Pierwsza część Deadpoola wprowadziła do kina superbohaterskiego nową formułę opowiadania. Tytułowy bohater skradł serca publiczności swoją bezpośredniością i czarnym humorem. Nie bez znaczenia dla sukcesu produkcji były także doskonałe efekty specjalne. Czy pomysł na autoironiczną historię sprawdził się po raz drugi?
Drink, please
Dobrego drinka zamawia się dwa razy. Albo i trzy, a nawet może i pięć. Z kolejną częścią Deadpoola sprawa ma się podobnie. Twórcy czerpią garściami z komediowych rozwiązań, nie boją się także sięgać po rozwiązania kontrowersyjne. Niezmiennie bezpardonowe gagi są wielką siłą tej historii.
Wade Wilson to wciąż ten sam dowcipniś, który stroi sobie żarty z X-menów czy innych postaci z uniwersum Marvela. Zresztą, na DC także nie pozostawia suchej nitki. Deadpool 2 naszpikowany jest intertekstualnymi odwołaniami, które dla fanów kina superbohaterskiego, a zarazem dla każdego kinomana (ta reinterpretacja sceny z Nagiego Instynktu była fenomenalna!), będą smaczkami budującymi klimat tej filmowej opowieści – lub palemkami w drinkach. W zasadzie całą armią palemek.
DJ, daj pan głośniej
W kolejnej produkcji ze stajni Marvela bezbłędna jest także ścieżka dźwiękowa. Groteskowe zestawienie muzyki z akcją wypada bezbłędnie. Na uwagę zasługuje także dzielona na chórki piosenka, która pojawia się dopiero na napisach. Choć nie ma po nich żadnej sceny (co cała kinowa widownia skwitowała głośnym, zbiorowym westchnięciem), to dla warstwy muzycznej warto odsiedzieć swoje w fotelu.
Słowne baty zaliczają nie tylko produkcje superhero, ale i animacje – dostało się nawet Krainie Lodu! W tym wypadku za splagiatowanie jednego z utworów. Ujawnia się tutaj biegłość twórców w odkopywaniu tematów poruszających internetową społeczność – przecież tyle słychać o sporach o prawa autorskie.
Pojawia się także kilka niespodzianek, które pokazują jak duży dystans do siebie mają niektórzy aktorzy. Brawa należą się dla głównego przystojniaka Hollywood, który na ekranie pojawia się tylko przez dwie sekundy!
Ma tę moc
Twórcy Deadpoola zręcznie posługują się wszelkimi dostępnymi środkami filmowymi, bawiąc się schematami oraz kliszami. I rzeczywiście, tak jak obiecuje nam Wade, dostajemy kino familijne. Niektórym wątek rodzinny może nie przypaść do gustu. Lecz próżno spodziewać się po produkcji kpiącej z X-menów braku takich tematów. Drużyna X-Force to grupa, która gotowa jest skopać tyłki każdemu złoczyńcy – zwłaszcza lalusiom krzywdzącym dzieci.
Breaking the wall
Film zaskoczył mnie swoim emocjonalnym ładunkiem. Zaimponował mi zarazem dojrzałością w podejmowaniu tematu straty, przebijającym się przez humorystyczną warstwę produkcji. Znaleziono złoty środek na lekkie, lecz trudne opowiadanie o miłości i cierpieniu. Do każdego życiowego śmieszka trafi taki sposób przepracowywania traumy. Choć przez większość seansu płakałam ze śmiechu, to niejeden raz łezka w oku zakręciła mi się z innego powodu. W czasie pięknie zrealizowanej, dramatycznej sceny w deszczu dostałam nawet ciarek. Był więc czas zarówno na zabawę, jak i zadumę.
Niemniej, formuła filmowa opierająca się na łamaniu czwartej ściany, autotematycznej refleksji czy samej autoświadomości postaci sprawdziła się ponownie, dostarczając mnóstwo śmiechu.
Iść czy nie iść?
Głupie pytanie. Odpowiedź jest tylko jedna. Twórcy filmu nie zawodzą. Deadpool 2 jest zarazem przewidywalny i zaskakujący, prosty i skomplikowany. Nie pozostawia raczej z wrażeniem kolejnego odkrycia filmowego, jak to miało miejsce przy pierwszej odsłonie przygód nietypowego superbohatera. Jest raczej niczym dobra impreza, którą ma się ochotę powtórzyć. Z radością więc obejrzę tę część ponownie. I każdą kolejną!