Tom rozpoczynający Trylogię Czasu okazał się dla mnie sporym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się bowiem, że moje pierwsze spotkanie z twórczością Kerstin Gier będzie należało do tych udanych. Często pozycje należące do gatunku literatury młodzieżowej nie są zbyt ambitne, niekiedy wręcz infantylne i przekombinowane, a główny nacisk jest w nich położony na wątek miłosny. Seria Kerstin Gier nie należy może do najbardziej oryginalnych, jednak ma w sobie to „coś”. Historia o podróżach w czasie wciąga już od pierwszych stron – ciekawi bohaterowie, mnóstwo zwrotów akcji, mroczne tajemnice. Oto młodzieżówka na wysokim poziomie.
Powrót do… przeszłości
Spokojne życie Gwendolyn zostało wywrócone do góry nogami z chwilą, kiedy dowiedziała się, że nosi w sobie gen podróżników w czasie. Najpierw cała rodzina bohaterki była przekonana, że dziedzictwo przodków otrzymała w spadku Charlotte, kuzynka protagonistki, prawda jednak okazała się zupełnie inna. To przed Gwen stoją otworem przeszła czasy, wystarczy, że wczyta swoją krew do chronografu, urządzenia pozwalającego na wycieczki do minionych lat, i już może przenieść się do przeszłości. Dziewczyna wykonała już kilka skoków w czasie, poznała zagrożenia czyhające na podróżników, nadal jednak nie wie, jaką rolę ma odegrać. Jest rubinem, a to niesie ze sobą poważne zobowiązania. Tylko o co tak naprawdę chodzi?
Błękit szafiru okazał się jeszcze ciekawszy niż Czerwień rubinu. Pierwszy tom, jak można się domyśleć, był wprowadzeniem do historii o podróżach w czasie, dopiero w jego kontynuacji cała opowieść zaczyna jedna nabierać sensu. Autorka powoli odkrywa przed czytelnikami karty, mami tajemnicami, sukcesywnie uchyla ich rąbka. Gier może i nie jest mistrzynią suspensu, jednak wie, jak zaciekawić odbiorcę i wzbudzić jego zainteresowanie.
Na początku czytelnik, podobnie jak Gwen, nie wie, na czym polegają podróże w czasie, czemu służą i co ze sobą niosą. Pisarka sukcesywnie wprowadza odbiorcę do tworzonej przez siebie historii, pokazuje mu blaski i cienie przeskoków w czasie. Bohaterka nie decyduje o tym, kiedy i do jakiego roku odbędzie wycieczkę, to tajna organizacja rozstrzyga te kwestie za nią. Gwen jest niejako narzędziem w ich ręku – ma się podporządkować mądrzejszym mężczyznom, w końcu co kobieta może wiedzieć o świecie, i ślepo wykonywać ich rozkazy.
Podróże, miłość i kobiety
Gier nie tylko skupia się na podróżach do przeszłości czy zarysowaniu wątku miłosnego pomiędzy głównymi postaciami, ale także sięga do wątku równouprawnienia. Większość mężczyzn, którzy pojawiają się na kartkach powieści, uważa, że rola kobiety polega na podporządkowaniu się zachciankom jej partnera. Płeć piękna nie została stworzona do myślenia, tylko do zaspokajania potrzeb panów. To właśnie dlatego prawie żaden, w końcu musi być jakiś wyjątek, przedstawiciel tajnego stowarzyszenia Strażników nie mówi dziewczynie, czym tak naprawdę są podróże i jaką ta ma odegrać rolę. Gwen musi sama się wszystkiego dowiedzieć.
Kerstin wie, jak wykreować ciekawe charaktery. Protagonistka nie jest kolejną miałką nastoletnią bohaterką, która boi się samodzielnego myślenia, nawet Gideon ma swój urok. Wprawdzie jest zbyt pewny siebie i miewa momenty, kiedy inteligencja go opuszcza, jednak posiada charakterek, dzięki czemu wyróżnia się na tle innych bohaterów opowieści młodzieżowych. Choć na pierwszy plan w tej części i tak wysuwa się… Xemerius. Demoniczny gargulec, którego nie da się nie polubić.
Błękit szafiru to książka po brzegi wypełniona podróżami w czasie, tajemnicami i humorem. Czytelnik znajdzie tutaj także szczyptę historii oraz elementy powieści sensacyjnej. Ta opowieść wciąga, wystarczy kilka godzin, by pochłonąć pozycję, i uzależnia. Już niebawem Media Rodzina wyda trzecią część serii w nowej oprawie – tym razem zielonej. Jest na co czekać.
Recenzję pierwszego tomu znajdziecie TUTAJ.