Co w trawie piszczy?
Nasz dobry znajomy z pierwszego tomu, Marek, chcąc wrócić do domu, przez przypadek (czy na pewno przypadek?) trafia na kolejną planetę, gdzie rządzą magowie. Oczywiście, nasz bohater nie mógł wylądować w jakimś świecie mlekiem i miodem płynącym, o nie. Dzięki magicznym siłom, które w sobie odkrył w poprzednim tomie, nie zabija się, spadając na ziemię, ale za to trafia do kanału, gdzie żyją ludzie obdarci ze wszystkiego, co cenne. Tę odrobinę energii, którą jeszcze mają, wysysają z nich wyżej postawieni Obywatele. Marek trafia w sam środek zawiłych rozgrywek o władzę i moc, ale to dopiero początek przygód Marka i jego przyjaciół, m.in. Soni, Magiva.
Świat zadziwiająco przypomina Ziemię, a tamtejsza nacja – ludzi. Mieszkańcy slumsów umierają z głodu, a uprzywilejowani bogacze prawie dławią się dobrobytem. W opisanym wszechświecie różne frakcje walczą o dominację, smoki okazują się nie tak potężne, jak się na początku wydawało, a na dodatek zjadliwa zielona mgła opanowuje kolejne planety i nacje. Biedny Marek będzie musiał także stawić czoło pewnej napalonej „małolacie”…
Nomen omen?
Mamy tu jakże lubianego przez czytelników bohatera, który u siebie jest nikim, a w obcym sobie miejscu okazuje się potężniejszy, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Przecież każdy z nas chciałby nieoczekiwanie odkryć w sobie nieprzeciętne moce i zmieniać świat. Choć wbrew swojemu imieniu, pochodzącemu od boga wojny, Marek ma dobre serce, jest skromny, prostolinijny, raczej ugodowy, nieśmiały, a czasem nawet… zawstydzony, co jest naprawdę urocze.
Autor ma wyobraźnię, dzięki której tworzy historie i światy ciekawe dla czytelnika. Jak się przekonujemy, nawet istoty żyjące setki czy tysiące lat nie pozbywają się zawiści, czy żądzy władzy, co niepokojąco przypomina ludzkie przywary. Kibicuje się głównym bohaterom. Ilość postaci, które występują w poszczególnych rozdziałach, przyprawić może o mętlik w głowie. Na szczęście, tak jak w poprzedniej części tego ciekawego cyklu, na początku powieści jest cała lista nazwisk, która pomaga zorientować się, w czym rzecz.
Dzięki prowadzeniu akcji z perspektywy różnych osób (czy może raczej istot) powieść jest fascynująca i różnorodna. Postacie mają różne spojrzenie na świat i ten fakt sprawia, że czytelnik z zaciekawieniem czeka na to, co zdarzy się na następnej stronie. Poznaje różne zakątki tego uniwersum, wreszcie trafia też na chwilę na rodzimą planetę. Okazuje się, że Ziemia także może być w niebezpieczeństwie, ale więcej nie zdradzę.
Podoba mi się fakt, że każdy z licznych rozdziałów rozpoczyna się „cytatem”, który pozwala zagłębić się w świat stworzony przez Wojciecha Kaczmarę. Ten autor zasługuje na to, by śledzić jego poczynania. Już te pierwsze powieści są obiecujące, a zapewne będziemy mogli cieszyć się kolejnymi tomami z serii Portal smoka. Chociaż książka jest dość obszerna, to czyta się lekko i z przyjemnością.
Smoki, elfy i miesiące
Mam też kilka uwag. Książka ma smoka w tytule. W świecie, który obfituje w różnorodne planety, występują także m.in. elfy, krasnoludy i tym podobne stworzenia z ludzkich legend. Do ważnej przedstawicielki wyższej kasty ktoś zwraca się „pani”, królują ziemskie imiona… Bohaterowie czas liczą w godzinach, miesiącach, latach, a odległości mierzą w kilometrach. To wszystko coś za bardzo przypomina Ziemię. Zawiść, walka o władzę, wyzysk, eksterminacja… to takie ludzkie. Niektórzy bohaterowie żyją setki i tysiące lat… i nie wystarczyło im to, żeby rozwinąć wyższą moralnie cywilizację? Skoro mają niewyobrażalne moce, to czemu nie pozabijali się w takim razie, rozwalając przy okazji kilkadziesiąt planet?
Ponadto pytam się, gdzie dziesiątki stworzeń o dziwnych dla ludzkiego ucha nazwach, gdzie nieznane reguły panujące na egzotycznych planetach? Wszystkie światy są do siebie trochę podobne. Czemu autor zdecydował się bohaterem tytułowym uczynić takie archaiczne i występujące w ludzkich legendach stworzenie? Skąd smoki się w ogóle wzięły w kosmosie? Chyba że w którymś z przyszłych tomów (bo z pewnością będą), okaże się, iż wszechświat rozpoczął się właśnie od naszej starej, dobrej Ziemi.
Strona wizualna nie jest banalna
Książkę czytałam w formie e-booka, więc nie mogę nic powiedzieć na temat zapachu papieru i jakości druku. Jednak muszę pochwalić korektę i redakcję – na tle niektórych pozycji przejrzanych i poprawionych dość niedbale – Portal smoka 2 wyróżnia się dobrą jakością. Nic mnie tak nie denerwuje, jak oczywiste błędy np. interpunkcyjne i koślawe zdania. Jednak te ostatnie w omawianej powieści są na szczęście zrozumiałe, krótkie i treściwe, dzięki temu akcja biegnie szybciej. Polecam tę pozycję, jest idealna na ponure dni. Stworzy świetny tercet z herbatką i ciepłym kocykiem. Szkoda, że jak do tej pory książka istnieje tylko w formie e-booka. Jest to jednak zrozumiałe w kontekście nowego nazwiska i wysokich kosztów wydania pozycji dobrej jakości.