy. Na starcie można zapełnić lewą kolumnę lub położyć na planszy po jednym kafelku z każdego zwierzaka. Opcją jest również likwidacja płytek specjalnych. Są to propozycje od twórcy, ale możliwości są nieograniczone.
Zabawa dla każdego
Dżungla przeznaczona jest dla czterech graczy, ponieważ tyle jest pionków. Wiek jest umowny, ale najlepiej zacząć od piątego roku życia; młodsi mogą się pogubić w zasadach. Średni czas rozgrywki to około dwudziestu minut, jednak wprowadzanie swoich usprawnień wydłuży lub skróci ten czas. Całość jest naprawdę dobrze wykonana. Sztywne pudełko ma w środku miejsce na wszystkie części, a woreczki strunowe pozwalają na pogrupowanie. Plansza ma na odwrocie ciekawostki o zwierzakach z frontu, dzięki czemu nie tylko się bawimy, ale również uczymy. Wersja bardziej domowa, ponieważ zajmuje trochę miejsca.
Kiedy grasz oczami!
Jestem zakochana w grafikach i dziełach Marcina Minora. Zwierzaki są wykonane w charakterystyczny sposób, trochę bajkowy, ciut karykaturalny, z wielkimi oczami. Przemówią do młodszych graczy, którzy chętniej siądą do planszy, kiedy wizualizacja przyciągnie ich wzrok. Dzięki świetnemu designowi aż chce się grać oraz kompletować zwierzaki, nawet te na co dzień lekko przerażające, typu pająk czy skolopendra. Barwy zostały tak dobrane, że nie ma elementów rażących i niepasujących. Ciekawie również wyglądają pionki; ich kapturkowa forma wyróżnia się na tle innych. Wielkie brawa za zastosowanie zabiegu memory, który rozwija wyobraźnię oraz pamięć, a dla najmłodszych to dobry zabieg ćwiczenia poprzez zabawę.
Rozegrałam kilkanaście potyczek w różnym składzie i muszę przyznać, że wiek graczy nie ma wpływu na odbiór. Tak samo dobrze bawiłam się z dzieciakami, jak i z dorosłymi. Radość była taka sama, a ciekawe i często niespotykane osobniki wywoływały zdziwienie oraz ciekawość. Ta ostatnia sprawiła, że wiele osób potem szukało informacji na temat konkretnego gatunku. To jest właśnie mój ulubiony typ gry, który nie tylko bawi, ale również rozwija.
Polecam, ponieważ konfiguracji jest dużo i tytuł nie nudzi się szybko. Wykonanie i szata graficzna to złoto na rynku wydawniczym. Cena może ciut odstraszyć, ponieważ 75 złotych to całkiem sporo, jeśli jednak lubicie ten typ gier, nie będziecie żałować.