Po kolejnych dwóch czy trzech miesiącach odwiedził mnie ponownie On. Deadpool, słynny Najemnik z Nawijką. Tym razem niestety nie dam mu napisać tej recenzji. Dostał w trąbę niemal na wejściu, później go spętałem i zamroziłem w karbonicie. W ten sposób zabezpieczyłem się przed niechcianą interwencją w tekst. Zapraszam zatem do lektury.
Fabuła? Wieje nudą
Po poprzednim tomie spodziewałem się, że kolejny będzie jeszcze dynamiczniejszy, ciekawszy i pociągnie akcję oraz fabułę dalej do przodu. Niestety „nieco” się zawiodłem. Historia nie porywa tak, jakby mogła. Mamy tutaj, owszem, pokazane zmaganie Najemnika z Nawijką z samym sobą, próby wyjścia na prostą, a wreszcie pracę dla międzygalaktycznej organizacji. Lądujemy nawet w przeszłości, w klasycznej historii Spider-Mana z roku 1963. Niby fajnie, bo dostajemy mnóstwo rozwałki, dylematów moralnych i dobrego humoru, ale jednak coś nie gra. Fabuła jest po prostu miałka, a sam Deadpool nie urzeka jak w poprzednich tomach. Nuda dobija nas już na samym początku. Jakby scenopisarze nie potrafili zdecydować się na jeden z kierunków rozwoju wydarzeń. Jest słabo. Bardzo.
Nadzieja umiera ostatnia
Słaba fabuła przełożyła się na ogólnie bardzo złe odczucia płynące z czytania. Nawet pojawienie się kilku znanych herosów, takich jak Spider-Man czy Bullseye nie zmienia faktu, że to najgorsza część Deadpoola. Dialogi są drętwe, sceny akcji miałkie, a humorowi (choć niby dobry) brakuje tego czegoś. Dostajemy komiks, w którym najwyraźniej zebrano najgorsze momenty w życiu Wade’a. Owszem, występuje tu kilka jaśniejszych elementów jak chociażby wprowadzenie do gry Ajaxa czy wątek Typhoid Mary. Ale nawet to nie ratuje całości. Autorom brakło chyba pomysłu na kontynuację przygód naszego najemnika.
Lata lecą, grafika się zestarzała
Jakkolwiek pozycję wydano tak jak poprzednie, czyli w twardej oprawie i ze świetną grafiką na okładce, to tak samo jak wcześniej widać, że kreska strasznie się zestarzała. Nie chodzi nawet o kolorystykę, tylko o całokształt. Rozumiem, że to zbiór pozycji klasycznych, ale mnie to nie rusza. Grafice przydałby się porządny lifting. Po prostu momentami nie da się na tę eksplozję barw patrzeć. Najlepiej mimo wszystko wypada część poświęcona Spider-Manowi z lat sześćdziesiątych. Tutaj rzeczywiście kreska trzyma klasę i nawet przyjemnie się to ogląda.
Podsumowując, Deadpool Classic #3 to najgorszy komiks w tej serii. Zebrało się tak wiele złych elementów, że nawet kilka dobrze pomyślanych zagrań nie ratuje sytuacji. Można się zapoznać, ale można też porzucić. Warto przeczytać tylko po to, by nie czuć się nieswojo, kiedy wyjdzie kolejny tom.